[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A potem nocą, wśród ciszy i samotności przeżywała wybuchy straszliwej rozpaczy i byłaby z pewnością załamała się pod ciężarem cierpienia, gdyby nie absorbowała jej polityka.Człowiek zmęczony nie uskarża się na twardość łoża.W takich okolicznościach żyła królowa od chwili powrotu króla do Wersalu aż do dnia, w którym na serio pomyślała o odzyskaniu absolutnej władzy politycznej.Dla tego ruchliwego umysłu zamiar i czyn stanowiły jedno.Nie tracąc ani chwili, Maria Antonina przystąpiła do dzieła.Niestety, stało się ono jej zgubą.XLVIIPułk flandryjski.Wszystkim powyższym wydarzeniom mogła zaradzić czyjaś stanowcza i przemyślna ręka.Chodziło tylko o to, ażeby skoncentrować siły.Królowa, widząc, że paryżanie przeistoczyli się w wojskowych i jak gdyby pragnęli wojny, postanowiła pokazać im, czym jest prawdziwa wojna.„Dotychczas mieli do czynienia z inwalidami z Bastylii, ze źle uzbrojonymi Szwajcarami.Teraz zobaczą, czym są dobrze wyćwiczone pułki królewskie.Jest gdzieś zapewne taki pułk, który uspokajał zaburzenia i przelewał krew podczas wojny domowej.Sprowadzi się najbardziej znany z tych pułków.Wówczas paryżanie zrozumieją, że uległość będzie jedynym środkiem ocalenia, jaki im pozostał.”Było to po wszystkich sporach, toczących się między Zgromadzeniem Narodowym i królem o prawo weta: W ciągu dwóch miesięcy król walczył o utrzymanie bodaj strzępka swej suwerenności.Wspólnie z Mirabeau i z ministerstwem próbował zneutralizować republikańskie zapędy, chcące unicestwić władzę królewską we Francji.Królowa wyczerpała się w tej walce, dlatego zwłaszcza, iż widziała, że król został pokonany.Ludwik XVI stracił całą swoją władzę i popularność.Do królowej przylgnął przydomek, przezwisko.Było to jedno za słów dziwacznie brzmiących dla ludu, a przez to samo miłe dlań, słowo, które nie było jeszcze zniewagą, ale stało się z czasem obelgą najkrwawszą.Nazwano królowę „Panią Weto”.Przezwisko to, niesione na skrzydłach rewolucyjnych piosenek, dotarło do Niemiec, do poddanych i przyjaciół tych osób, które posyłając do Francji królowę Niemkę, miało prawo dziwić się, że lżono ją mianem „Austriaczki”.To przezwisko miało towarzyszyć w Paryżu, w dniach mordu, ostatnim chwilom nieszczęśliwych ofiar.Maria Antonina zwała się odtąd „Panią Weto” aż do dnia, w którym zaczęto ją nazywać „Wdową po Kapecie”.Po raz trzeci zmieniła już imię.Po przezwisku „Austriaczka” nadano jej przydomek „Pani Deficyt”.Gdy usiłowała zainteresować swych przyjaciół grożącym im również niebezpieczeństwem, dowiedziała się, że na Ratuszu złożono sześćdziesiąt tysięcy podań o paszporty.Sześćdziesiąt tysięcy różnych osobistości z Paryża i Francji wyjechało za granicę, do przyjaciół i krewnych królowej, Zastanowiło to Marię Antoninę.Odtąd myślała tylko o zręcznie przygotowanej ucieczce, w razie potrzeby popartej siłą, o ucieczce, mającej przynieść ocalenie.A potem wierni poddani, pozostali we Francji, mogliby toczyć wojnę domową, która byłaby karą dla rewolucjonistów.Plan nie był zły i byłby z pewnością się udał.Ale nad królową zawisł jakiś fatalizm.Szczególne przeznaczenie: kobieta, dla której dokonano tylu poświęceń, nie mogła liczyć na dyskrecję.W Paryżu wiedziano, że królowa chce uciec, zanim się jeszcze na to zdecydowała.Od chwili, gdy się o tym dowiedziano, plan stał się niewykonalny.Tymczasem do Paryża ciągnął forsownym marszem pułk, flandryjski, znany z przywiązania do monarchii.Wezwany został przez radę miejską, którą już znużyło nieustanne nadzorowanie zagrożonego zamku, rozdział środków żywności i ponawiające się rozruchy.Okazała się potrzebna inna siła niż Gwardia Narodowa i milicja.Pułk flandryjski nadciągał.Należało go powitać w sposób uroczysty, który by zwrócił uwagę ludu.Miało to zapewnić pułkowi autorytet, jakim chciano go otoczyć.Admirał d’Estaing, zebrawszy wszystkich oficerów Gwardii Narodowej oraz innych stacjonujących w Wersalu korpusów, wyruszył naprzeciw pułku.Wkroczył on do Wersalu uroczyście — z armatami, parkami i całym taborem.Koło wojska zgrupowała się młodzież szlachecka, nie należąca do żadnej z poszczególnych broni.Umawiają się, jaki przywdzieją mundur, łączą się z oficerami spoza kadry, z kawalerami Orderu Świętego Ludwika, których ściągnęło do Wersalu niebezpieczeństwo lub przezorność.Pełno ich teraz w całym Paryżu, który patrzy na nich w osłupieniu, czując w nich nowych wrogów, świeżych, zuchwałych, kryjących jakąś tajemnicę.Wtedy właśnie król mógł wyjechać.Znalazłby w czasie podróży oparcie i ochronę, a Paryż, nieświadomy jeszcze i źle przygotowany, nie stawiałby przeszkód.Ale fatum ciążyło niezmiennie nad Austriaczką.Leodium zbuntowało się przeciwko cesarzowi i Austria, zaprzątnięta tą rewoltą, ani mogła myśleć o królowej Francji.Wypadki zaczęły następować po sobie z błyskawiczną szybkością.Po owacyjnym powitaniu pułku flandryjskiego gwardia przyboczna postanowiła wydać obiad na cześć przybyłych oficerów.Datę uroczystego bankietu wyznaczono na dzień pierwszy października.Zaproszone zostały wszystkie znaczniejsze w mieście osoby.O co chodziło? Czy o zbratanie się z żołnierzami Flandrii?.Czemu żołnierze nie mieliby się bratać ze sobą, skoro bratały się okręgi i prowincje? Czyż konstytucja wzbraniała bratać się szlachcicom?Król był jeszcze panem swoich pułków i sam nimi dowodził
[ Pobierz całość w formacie PDF ]