[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomyœla³, ¿e nadszed³ najwy¿szy czas, ¿ebyzepchn¹æ Charleya na pozycje obronne.- Jesteœ lekarzem, Charley?- Tak.Zrobi³em dyplom w tysi¹c dziewiêæset szesnastym roku.- Uhum.Gdzie praktykujesz?- Jestem trochê za stary, ¿eby wróciæ do praktykowania medycyny, Earl.W ci¹guostatnich lat tyle siê w niej zmieni³o tutaj w kraju, ¿e niestety pozosta³em wtyle.- Rozumiem.- Earl rozwa¿a³ w myœlach listê spraw, które mog³yby spowodowaæ, ¿elekarz popad³w konflikt z prawem.Spyta³, staraj¹c siê, by jego g³os brzmia³ obojêtnie: -Jak wpad³eœ na pomys³, ¿eby mnie odwiedziæ?- Mój statek zawin¹³ tutaj do portu, a ja przypomnia³em sobie, ¿e to twojerodzinne miasto.- Charley wzruszy³ ze skrêpowaniem ramionami.- Nie mamrodziny, tote¿ próbuj¹c zacz¹æ znów ¿ycie po tej stronie œwiata, postanowi³emzobaczyæ siê z niektórymi dawnymi przyjació³mi ze studenckich czasów.Poniewa¿statek przybi³ w³aœnie tutaj, odwiedzi³em ciê pierwszego.A wiêc taka bêdzie historyjka Charleya, pomyœla³ Earl, nie by³o go od bardzodawna w kraju.Zaraz przejdzie do natarcia.- Ja sam raczej nie zaprz¹tam sobie myœli studenck¹ paczk¹ - powiedzia³, niemog¹c powstrzymaæ siê od lekkiego prztyczka.- Banda snobów.Cieszê siê, ¿enie mam z nimi do czynienia, wola³em o nich zapomnieæ.- Niech ich Bóg ma w swojej opiece, jeœli nie wyroœli dot¹d z ho³dowaniaidiotycznej hierarchii towarzyskiej studenckich czasów - rzek³ Charley.Earl by³ zaskoczony ostrym tonem Charleya i, nie rozumiej¹c go, œpieszniezmieni³ temat.- By³eœ za granic¹, Charley? Gdzie konkretnie?- Earl! - zawo³a³a Maude z jadalni, zgodnie z planem.- Sta³o siê coœstrasznego.- Co takiego?Stanê³a w drzwiach.- Angela.Moja siostra, Angela - wyjaœni³a Charleyowi - zadzwoni³a w³aœnie zwiadomoœci¹, ¿e przyje¿d¿a z Arturem i dzieæmi tu¿ przed kolacj¹.Chcieliby unas przenocowaæ.- O, psiakoœæ, nie bardzo mo¿emy ich przyj¹æ - powiedzia³ Earl.- Jest ichpiêcioro, a my mamy tylko dwa pokoje goœcinne, jest Charley.- Nie, nie - rzek³ Charley, czerwieni¹c siê.- Oczywiœcie, proszê impowiedzieæ, ¿eby przyjechali.I tak zamierza³em zatrzymaæ siê w hotelu, pozatym mam kilka spraw do za³atwienia, wiêc raczej nie móg³bym zostaæ.- Dobrze, skoro tak mówisz - powiedzia³ niechêtnie Earl.- Jak mus, to mus - rzek³a filozoficznie Maude.- Tak, mam du¿o roboty.Przykro mi.- Charley ruszy³ w stronê drzwi,zostawiaj¹c nie dopitego drinka.- Dziêkujê.Mi³o by³o spotkaæ siê z wami.Zazdroszczê wam waszego „pakietu”.- Wszystkiego dobrego - powiedzia³ Earl, zamykaj¹c drzwi z dreszczem i zwestchnieniem.Gdy Earl wci¹¿ jeszcze sta³ w holu, zastanawiaj¹c siê, co te¿ mo¿e staæ siê zcz³owiekiem przez czterdzieœci lat, rozleg³ siê g³êboki, melodyjny dŸwiêk gonguprzy drzwiach.Earl otworzy³ ostro¿nie.Na progu sta³ Lou Converse.Po drugiejstronie ulicy Charley Freeman wsiada³ do taksówki.Lou pokiwa³ d³oni¹ Charleyowi, po czym odwróci³ siê do Earla.- Czeœæ! Nie wpraszam siê na kolacjê.Wróci³em po kapelusz.Zostawi³em go chybaw solarium.- WchodŸ, wchodŸ - zaprosi³ go Earl, patrz¹c, jak taksówka odje¿d¿a z Charleyemw kierunku centrum miasta.- W³aœnie mieliœmy uczciæ coœ z Maude.Mo¿ezosta³byœ na kolacji i przy okazji pokaza³ nam, jak dzia³aj¹ te wszystkieurz¹dzenia?- Dziêki, ale czekaj¹ na mnie w domu.Mogê zostaæ na chwilê i wyt³umaczyæ to,czego nie rozumiecie.Szkoda, ¿e nie uda³o wam siê zatrzymaæ na d³u¿ejFreemana.Maude puœci³a oko do Earla.- Prosiliœmy go, ale powiedzia³, ¿e ma mnóstwo spraw do za³atwienia.- Taak, chyba bardzo siê œpieszy³.Wiesz - rzek³ w zamyœleniu Converse -faceci pokroju Freemana s¹ dziwni.Sprawiaj¹, ¿e czujesz siê jednoczeœnie idobrze, i Ÿle.- Wiesz coœ na ten temat, Maude? - uœmiechn¹³ siê Earl.- Lou instynktownieodniós³ podobne wra¿enie co do Charleya! Czy mo¿esz wyjaœniæ, o co dok³adnie cichodzi?- No có¿, czujê siê dobrze, poniewa¿ cieszê siê, ¿e zdarzaj¹ siê jeszcze tacyludzie na œwiecie - odpowiedzia³ Converse.- A Ÿle.hm, kiedy siê spotykatakiego faceta, cz³owiek nie mo¿e siê oprzeæ refleksji, czego, u diab³a,dokona³ sam w swoim ¿yciu.- Nie rozumiem - rzek³ Earl.Converse wzruszy³ ramionami.- Och, Bóg œwiadkiem, ¿e nie mogliœmy wszyscy poœwiêciæ siê tak jak on.Niewszyscy mog¹ byæ bohaterami.Ale gdy myœlê o Freemanie, czujê, ¿e pewniemóg³bym zrobiæ coœ wiêcej, ni¿ zrobi³em.Earl i Maude wymienili niepewne spojrzenia.- A co Charley opowiedzia³ ci o swoim ¿yciu, Lou?- Nie uda³o nam siê ze Slotkinem wyci¹gn¹æ z niego wiele.Mieliœmy zaledwiekilka minut, gdy przebieraliœcie siê z Maude.Myœla³em, ¿e kiedyœ dowiem siê owszystkim od ciebie.Powiedzia³ nam tylko, ¿e przez ostatnie trzydzieœci latmieszka³ w Chinach.Wtedy przypomnia³em sobie, ¿e w porannej gazecie by³ o nimobszerny artyku³, tylko jego nazwisko wypad³o mi z pamiêci.W³aœnie st¹ddowiedzia³em siê, ¿e utopi³ wszystkie swoje pieni¹dze w tamtejszym szpitalu iprowadzi³ go, dopóki komuniœci go nie zamknêli i w koñcu wyrzucili.Niesamowitahistoria.- Uff - stêkn¹³ ponuro Earl po chwili przyt³aczaj¹cej ciszy - rzeczywiœcie,niesamowita.- Otoczy³ ramieniem Maude, która wlepi³a nieobecne spojrzenie wgrill za oknem.Uœcisn¹³ j¹ lekko.- Powiedzia³em, ¿e to niesamowita historia,nie s¹dzisz, mamuœka?- Naprawdê namawialiœmy go, ¿eby zosta³ - odpowiedzia³a z przygnêbieniem.- To niepodobne do nas, Maude, a jeœli tak, nie chcê, ¿eby tak nadal by³o.No,kochanie, stawmy temu czo³o.- Zadzwoñ do niego do hotelu! – powiedzia³a Maude.- Tak w³aœnie powinniœmypost¹piæ.Powiemy mu, ¿e z moj¹ siostr¹ to nieporozumienie, ¿e.- Œwiadomoœæ,i¿ nie da siê taktownie naprawiæ sytuacji, sprawi³a, ¿e g³os jej siê za³ama³.-Och, Earl, kochanie, czemu zjawi³ siê akurat dzisiaj? Przez ca³e ¿yciepracowaliœmy na ten dzieñ, a on musia³ przyjœæ i wszystko popsuæ.- Stara³ siê, jak móg³, ¿eby tego nie zrobiæ - westchn¹³ Earl.- Ale znajdowa³siê w beznadziejnej sytuacji.Converse przygl¹da³ im siê ze wspó³czuciem, nie rozumiej¹c, w czym rzecz.- Có¿, do licha, skoro mia³ sprawy do za³atwienia, to trudno - pocieszy³ ich.-Nie przynosi to ujmy waszej goœcinnoœci.Dobry Bo¿e, nikt w ca³ym kraju nie malepszych warunków do przyjmowania goœci od was.Wystarczy tylko pstrykn¹æprze³¹cznikiem lub wcisn¹æ guzik i macie wszystko, czego dusza zapragnie.Earl przeszed³ przez puszysty dywan do tablicy wy³¹czników, znajduj¹cej siêobok pó³ek z ksi¹¿kami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]