[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedyœ by³.Na samym pocz¹tku.Ale teraz ju¿ nie.Chocia¿ jeœli siê nie pomyli³, to i tak nie ma znaczenia.Jeœli siê nie pomyli³ i bêdzie mia³ trochê szczêœcia.Zerka têsknie na telefonik - zwany przez ciociê Audrey takofonem - mimo ¿eurz¹dzenie jest w³aœciwie zupe³nie zbêdne; stanowi³o zawsze jedynie symbol,konkret u³atwiaj¹cy przep³yw myœli pomiêdzy nimi, tak jak prze³¹czniki i lampkiu³atwiaj¹ mu koncentracjê woli.Zreszt¹ to w ogóle nie chodzi o telepatiê.Gdyby to tylko telepatia ³¹czy³a Setha z cioci¹ Audrey, ca³y wysi³ek by³bydaremny.Prze³¹czniki pod jego d³oni¹, o¿ywione prymitywn¹ wol¹ Taka, jegoprymitywn¹ si³¹, napieraj¹ uparcie ku górze.Czerwone œwiate³ka pod nimi nachwilê gasn¹ i zapalaj¹ siê zielone powy¿ej.Seth zaczyna czuæ w g³owieokropne, mechaniczne buczenie, które chce zag³uszyæ jego myœli.Jego wewnêtrznywzrok zasnuwa siê na moment purpurowym œwiat³em, pe³nym wiruj¹cych i migoc¹cychiskierek.Seth z ca³ej si³y œci¹ga prze³¹czniki w dó³.Zielone lampki gasn¹.Wracaj¹czerwone.Przynajmniej na razie.Teraz.To w³aœnie ten moment; pozosta³a zakryta ju¿ tylko jedna karta i SethGarin j¹ teraz odkrywa.Dom Wylerów/Czas Johnny'egoPrzypomina to w pewnym sensie kolejny atak ogniowy regulatorów, tyle ¿e tymrazem zamiast kul powietrze tn¹ myœli.Czy¿ zreszt¹ od samego pocz¹tku nie by³yto jedynie myœli?Pierwsza z nich trafia Cammie Reed, stoj¹c¹ w drzwiach z karabinem w rêkach:Teraz! Zrób to teraz!Druga dociera do Audrey Wyler, która odskakuje jak oparzona i przestaje nagleodganiaæ czerwone widmo otaczaj¹ce g³owê Setha:Teraz, ciociu Audrey! To w³aœnie ten moment!I ostatnia, która rozlega siê tak¿e w g³owie Johnny'ego z nieludzkim rykiem,zag³uszaj¹cym wszystko inne:NIE, TY MA£Y SKURWIELU! NIE MO¯ESZ!Nie - myœli Johnny - on nie mo¿e.Nigdy nie móg³.Nastêpnie podnosi wzrok natwarz Cammie Reed.Widzi jej wychodz¹ce z orbit oczy, jej usta rozci¹gniête wstraszliwym, martwym uœmiechu.Ale ona mo¿e.Miejsce/Czas TakaPo okrzyku kobiety z karabinem stwór ma nie wiêcej ni¿ trzy sekundy, by zdaæsobie sprawê, ¿e zosta³ pokonany.I w jaki sposób.Na tê krótk¹ chwilê ogarniago niedowierzanie: jak siê to mog³o staæ, po tylu tysi¹cleciach spêdzonych wciemnym zamkniêciu na rozmyœlaniach i planowaniu? A potem, dok³adnie wmomencie, gdy zaczyna doñ docieraæ, ¿e we wnêtrzu cia³a, do którego usi³uje siêdostaæ, Setha ju¿ tak naprawdê nie ma - kobieta z karabinem otwiera ogieñ.Dom Wylerów/Czas Johnny'egoCammie nie jest ju¿ pewna, czy kieruje ni¹ w³asna wolna wola, ale to i tak bezznaczenia; gdyby kierowa³a, zrobi³aby dok³adnie to samo.Ta Wyler tuliszczeniaka-potwora w ramionach jak jakiegoœ przeroœniêtego noworodka, któryzamiast krwi¹ i wodami umazany jest gównem.Trzyma go przed sob¹ niczym tarczê.Cammie a¿ chce siê œmiaæ.- Postaw go! - krzyczy do Audrey, ta jednak podnosi ch³opca jeszcze wy¿ej,jakby przez przekorê.Wci¹¿ szczerz¹c zêby w z³owieszczym uœmiechu, z oczami wypadaj¹cymi ju¿ niemalz oczodo³Ã³w (Johnny bêdzie potem przekonywa³ sam siebie, ¿e to by³o z³udzenieoptyczne, o tak, z pewnoœci¹), Cammie wycelowuje karabin w dziecko.- Nie, Cammie, nie rób tego! - krzyczy Johnny.A ona strzela.Pierwszy strza³ trafia oœmioletniego Setha Garina, który wci¹¿trzêsie siê bezradnie od biegunki, w skroñ i odrywa górn¹ po³owê jego czaszki.Twarz jego ciotki - dziwnie teraz z³agodnia³¹ - obryzguj¹ kawa³ki skalpu, w³osyi krew.Pocisk przeszywa mózg Setha na wylot i wbija siê w lew¹ pierœ Audrey.Nie powoduje ju¿ jednak dalszych zniszczeñ, gdy¿ jego energia tu siêwyczerpuje.Dokonuje tego nastêpna kula.Audrey, któr¹ impet pierwszej rzuci³do ty³u, zostaje teraz ugodzona w krtañ.Potr¹ca poœladkiem kuchenny stó³ istosy brudnych naczyñ roztrzaskuj¹ siê na pod³odze.Odwraca siê do Johnny'ego, nie wypuszczaj¹c pokrwawionego dziecka z objêæ, apisarz spostrzega rzecz zadziwiaj¹c¹: ona wygl¹da na szczêœliw¹.Na widokpadaj¹cej Audrey z ust Cammie wyrywa siê krzyk, nie wiadomo: triumfu czyprzera¿enia tym, co uczyni³a.Audrey udaje siê utrzymaæ Setha w ramionach do ostatniej chwili jej ¿ycia.Gdypada na ziemiê, od tego, co zosta³o z g³owy ch³opca, odrywa siê, jak czepek,ruchliwy czerwony opar, który zaczyna wirowaæ w powietrzu nad brudnym linoleum.Œwiec¹ce szkar³atem punkciki okr¹¿aj¹ siê wzajemnie na podobieñstwoelektronów.Poprzez tê czerwieñ Johnny i Cammie wpatruj¹ siê sobie w oczy.Pisarz nie wie,jak d³ugo to trwa - oboje jakby skamienieli - gdy rozlega siê czyjœ wrzask:- O gówno! O cholera! Czemuœ to zrobi³a, ty durna suko?! - Marinville widzi,jak z ciemnego salonu wychodz¹ Steve i Cynthia i staj¹ tu¿ przed Cammie.Cynthia doskakuje do niej, potrz¹sa za ramiona.- Szmata! G³upia pizda!Morderczyni! Myœlisz, ¿e to ci zwróci dzieciaka? Czy ty, kurwa, w ogóle maszmózg?Cammie zdaje siê tego nie s³yszeæ.Wpatruje siê w czerwony wir nieruchomymioczyma, jak zahipnotyzowana.a to coœ wpatruje siê w ni¹.Johnny nie wiesk¹d, ale wie to na pewno.I wtem istota sunie w jej stronê jak kometa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]