[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Papież dokonał w ciągu kilku dni paru cudów.Ale Papież nie przyjeżdżał do nas każdego dnia, nie mógł więc być lekarstwem, które na dobre wyleczyłoby nas z choroby.Dlatego chorzy jesteśmy do dziś.Dlatego po czasach wszechwładnej władzy i bezsilnego społeczeństwa mamy dziś w Polsce czas bardzo silnej klasy politycznej i bardzo słabego społeczeństwa obywatelskiego.W 1789 roku, gdy kilkudziesięciu ludzi pisało amerykańską konstytucję, zaczęli ją od „We, The People.”, „My, Naród”.Zaimek „my” zdefiniował Amerykę.U nas też jest zaimek: „jeszcze Polska nie zginęła, póki MY żyjemy”.Ale nasz zaimek to raczej ludzie mieszkający w pewnym kraju niż wspólnota.U nas bowiem tego „my” jest niewiele.O wiele bardziej realni są „ty”, „on”, jacyś „oni”.Knują, przeszkadzają, kradną, nie dają nam tego, czego nam potrzeba i co nam się należy.Oni rządzą, oni manipulują.Oni ustawiają wszystko pod siebie.A gdybyśmy tak do akcji weszli MY i ustawili wszystko tak, by najważniejsze było to, co NASZE i co określi przyszłość NAS? NAS WSZYSTKICH? Abstrakcja, prawda? W każdym razie na razie.Jest to abstrakcja, bo ogromna większość z nas to ludzie bierni, którzy nie mają siły, a przede wszystkim ochoty, by w cokolwiek się angażować, by egzekwować od polityków choćby to — niech już padną te słowa — co nam się należy.Ze wszystkich sondaży wynika, że ludzie są niezadowoleni z tego, co jest.Zdaniem większości sprawy kraju idą w złym kierunku.Czarno na białym widać, że ogromna większość nie uważa, iż partie, które mamy, reprezentują interesy ludzi tak, jak powinny.Po aferze Rywina miażdżąca większość twierdzi, że żyjemy w chorym państwie.Ale jeśli wszystkie te powyższe zdania są prawdziwe, a są, to dlaczego nie widać żadnego ruchu na rzecz zmian? Dlaczego ze strony społeczeństwa nie ma choćby jakiegoś jednoznacznego gestu pokazującego, że nie ma zgody na to, co jest, i że jest wola zmian? Pierwszy sondaż z brzegu.Z rozwoju demokracji w Polsce zadowolonych jest dwadzieścia osiem procent Polaków.Niezadowoleni to sześćdziesiąt cztery procent, prawie dwie trzecie Polaków.Co oni wszyscy robią? Jakoś ich, nas, nie słychać.Czy jedyną formą artykulacji ich poglądów jest opublikowanie wyników sondażu? Czy wystarczy nam, że sobie pogadamy i ponarzekamy?Powie ktoś, że społeczeństwo wcale nie jest takie bierne.Przecież w referendum europejskim wzięło udział ponad pięćdziesiąt osiem procent Polaków.Czyli zdecydowana większość, gdy przychodzi co do czego, chce zabierać głos, chce być słyszana, chce decydować.Nie byłbym taki pewien, czy większość.Błogosławieni ci, którzy wpadli na pomysł dwudniowego referendum, bo bez absolutnie nadzwyczajnej, bezprecedensowej mobilizacji frekwencja raczej na pewno byłaby poniżej pięćdziesięciu procent.Co powiedziałby o nas ten wynik? Nie będzie już przecież raczej za naszego życia drugiej kampanii, gdy po jednej stronie są Papież, prezydent, premier, większość politycznych partii i niemal wszystkie media, niezależnie od formy własności i ideologicznych barw.Długie tygodnie powtarzania, że to moment historyczny, że podejmujemy decyzję na pokolenia — i do samego końca wielka nerwówka i strach przed kompromitacją.Krucho u nas z obywatelskim społeczeństwem.Wystarczy zresztą przyjrzeć się innym wyborom, w których frekwencja z rzadka tylko wznosi się powyżej pięćdziesięciu procent.W wyborach samorządowych było słabiutko, a przecież lata całe mówiono nam, że sprawy oddawane są w nasze ręce.Więcej nawet, wbrew początkowym oporom większości partii zdecydowano się na bezpośrednie wybory prezydentów, burmistrzów i wójtów, by zachęcić nas do głosowania na osoby, a nie na nielubiane partie.Specjalnie nas nie zachęcono.A to dlatego, że dla większości władza, czy ta w Warszawie, czy ta niedaleko, w gminie, to abstrakcja, to coś dalekiego.To nie jest „nasza władza”, to nie są „nasi przedstawiciele”, to są „oni”, tak w Sejmie, jak i w urzędzie.Może my nie chcemy wcale, by władza była w naszych rękach, bo jak będzie, to pozbawieni zostaniemy przyjemności pomstowania na władzę?„Nie pytaj siebie, co kraj może zrobić dla ciebie, zapytaj się, co możesz zrobić dla kraju”, powiedział w swym inauguracyjnym wystąpieniu młody amerykański prezydent John Kennedy, który swym idealizmem zaraził całe pokolenie.To zdanie z Polską zamiast Ameryki znalazło się nawet w exposé premiera Millera [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •