[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powinnam była wiedzieć, że tylko kochającego mężczyznę stać na tyle dowodów miłości i oddania.Ale zrozumiałam to dopiero niedawno, postanowiłam wyjechać, żeby pan mógł zapomnieć.Och, czemu namyślałam się tak długo?! Teraz już za późno, teraz będzie pan tak samo nieszczęśliwy jak ja.- Dlaczego pani chce wyjechać?- Żeby zaoszczędzić panu bólu!- Ach, Boże, przecież naprawdę nieszczęśliwy będę wówczas, kiedy pani odjedzie.Czy jestem pani aż tak bardzo obojętny, że nie może pani mnie poślubić?Pochyliła głowę.- Obojętny? Ja kocham pana od dawna, od chwili, kiedyśmy spotkali się po raz pierwszy w życiu.Wiedziałam dobrze, że to beznadziejna miłość, nieodwzajemniona, lecz mimo to nie mogłam o panu zapomnieć.Kiedy straciłam pana z oczu, przekonana byłam, że nasze drogi rozeszły się na zawsze i bolałam nad tym, lecz teraz widzę, iż lepiej byłoby, gdybyśmy się ponownie nie spotkali.- Dlaczego, Walu?- Bo pan nie musiałby cierpieć.Za nic w świecie nie chciałabym, żeby pan był nieszczęśliwy.- Nie mów tak, nie mogę tego słuchać.Bez ciebie nie poznałbym przecież tego największego szczęścia, jakie musi stać się udziałem człowieka.Bez ciebie nie wiedziałbym, co to znaczy miłość.I wcale nie wiem, dlaczego mielibyśmy się rozstać, skoro kochamy oboje.Zostań moją żoną!Waleria patrzyła z bólem na Freda.- Przecież pan wie, dlaczego muszę odmówić.- Nic nie wiem, poza tym, że mnie kochasz!- Panie Fredzie, niechże się pan zastanowi.Pochodzę z chłopskiej rodziny, mój ojciec jest nałogowym alkoholikiem.Dzieli nas przepaść nie do przebycia! Czy pan tego nie pojmuje?- Kochamy się, Walu, i nic innego nie ma znaczenia! Czemu chcesz mnie wtrącić w nieszczęście?- Zrobiłabym to, wyrażając zgodę na małżeństwo.Pan poślubiłby nie tylko mnie, ale i całą moją rodzinę, z którą musielibyśmy przecież utrzymywać kontakty.I wtedy dopiero zacząłby pan odczuwać cały ciężar tego związku!Fredowi przypomniała się rozmowa z przyjacielem.Henryk von Waldheim używał wówczas tych samych argumentów co Waleria.Gerold nie dał się przekonać, a dziś mniej niż kiedykolwiek był gotów do ustępstw.Energiczny i stanowczy, niełatwo zawracał z drogi do wytkniętego celu.Odmowa i upór Walerii zachęcały go tylko do dalszej walki.Powiedział:- Przecież i tak planowałaś wyjazd.I tak miałaś zamiar rozstać się z rodziną i nie sądzę, żebyś utrzymywała z nimi bliższe stosunki.Więzy, które was łączą, są bardzo luźne.Rodzice w swoim czasie po prostu sprzedali cię pani Lorbach, teraz więc ty zostań moją żoną i zerwij z nimi.Czy to takie trudne? Wyjedziemy stąd oboje.Cóż mnie może obchodzić twoja rodzina? Ty sama jesteś dziewczyną o kryształowym sercu i prawym charakterze.Nie masz nic wspólnego z tymi ludźmi!- Nie, nie mogę! - uparcie trwała przy swoim.- Walu, uroiłaś coś sobie! Nie zadawaj mi bólu, nie dręcz mnie.Pomyśl, jacy będziemy szczęśliwi razem!Każde słowo Freda przenikało w głąb jej duszy.Walczyła ze sobą, z pokusą, aby nie zważać na nic i ulec jego namowom, zaoszczędzić udręki i sobie, i jemu.Ale nie wolno! Nie wolno! Po krótkiej walce wewnętrznej potrząsnęła głową i rzekła z rozpaczą:- Nie! Przyjmując pańskie oświadczyny, postąpiłabym nieuczciwie.Pan pędzi na oślep, zatem ja muszę zachować rozsądek.Przysięgam więc na moją wielką miłość do pana: tak, jak jest prawdą, iż pijak Hartmann to mój ojciec, tak prawdą jest i to, że nigdy nie zostanę pańską żoną.Pobladły Fred chciał jej przeszkodzić w złożeniu tej straszliwej przysięgi.Nie zdołał tego uczynić, a wiedział, że Waleria nie złamie słowa.Zrozpaczony i znękany, spojrzał na nią z bólem.- Walu, Walu, czemu mnie skrzywdziłaś? Czy nie pojmujesz, jak to boli? Dlaczego? Po co było się zaklinać?- Musiałam uzbroić się do walki z własnym sercem, z własną słabością.Chciałam ratować pana i siebie przed niechybną zgubą.Czy uważa pan, że to mi łatwo przyszło?Zapadła cisza.Młodych ludzi ogarnął smutek.Nawet Freda opuściła na moment zwykła pewność siebie.Później jednak w jego sercu zamigotał płomyk nadziei.Na Boga, nie wszystko jeszcze stracone! Wszak przypuszczenia Henryka von Waldheima mogły okazać się słuszne! „Oby mi Bóg dopomógł przy rozwikłaniu tej sprawy - pomyślał żarliwie.- Oby się okazało, że Henryk ma rację! Wtedy udowodnię Walerii, że nie jest córką Hartmanna, a jej przysięga będzie nieważna.Nie wolno się załamywać!”Wyprostował się szybkim, gwałtownym ruchem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •