[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wstrz¹saj¹cy przypadek Carrie White stanowi problem niezwykle trudny dorozwi¹zania.By³ to istotnie wstrz¹s, który sprawi³, i¿ ca³a naszauporz¹dkowana wiedza o œwiecie runê³a w gruzy.Czy¿ mo¿na siê dziwiæ, ¿e nawettak znany fizyk jak Gerald Luporet nazwa³ publicznie ca³¹ sprawê oszustwem imistyfikacj¹, mimo niepodwa¿alnych dowodów przedstawionych przezBia³¹ Komisjê? Albowiem jeœli to prawda, to co z prawem Newtona?.Siedzia³y w salonie, Carrie i mama, s³uchaj¹c muzyki z adapteru Webcora, którymama nazywa³a gramofonem (kiedy by³a w wyj¹tkowo dobrym humorze, nazywa³a go„grajkiem").Tennessee Ernie Ford œpiewa³ „Let the Lower Lights Be Burning".Carrie pochyla³a siê nad maszyn¹ do szycia i rytmicznie naciskaj¹c nog¹ peda³przyszywa³a rêkawy do nowej sukienki.Mama siedzia³a pod gipsowym krucyfiksemszyde³kuj¹c koronkow¹ serwetkê i postukuj¹c nog¹ do taktu.By³a to jedna z jejulubionych pieœni.Pan P.P.Bliss, który u³o¿y³ ten hymn i mnóstwo innych, by³dla mamy jednym ze œwietlanych przyk³adów dzia³ania boskiej opatrznoœci.PanBliss by³ marynarzem i grzesznikiem (te dwa pojêcia w s³owniku mamy by³ysynonimami), wielkim bluŸnierc¹, który œmia³ siê Wszechmocnemu w twarz.A potemnadszed³ wielki sztorm i statek zacz¹³ ton¹æ.Pan P.P.Bliss pad³ na swojeprze¿arte grzechem kolana i oczyma duszy ujrza³ wizjê piekielnej otch³aniziej¹cej pod dnem oceanu, do której niechybnie zostanie str¹cony.Wtedy panP.P.Bliss zacz¹³ siê modliæ do Boga; obieca³, ¿e jeœli Bóg go uratuje, panBliss poœwiêci mu resztê swego ¿ycia.Oczywiœcie sztorm od razu siê uspokoi³.Œwiêty promieñ Jego ³askiprowadzi nas po wiek wieków,a dla b³¹dz¹cych w ciemnoœciachzapala œwiat³a na brzegu.Wszystkie hymny pana P.P.Blissa przesi¹kniête by³y atmosfer¹ morza.Sukienka, któr¹ Carrie szy³a, by³a nawet niebrzydka, w kolorze ciemnego wina —najbardziej zbli¿ony do czerwieni kolor, jaki mama pozwala³a jej nosiæ — arêkawy by³y bufiaste.Carrie usi³owa³a skupiæ siê wy³¹cznie na szyciu, alenaturalnie jej myœli wêdrowa³y we wszystkich kierunkach.Salon oœwietla³o jaskrawo¿Ã³³te, k³uj¹ce w oczy górne œwiat³o; ma³a, zakurzonapluszowa kanapka by³a oczywiœcie pusta (Carrie nigdy nie mia³a ch³opca, ¿eby znim siedzieæ), a na œcianie naprzeciwko drzwi widnia³ podwójny cieñ:ukrzy¿owany Jezus, a pod nim — mama.Ze szko³y przekazano telefoniczniewiadomoœæ do pralni i o dwunastej mama wróci³a do domu.Carrie przez oknopatrzy³a, jak mama idzie ulic¹, i nogi siê pod ni¹ ugina³y.Mama by³a bardzo wysoka i zawsze chodzi³a w kapeluszu.Ostatnio zaczê³y jejpuchn¹æ nogi, a stopy zawsze jakby wylewa³y siê z pantofli.Nosi³a czarnywe³niany p³aszcz z czarnym futrzanym ko³nierzem.Jej niebieskie oczy,powiêkszone przez dwuogniskowe okulary bez oprawek, patrzy³y bystro i surowo.Zawsze mia³a ze sob¹ du¿¹ czarn¹ skórzan¹ torbê, a w niej portmonetkê,ksi¹¿eczkê czekow¹ (jedno i drugie czarne), wielk¹ Bibliê Króla Jakuba (równie¿czarn¹) z nazwiskiem w³aœcicielki wyt³oczonym z³otymi literami na ok³adce iplik broszurek religijnych spiêtych gumk¹.Broszurki by³y najczêœciejpomarañczowe i niechlujnie wydrukowane.Carrie domyœla³a siê niejasno, ¿e mama i tata Ralph byli dawniej baptystami,ale przestali chodziæ do koœcio³a, odk¹d przekonali siê, ¿e baptyœci ulegaj¹podszeptom antychrysta.Od tego czasu wszystkie nabo¿eñstwa odbywa³y siê wdomu.Mama odprawia³a nabo¿eñstwa w niedziele, wtorki i pi¹tki.To by³y takzwane œwiête dni.Mama by³a ksiêdzem, Carrie kongregacj¹ wiernych.Nabo¿eñstwa trwa³y od dwóchdo trzech godzin.Mama otworzy³a drzwi i powoli wesz³a do œrodka z twarz¹ bez wyrazu.Przezchwilê spogl¹da³y na siebie poprzezniewielk¹ szerokoœæ holu, jak rewolwerowcy przed oddaniem strza³Ã³w.By³ tojeden z tych krótkich momentów, które póŸniej, w retrospekcji(strach czy¿by to naprawdê by³ strach w jej oczach w oczach mamy)wydaj¹ siê o wiele d³u¿sze.Mama zamknê³a za sob¹ drzwi.— Jesteœ kobiet¹ — powiedzia³a cicho.Carrie czu³a, jak jej twarz trzêsie siê iwykrzywia, i nic na to nie mog³a poradziæ.— Dlaczego mi nie powiedzia³aœ?! — krzyknê³a.— Och, mamo, tak siê ba³am! Awszystkie dziewczyny œmia³y siê ze mnie i rzuca³y.Mama ju¿ siê do niej zbli¿a³a, a teraz jej rêka wystrzeli³a nagle do przodu jakb³yskawica, wielka rêka, muskularna, stwardnia³a od ciê¿kiej pracy.Trzasnê³aCarrie wierzchem d³oni w szczêkê.Carrie upad³a na pod³ogê obok drzwi do salonui rozp³aka³a siê na ca³y g³os.— I Bóg stworzy³ Ewê z ¿ebra Adama.— Za okularami bez oprawek ogromne oczymamy wygl¹da³y jak sadzone jajka.Szturchnê³a Carrie nog¹, a Carrie krzyknê³a zbólu.— Wstawaj, kobieto.Uklêknij i módl siê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]