[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Vexley podjął wykład o wielorybach.Uwielbiał te zwierzęta.Uwielbiał je nieprzytomnie.- Wieloryby są bez wątpienia najwyższą formą istnienia, jaką zdołała osiągnąć natura - rzekł, z wielką przyjemnością wsłuchując się w głęboki ton swego głosu.Zauważył, że Król skrzywił się.- Czy są jakieś pytania? - spytał skwapliwie.- Owszem - powiedział Król.- Wieloryby są ciekawe, a szczury?- Nie bardzo rozumiem - odparł grzecznie Vexley.- To bardzo ciekawe, co pan mówi o wielorybach.Ale właśnie myślałem o szczurach.- Jak to o szczurach?- Zastanawiałem się, czy pan coś o nich wie - wypalił Król.Miał sporo roboty i nie chciał tracić czasu na jakieś dyrdymały.- Koledze chodzi o to - wtrącił szybko Marlowe - że jeśli wieloryby zachowują się bardzo podobnie do człowieka, to czy dotyczy to również szczurów?Vexley potrząsnął głową i powiedział z niesmakiem:- Gryzonie są zupełnie inne.Wracając do wielorybów.- A czym się różnią? - spytał Król.- Gryzoniami zajmę się w semestrze wiosennym -odparł z rozdrażnieniem Vexley.- To obrzydliwe zwierzęta.Nie ma w nich nic, zupełnie nic, co mogłoby się podobać.A teraz weźmy dla przykładu takiego płetwala błękitnego - wrócił pośpiesznie do tematu.- O, to jest dopiero prawdziwy olbrzym wśród wielorybów.Ma ponad trzydzieści metrów długości, a jego waga dochodzi czasem do stu pięćdziesięciu ton.Jest to największe stworzenie, które żyje - i kiedykolwiek żyło - na ziemi.Jest najpotężniejsze ze spotykanych obecnie zwierząt.No, a jego zwyczaje godowe.- powiedział prędko, wiedząc, że opowieści o życiu seksualnym zwierząt niezawodnie przyciągają uwagę uczniów.- Gody płetwala błękitnego to coś zaiste wspaniałego.Samiec rozpoczyna zaloty wydmuchując przepiękne obłoki pyłu wodnego.Młóci wodę ogonem tuż przy samicy, czekającej cierpliwie i z pożądaniem na powierzchni oceanu.A potem daje głębokiego nura, żeby wystrzelić w powietrze wielki, olbrzymi, ogromny, i spaść z łoskotem grzmocąc ogonem w powierzchnię wody, która kipi spieniona.- Vexley ściszył głos do namiętnego szeptu.- Wreszcie podpływa do wybranki i zaczyna łaskotać ją płetwami.Nawet Król, mimo że myśli zajęte miał szczurami, uważnie nadstawił uszu.- A wtedy porzuca umizgi i znów daje nura, zostawiając ją dyszącą na powierzchni.Czyżby opuszczał ją na dobre? - Vexley zrobił dramatyczną pauzę.- Otóż nie.Nie opuszcza jej.Znika mniej więcej na godzinę w głębinach oceanu, gdzie nabiera sił.A potem znów wystrzela w górę, rozsadzając powierzchnię wody, i spada z hukiem gromu w niebotycznej fontannie wodnego pyłu.Okręca się raz i drugi, ściskając mocno samicę płetwami, i syci się nią aż do wyczerpania.Vexley również był wyczerpany, mając przed oczami wspaniały widok spółkujących olbrzymów.Ach, niepozorna ludzka istoto, żebyś mogła ujrzeć to kiedyś na własne oczy, być tam.- Gody odbywają się koło lipca w ciepłych wodach - ciągnął pośpiesznie.- Po urodzeniu wielorybiątko waży pięć ton i ma około dziewięciu metrów długości.- Roześmiał się wypróbowanym śmiechem.- Pomyślcie tylko.Słuchacze skwitowali to uprzejmymi uśmiechami, a Vexley wystąpił z “gwoździem” swojego wykładu, niezawodnie wzbudzającym rubaszny śmiech.- A jak wyobrazicie sobie rozmiary młodego wieloryba, pomyślcie tylko, jakiego małego ma ten duży, co?I znów grzeczne uśmiechy.Dawni uczniowie już nie raz słyszeli te opowieści.Następnie Vexley opowiedział im, jak przez siedem miesięcy samica karmi młode wielorybie, dostarczając mu mleka z dwóch ogromnych sutek znajdujących się w tylnej części brzucha.- Z pewnością zdajecie sobie sprawę, że z dłuższym karmieniem pod wodą wiążą się pewne kłopoty - mówił z zachwytem.- Czy szczury też karmią młode mlekiem? - wyrwał się z pytaniem Król.- Tak - potwierdził zbity z tropu major.- A teraz chciałbym wam opowiedzieć o ambrze.Król westchnął z rezygnacją i słuchał dalej opowieści Vexleya o ambrze i kaszalotach, zębowcach, bieługach, grindwalach, morświnach i dziobaczach, o narwalach, miecznikach i humbakach, o doglingach i fiszbinowcach, wielorybach pospolitych i polarnych, a wreszcie o wałach grenlandzkich.Zanim major doszedł do tych ostatnich, wszyscy słuchacze, z wyjątkiem Marlowe’a i Króla, rozeszli się.Kiedy Vexley skończył, Król wypalił prosto z mostu:- Mnie interesują szczury.Vexley jęknął.- Szczury?- Proszę, niech pan sobie zapali - rzekł dobrotliwie Król.ROZDZIAŁ X- No dobra, chłopcy, na miejsce - polecił Król.Odczekał, aż w baraku ucichnie, a w drzwiach stanie ktoś na czatach.- Mamy kłopot - oznajmił.- Z Greyem? - spytał Max.- Nie.Chodzi o naszą hodowlę.Opowiedz im, Peter - zwrócił się Król do Marlowe’a, który przysiadł na brzegu łóżka.- Wygląda na to, że szczury.- zaczął Marlowe.- Opowiedz im od początku.- Wszystko?- No pewnie.Oświeć ich, a potem zastanowimy się razem jak i co.- Dobrze.A więc znaleźliśmy Vexleya, a on powiedział nam, cytuję: “Rattus norvegicus, czyli szczur norweski, zwany czasem Mus decumanus.”- A co to znowu za mowa? - spytał Max.- O rany, to łacina.Każdy głupi wie - warknął Tex.- Ty znasz łacinę, Tex? - spytał Max wytrzeszczając oczy.- Coś ty, ale te idiotyczne nazwy zawsze są po łacinie.- Chcecie się dowiedzieć, czy nie? - przerwał im Król, po czym dał znak Marlowe’owi, żeby mówił dalej.- W każdym razie Vexley opisał je szczegółowo: owłosione, bezwłosy ogon, waga do dwóch kilo, a w tej części świata zwykle około kilograma.Szczury te parzą się bez wyboru i nie mają okresu godowego.- Cholera, nic z tego nie rozumiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]