Jrr Tolkien Wyprawa (2)

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lecz nie trolle przerazi�y elfa.Za nimi nadchodzi� kto� inny.Nie by�o gowida� jeszcze, majaczy�a tylko po�ród ogromnego cienia czarna sylwetka zkszta�tu podobna do ludzkiej, lecz wi�ksza; si�a i groza tchn�y z tego stworai wyprzedza�y go, gdziekolwiek szed�.Zatrzyma� si� nad skrajem ognistej czelu�ci i zaraz �una przygas�a, jakby j�chmura otuli�a.potem zebra� si� i skoczy� nad szczelin�.p�omienie strzeli�yku górze jakby na powitanie i oplot�y go wie�cem.Czarny dym zawirowa� wpowietrzu.Rozwiana grzywa potwora tli�a si� sypi�c iskrami.W prawym r�ku mia�sztylet w�ski i ostry jak p�omienny j�zor.W lewym dzier�y� biczwielorzemienny.- Aaa! - j�kn�� Legolas.- Balrog! Balrog idzie!Gimlemu oczy omal nie wysz�y z orbit.- Zguba Durina! - krzykn�� i wypuszczaj�c z gar�ci topór ukry� twarz wd�oniach.- Balrog! - mrukn�� Gandalf.- Teraz wszystko rozumiem.- Zachwia� si� i ci�koopar� na ró�d�ce.- Biada nam! A taki ju� jestem zm�czony!Czarna posta� w ognistej �unie p�dzi�a ku nim.Orkowie w�ród wrzasków sypalikamienne groble przez szczelin�.Wtem Boromir podniós� swój róg do ust izagra�.Rycerskie wyzwanie zad�wi�cza�o dono�nie niby krzyk dobyty z wielupiersi wzbi�o si� pod strop pieczary.Na mgnienie oka orkowie cofn�li si�, ap�omienny cie� przystan��.Lecz echo rogu zmilk�o nagle jak ogie� zdmuchni�typot�n� wichur� i wróg znów ruszy� naprzód.- Za most! - krzykn�� Gandalf odzyskuj�c energi�.- Uciekajcie! Z tymprzeciwnikiem �aden z was nie mo�e si� mierzy�.Ja zagrodz� w�sk� drog� sam.Uciekajcie!Aragorn i Boromir, jakby nie s�yszeli rozkazu Czarodzieja, trwali ramie przyramieniu tu� za Gandalfem u drugiego ko�ca mostu.Inni, ju� w drzwiach,zawrócili, nie mog�c si� zgodzi�, by wódz samotnie stawia� czo�onieprzyjacielowi.Balrog ju� dosi�gn�� mostu.Gandalf sta� teraz po�rodku wypuk�ego prz�s�a,lew� r�k� wsparty na ró�d�ce, w prawej wznosz�c miecz; Glamdring l�ni� zimnym,bia�ym �wiat�em.Napastnik raz jeszcze przystan�� twarz� w twarz zCzarodziejem.Cie� rozpostar� si� nad nim na kszta�t dwóch ogromnych skrzyde�.Potwór wzniós� bicz, rzemienie �wisn�y i zachrz�ci�y.Z nozdrzy Balrogabuchn�� ogie�.Ale Gandalf nie drgn�� nawet.- Nie przejdziesz - powiedzia�.Orkowie zastygli bez ruchu, zapad�a g�uchacisza.- Jam jest s�uga Tajemnego Ognia, w�adam p�omieniem Anora.Nieprzejdziesz.Czarny ogie� na nic ci si� nie przyda, p�omieniu z Udunu.Wracaj wcie�! Nie przejdziesz!Balrog nie odpowiedzia�.Ogie� jego jakby przygas�, lecz ciemno�ci doko�ajeszcze zg�stnia�y.Z wolna wst�pi� na most i nagle wyrós� na olbrzyma, arozpostarte skrzyd�a wype�ni�y przestrze� od �ciany do �ciany.Lecz Gandalfsta� wci��, l�ni�c w mroku.Zdawa� si� ma�y i bardzo samotny, siwy, zgarbiony,jak zwi�d�e drzewo przygi�te pierwszym podmuchem burzy.Z ciemno�ci wyb�ysn�o p�omienne czerwone ostrze.Glamdring za�wieci� jasno wodpowiedzi.Szcz�kn�a stal, mign�a bia�a b�yskawica.Balrog pad� na wznak,jego ognisty sztylet rozprysn�� si� w kawa�ki.Czarodziej chwia� si� po�rodkuprz�s�a.Zrobi� krok wstecz i znowu stan�� pewnie.- Nie przejdziesz! - powtórzy�.Jednym susem Balrog zerwa� si� i wskoczy� na most.Bicz ze �wistem zawirowa� wpowietrzu.- Nie, on nie b�dzie walczy� tak sam jeden! - krzykn�� niespodzianie Aragorn iwbieg� na most od drugiego ko�ca.- Elendil! - zawo�a�.- Jestem z tob�,Gandalfie!- Gondor! - hukn�� Boromir i rzuci� si� w �lad za Aragornem.W tym momencie Gandalf podniós� ró�d�k� i z g�o�nym okrzykiem smagn�� ni� mostprzed sob�.Ró�d�ka p�k�a i wypad�a mu z d�oni.O�lepiaj�cy bia�y p�omie�buchn�� w powietrze.Most zatrzeszcza� i tu� u stóp Balroga za�ama� si� nagle.Kamie�, na którym potwór opiera� nog�, stoczy� si� w przepa��, druga po�owamostu zosta�a, lecz zawis�a niby wysuni�ty j�zyk ska�y nad pró�ni�.Z okropnym wrzaskiem Balrog run�� g�ow� naprzód, a za nim zapad� si� jegocie�.lecz w ostatniej sekundzie potwór machn�� biczem; rzemienie owin�y si�wokó� nóg Czarodzieja �ci�gaj�c go na kraw�d� czelu�ci.Gandalf zako�ysa� si� irun�� tak�e; usi�owa� chwyta� si� kamieni, lecz daremnie; osuwa� si� wotch�a�.- Uciekajcie, szale�cy! - krzykn�� jeszcze i znikn��.Ognie pogas�y, zaleg�y nieprzeniknione ciemno�ci [ Pobierz całość w formacie PDF ]

Search

Podstrony