[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nauczyli siê te¿ sklaviñskiego obyczaju, ¿e kobietê, z któr¹ siêzazna³o przyjemnoœci, nale¿y jakoœ wynagradzaæ.Pozostawia³y wiêc wojska Awdañca swój ¿o³d w opolach Œlêzan, a¿ w koñcudoprowadzi³o to do buntu, gdy¿ okaza³o siê, ¿e zarówno dru¿yna Awdañca, jak iTeutoni zostali obdarci ze wszelkich dóbr.Musia³ im Awdaniec sypn¹æ znowuz³otem ksiêcia Kiza: sam zreszt¹ te¿ nie robi³ nic innego, jak szczodrzeobdarowywa³ dziewki, które mu podsuwano.A kiedy min¹³ I³awê, Lwów i Wleñ – obronne grody Œlêzan – id¹c brzegiem rzekiBóbr, skierowa³ siê ku górze Œlêzy, wojsk zaœ nie tylko mu nie ubywa³o, aleliczy³ ich coraz wiêcej.Wtedy to poczu³ Awdaniec, ¿e znalaz³ siê w krajuzaczarowanym, który oddaje mu siê jak kobieta.Ale co urodzi – tego nikt niewie.Dziwne te¿ by³o powietrze w tej krainie; przesycone wilgoci¹, mgliste, jakgdyby bagna siê wszêdzie rozpoœciera³y.¯o³nierze zaczêli chorowaæ na rozmaitegor¹czki.A¿ sta³o siê tak, ¿e ka¿dego ranka wojska Awdañca budzi³y siê w oparachciê¿kiej i nieprzeniknionej mg³y.Z owej mg³y wy³ania³y siê jakieœ tajemneszyki pancernych i tarczowników.G³os rogów i piszcza³ek zrywa³ wojska Awdañcado boju.Wkrótce jednak mg³a rozp³ywa³a siê i tajemne wojska znika³y w blaskus³oñca.To codzienne wczesne budzenie siê i ustawianie w szyki bojowe mêczy³o¿o³nierzy.I tym bardziej czuli siê niespokojni, ¿e zaczêli w tym upatrywaæczary.Zreszt¹ nie inaczej odnosi³ siê do tego sam Awdaniec, gdy¿ im bli¿ejznajdowali siê potê¿nego masywu Góry Œlêzy, tym czêœciej tak rano jak iwieczorem z owych mgie³ coœ siê wy³ania³o; zapala³y siê i gas³y w niej dziwneognie i ogniki.Wreszcie stanêli u podnó¿a Œlêzy, która wyrasta³a na równinie niczym dziwnatury.By³a zalesiona i wznosi³a siê tak wysoko, ¿e jej szczyt pozostawa³niemal zawsze niewidoczny, ukryty w mg³ach lub chmurach.Ni¿ej po³o¿one stokiporasta³ las z przewag¹ starych przeogromnych œwierków, buków i sosen, zposzyciem tak gêstym, ¿e przedrzeæ siê przez nie by³o trudno.U szczytuwidzia³o siê rumowisko ska³ i g³azów, groŸnie spiêtrzonych.Na szczyt góryprowadzi³y tylko krête œcie¿ki, mijaj¹ce prastare œwierki i sosny.Gdzieœ tamna szczycie by³o miejsce, gdzie mieli zwyczaj zbieraæ siê starostowie opoli iwybierali wodzów, radzili o wojnie lub pokoju.Ni¿ej mieszkali wró¿owie i¿ercy, którym okoliczna ludnoœæ sk³ada³a ofiary, aby swoimi mod³ami zapewnialiludziom zdrowie i obfitoœæ jad³a.Przy ka¿dej dró¿ce wiod¹cej na górê sta³ du¿ywykuty z kamienia niedŸwiedŸ albo podobny do mêskiego cz³onka kamieñ, którywydawa³ siê byæ tu stra¿nikiem.Pierwszego dnia po przybyciu do podnó¿a Œlêzy kilku podchmielonych piwemAlemanów przewróci³o jednego z kamiennych niedŸwiedzi przy œcie¿ce, prowadz¹cejna szczyt góry.Wielkie by³o ich zdumienie, a zarazem przera¿enie, kiedyujrzeli na spodzie kamiennej figury starannie wykuty krzy¿.Bylichrzeœcijanami, wielu z nich nosi³o krzy¿e na piersiach, dlatego to, couczynili wyda³o im siê œwiêtokradztwem.Z najwiêkszym trudem podnieœlikamiennego niedŸwiedzia i ustawili go tak, jak sta³ dawniej.Zaraz te¿ zaczêlirozpytywaæ wojowników z dru¿yny Awdañca, a tak¿e Œlêzan, co siê do armiiAwdañca przy³¹czyli – co te¿ oznaczaj¹ owe kamienne niedŸwiedzie u stóp góry.Powiedzia³ im ktoœ, ¿e wykute w kamieniu niedŸwiedzie przedstawiaj¹ wiecznetrwanie duszy ludzkiej, gdy¿ niedŸwiedzie wydaj¹ siê byæ nieœmiertelne –zasypiaj¹ na zimê i budz¹ siê na wiosnê, to jest tak, jak gdyby umiera³y irodzi³y siê na nowo, podobnie jak umiera cz³owiek, ale po jakimœ czasie budzisiê do ¿ycia jego dusza i trwa w Nawi, jak s¹dzili Sklavini, w niebie lubpiekle, jak g³osi³a nauka tych, co wierzyli w cz³owieka na krzy¿u.– A co jest na tej górze, dok¹d wiod¹ œcie¿ki? – wypytywali Alemanowie.– Na szczycie góry mieszkaj¹ pradawni bogowie – us³yszeli od Sklavinów.– Jeden jest Bóg: Jezus Chrystus – twierdzili Alemanowie, ¿egnaj¹c siê znakiemkrzy¿a.Lecz wiara w jednego Boga jeszcze w nich g³êboko nie zapad³a.Wielu pamiêta³owiarê w starych germañskich bogów i po cichu sk³ada³o im ofiary.Kto wie –myœleli – jak silni s¹ pradawni bogowie Œlêzan.I po co przewracaæ kamienneniedŸwiedzie, jeœli maj¹ na sobie krzy¿? Po co w ogóle wdrapywaæ siê na stromyszczyt góry, skoro nie ma tam nawet niewiast ani ¿adnego bogactwa, ani dobregojad³a?I tak Sklavini jak i Alemanowie otoczyli namiot Awdañca, a jeden z nich zapyta³go wprost:– Podbiliœmy, panie, wraz z tob¹ wielki szmat ziemi Œlêzan.Teraz zaœ ka¿esznam zdobyæ tê wielk¹ górê.Po co ci ona? Jaki jest po¿ytek z góry poroœniêtejlasem i zamieszka³ej przez starych bogów?Popatrzy³ Adwaniec w oczy wojowników i zobaczy³ w nich lêk.Dlatego, po chwilizastanowienia, powiedzia³:– Nie rozkaza³em wam przewracaæ kamiennych pos¹gów ani wdrapywaæ siê na szczytgóry.Umówi³em siê tu ze swoim szwagrem, Odylenem, i jego armi¹, która mia³apodbiæ pozosta³¹ czêœæ kraju Œlêzan.To Odylen, jeœli zechce, niechaj zdobywaŒlêzê.To bowiem trzeba wiedzieæ, ¿e kto nie stanie na szczycie tej góry, tennigdy nie bêdzie naprawdê w³adc¹ ca³ej krainy.I znowu wraz z wczesnym jesiennym zmierzchem ziemiê ogarnê³a gêsta mg³a.Ciasnym koliskiem z wozów otoczyli wojownicy Awdañca swój obóz, rozstawilinamioty dla siebie i dla swego wodza, miêdzy namiotami rozpalili wiele ognisk,aby ich blask odgania³ z³e si³y.A kiedy minê³a ju¿ po³owa nocy i niektórzywojownicy zdo³ali zasn¹æ, obudzi³y ich dziwne dŸwiêki dochodz¹ce przez mg³ê odstrony Œwiêtej Góry.S³yszeli jakby ¿a³osne granie rogów oraz ³oskot bêbnów ibêbenków.Nie trwa³o to d³ugo, ale wystarczy³o, aby wojownicy upewnili siê wswym przekonaniu, ¿e nie nale¿y wchodziæ na szczyt.Œpi¹cego w swym namiocie Awdañca tak¿e zbudzi³y owe dziwne odg³osy docieraj¹ceze Œlêzy.Otworzy³ oczy i w blasku s³abo œwiec¹cego kaganka zobaczy³ w swymnamiocie obcego cz³owieka w bia³ej brudnej szacie.– Kim jesteœ?! – zawo³a³ Awdaniec i chwyci³ krótki miecz, który mia³ ko³o swego³o¿a.Obcy nie przerazi³ siê miecza, odpowiedzia³ pytaniem na pytanie:– Ty jesteœ Dabóg Awdaniec, syn Dago Pana i Piastuna?– Jam jest.Czego chcesz ode mnie? Obcy rzek³ chrapliwym g³osem:– Dago Pan i Piastun zosta³ ochrzczony, ale szanuje starych bogów.Œlub swój zLubusz¹ wzi¹³ na £ysej Górze.Na Wroniej Górze szuka³ pociechy po utracieukochanej kobiety.Dago Pan czci ¿erców i wró¿Ã³w, dlatego pos³uszne mu s¹ naszeczary.A ty co czynisz, panie?– Zakaza³em swoim wojownikom przewracaæ kamienne pos¹gi – rzek³ Awdaniec,pojmuj¹c, ¿e ma przed sob¹ ¿ercê lub wró¿¹ ze Œwiêtej Góry.– Obieca³em im te¿, ¿e nie bêd¹ siê wdrapywaæ na szczyt Œlêzy.Powiedzia³em:niechaj to czyni Odylen, jeœli zechce.– Wiem, co powiedzia³eœ – skin¹³ g³ow¹ wró¿.– To jednak wiedz, ¿e Dago Pan niebêdzie zadowolony, ¿e pohañbiona zosta³a Œwiêta Góra.On wie o ka¿dym twoimpostêpku i o ka¿dym twoim zamiarze.¯ercy szybko umiej¹ przemierzaæ œwiat iszybko nios¹ wszelkie wieœci.– Có¿ jest takiego na tej górze, ¿e tak siê lêkacie, abym tam dotar³?– zaciekawi³ siê Awdaniec.– Nie ujrzysz tam, panie, niczego ciekawego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]