[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ksiêcia - poprawi³ z naciskiem Tailles, m³odszy z rycerzy, wlepiaj¹c wkap³ankê jasne, niebieskie oczy, w których by³a wrogoœæ.- Ksiêcia Herewarda.- Nie bawmy siê w nazewnicze szczegó³y - Nenneke uœmiechnê³a siê drwi¹co.- Zamoich czasów ksi¹¿êtami zwyk³o siê tytu³owaæ tylko tych, w ¿y³ach którychp³ynê³a królewska krew, ale dzisiaj nie ma to, zdaje siê, wiêkszego znaczenia.Wróæmy do prezentacji i wyjaœnienia celu wizyty rycerzy Bia³ej Ró¿y w mojejskromnej œwi¹tyni.Trzeba oto ci wiedzieæ, Geralt, ¿e kapitu³a zabiega w³aœnieu Herewarda o nadania dla zakonu, dlatego wielu rycerzy Ró¿y wst¹pi³o na s³u¿bêdo ksiêcia.A niema³o tutejszych, jak obecny tu Tailles, z³o¿y³o œluby iprzyjê³o czerwony p³aszcz, w którym tak mu twarzowo.- Zaszczyt dla mnie - wiedŸmin sk³oni³ siê ponownie, równie niedbale jakpoprzednio.- W¹tpiê - rzek³a zimno kap³anka.- Oni nie przyjechali tu, by siê zaszczycaæ.Wrêcz przeciwnie.Przybyli z ¿¹daniem, byœ siê st¹d jak najprêdzej wyniós³.Przybyli, by ciê wypêdziæ, mówi¹c krótko a treœciwie.Uwa¿asz to za zaszczyt?Ja nie.Ja to uwa¿am za obelgê.- Szlachetni rycerze trudzili siê bez powodu, jak s³yszê - wzruszy³ ramionamiGeralt.- Nie zamierzam siê tu osiedlaæ.Wyniosê siê st¹d sam bez dodatkowychbodŸców i ponagleñ, i to niebawem.- Natychmiast - warkn¹³ Tailles.- Bez chwili zw³oki.Ksi¹¿ê rozkazuje.- Na terenie tej œwi¹tyni rozkazy wydajê ja - przerwa³a Nenneke zimnym,w³adczym g³osem.- Staram siê zwykle, by moje rozkazy nie sta³y w nadmiernejsprzecznoœci z polityk¹ Herewarda.O ile ta polityka jest logiczna izrozumia³a.W tym konkretnym przypadku jest ona irracjonalna, nie bêdê jej wiêctraktowaæ powa¿niej, ni¿ na to zas³uguje.Geralt z Rivii jest moim goœciem,panowie.Jego pobyt w mojej œwi¹tyni jest mi mi³y.Dlatego Geralt z Riviipozostanie w mojej œwi¹tyni tak d³ugo, jak zechce.- Masz czelnoœæ sprzeciwiaæ siê ksiêciu, niewiasto? -krzykn¹³ Tailles, po czymodrzuci³ p³aszcz na ramiê, demonstruj¹c w ca³ej okaza³oœci ¿³obkowany, lamowanymosi¹dzem napierœnik.- Oœmielasz siê kwestionowaæ autorytet w³adzy?- Ciszej - powiedzia³a Nenneke i zmru¿y³a oczy.-Zni¿ ton.Uwa¿aj, co mówisz ido kogo mówisz.- Wiem, do kogo mówiê! - rycerz post¹pi³ krok.Falwick, ten starszy, chwyci³ gomocno za ³okieæ, œcisn¹³, a¿ zazgrzyta³a pancerna rêkawica.Tailles szarpn¹³siê wœciekle.- Mówiê zaœ s³owa, które s¹ wol¹ ksiêcia, pana tych w³oœci!Wiedz, niewiasto, ¿e mamy na podwórcu dwunastu ¿o³nierzy.Nenneke siêgnê³a do mieszka przy pasku, wyjê³a z niego niedu¿y porcelanowys³oiczek.- Naprawdê nie wiem - powiedzia³a spokojnie - co siê stanie, jeœli rozwalê cito naczynie pod nogami, Tailles.Mo¿e pêkn¹ ci p³uca.Mo¿e poroœniesz sierœci¹.A mo¿e i jedno, i drugie, któ¿ to wie? Chyba tylko mi³oœciwa Melitele.- Nie wa¿ siê groziæ mi twymi czarami, kap³anko! Nasi ¿o³nierze.- Wasi ¿o³nierze, jeœli którykolwiek z nich dotknie kap³anki Melitele, bêd¹wisieli na akacjach wzd³u¿ drogi do miasta, i to zanim jeszcze s³oñce dotkniehoryzontu.Oni wiedz¹ o tym bardzo dobrze.I ty o tym wiesz, Tailles, przestañwiêc zachowywaæ siê jak cham.Odbiera³am twój poród, zasrany smarkaczu, i ¿almi twojej matki, ale nie kuœ losu.Nie zmuszaj mnie, bym nauczy³a ciê manier!- Dobrze ju¿, dobrze - wtr¹ci³ wiedŸmin, znudzony ju¿ nieco ca³ym wydarzeniem.- Wygl¹da na to, ¿e moja skromna osoba urasta do rozmiarów przyczyny powa¿negokonfliktu, a nie widzê powodu, aby tak mia³o byæ.Panie Falwick, wygl¹dacie mina bardziej zrównowa¿onego ni¿ wasz towarzysz, którego, jak widzê, roznosizapa³ m³odoœci.Pos³uchajcie, panie Falwick: zarêczam, ¿e opuszczê te okolicerych³o, za kilka dni.Zarêczam te¿, nie zamierza³em i nie zamierzam pracowaætutaj, przyjmowaæ zleceñ i zamówieñ.Nie jestem tu jako wiedŸmin, ale jakoosoba prywatna.Hrabia Falwick spojrza³ mu w oczy, a Geralt od razu zrozumia³ swoj¹ pomy³kê.Wewzroku rycerza Bia³ej Ró¿y by³a czysta, niewzruszona i niczym nie ska¿onanienawiœæ.WiedŸmin zrozumia³ i by³ pewien, ¿e to nie diuk Hereward wyrzuca iprzepêdza go, ale Falwick i jemu podobni.Rycerz odwróci³ siê do Nenneke, sk³oni³ z szacunkiem i zacz¹³ mówiæ.Mówi³spokojnie i grzecznie.Mówi³ logicznie.Ale Geralt wiedzia³, ¿e Falwick ³¿e jakpies.- Czcigodna Nenneke, proszê o wybaczenie, ale ksi¹¿ê Hereward, mój senior, nie¿yczy sobie i nie bêdzie tolerowa³ w swych w³oœciach wiedŸmina Geralta z Rivii.Niewa¿nym jest, czy Geralt z Rivii poluje na potwory, czy te¿ uwa¿a siê zaosobê prywatn¹.Ksi¹¿ê wie, ¿e Geralt z Rivii osob¹ prywatn¹ nie bywa.WiedŸminprzyci¹ga k³opoty jak magnes opi³ki.Czarodzieje burz¹ siê i pisz¹ petycje,druidzi wrêcz gro¿¹.- Nie widzê powodu, aby Geralt z Rivii ponosi³ konsekwencje rozwydrzeniatutejszych czarodziejów i druidów - przerwa³a kap³anka.- Od kiedy to Herewardainteresuje zdanie jednych lub drugich?- Doœæ tej dyskusji - uniós³ g³owê Falwick.- Czy nie wyra¿am siê dostateczniejasno, czcigodna Nenneke? Powiem zatem tak jasno, ¿e jaœniej nie sposób: aniksi¹¿ê Hereward, ani kapitu³a zakonu nie ¿ycz¹ sobie ani jednego dnia d³u¿ejtolerowaæ w Ellander wiedŸmina Geralta z Rivii, znanego jako RzeŸnik zBlaviken.- Tu nie jest Ellander! - kap³anka zerwa³a siê z fotela.- Tu jest œwi¹tyniaMelitele! A ja, Nenneke, g³Ã³wna kap³anka Melitele, nie ¿yczê sobie ani jednejchwili d³u¿ej tolerowaæ bytnoœci na terenie œwi¹tyni waszych osób, panowie!- Panie Falwick - odezwa³ siê cicho wiedŸmin.- Pos³uchajcie g³osu rozs¹dku.Nie chcê k³opotów, a i wam, jak s¹dzê, te¿ niespecjalnie na tym zale¿y.Opuszczê te okolice najdalej za trzy dni.Nie, Nenneke, milcz, proszê.I takczas mi w drogê.Trzy dni, panie hrabio.Nie proszê o wiêcej.- I s³usznie, ¿e nie prosisz - powiedzia³a kap³anka, zanim Falwick zd¹¿y³zareagowaæ.- S³yszeliœcie, ch³opcy? WiedŸmin pozostanie tu przez trzy dni, botaka jest jego zachcianka.A ja, kap³anka Wielkiej Melitele, bêdê mu przez owetrzy dni udzielaæ goœciny, bo taka jest moja zachcianka.Powtórzcie toHerewardowi.Nie, nie Herewardowi.Powtórzcie to jego ma³¿once, szlachetnejErmel-li, dodaj¹c, ¿e jeœli zale¿y jej na nieprzerwanych dostawach afrodyzjakówz mojej apteki, niechaj lepiej uspokoi swego diuka.Niechaj powœci¹gnie jegohumory i fanaberie wygl¹daj¹ce coraz bardziej na objawy zidiocenia.- Dosyæ! - krzykn¹³ cienko Tailles, a g³os za³ama³ mu siê w falset.- Nie myœlês³uchaæ, jak jakaœ szarlatanka zniewa¿a mojego seniora i jego ma³¿onkê! Niepuszczê p³azem takiej zniewagi! Tu rz¹dziæ bêdzie teraz zakon Bia³ej Ró¿y,koniec bêdzie z waszymi gniazdami ciemnoty i zabobonu! A ja, rycerz Bia³ejRó¿y.- S³uchaj no, smarkaczu - przerwa³ Geralt, uœmiechaj¹c siê paskudnie.- Pohamujrozlatany jêzyczek.Mówisz do kobiety, której nale¿y siê szacunek.Zw³aszcza odrycerza Bia³ej Ró¿y.Co prawda, aby zostaæ takowym, ostatnio wystarczy wp³aciædo skarbca kapitu³y tysi¹c novigradzkich koron, zakon zrobi³ siê zatem pe³ensynów lichwiarzy i krawców, ale jakieœ obyczaje chyba jeszcze u was przetrwa³y.A mo¿e siê mylê?Tailles poblad³ i siêgn¹³ do boku.- Panie Falwick - powiedzia³ Geralt, nie przestaj¹c siê uœmiechaæ.- Jeœli onwyci¹gnie miecz, odbiorê mu go i op³azujê gówniarza po rzyci.A potem wybijênim drzwi.Tailles dr¿¹cymi rêkami wyci¹gn¹³ zza pasa ¿elazn¹ rêkawicê i z trzaskiemcisn¹³ ni¹ o posadzkê tu¿ przed stopami wiedŸmina.- Zmyjê zniewagê zakonu twoj¹ krwi¹, odmieñcze! -wrzasn¹³.- Na udeptanejziemi! WychodŸ na podwórzec!- Coœ ci upad³o, synku - rzek³a spokojnie Nenneke
[ Pobierz całość w formacie PDF ]