[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wp³ywam w t¹obc¹, niezidentyfikowan¹ strukturê.Robi siê coraz jaœniej.Zaczynamprzyspieszaæ do przodu.Dzieje siê to bezwiednie.Zupe³nie jakbym zosta³porwany przez wodny pr¹d.Jaœniej, coraz jaœniej.Nagle! O cholera, jestem wpokoju! W du¿ym pokoju u siebie w mieszkaniu! Szybko, szybko z powrotem docia³a! Mo¿e coœ mi siê staæ! Wróciæ, za wszelk¹ cenê wróciæ! Zaraz, zaraz, jakto Robert Monroe mówi³? Poruszyæ rêk¹! OK.Bo¿e, jak ten powrót d³ugo trwa! Niemogê wróciæ! O! Chyba jestem! Coœ mi chlupnê³o w klatce piersiowej.Wk³adampraw¹ a nastêpnie lew¹ rêkê.To samo czyniê z nogami.Zupe³nie jakbym nak³ada³kombinezon.Jestem! Czujê, ¿e wróci³em.Ciemno! Och! To ten podkoszulek naoczach! Zrywam go z g³owy.Uda³o siê! Ca³e szczêœcie jestem z powrotem.Zupe³nie nie wiem, dlaczego siê wystraszy³em.Po prostu spanikowa³em i tyle.Nic nadzwyczajnego w pokoju nie zobaczy³em.Zacz¹³em bacznie ogl¹daæ czarnypodkoszulek, który mia³em przed chwil¹ na oczach.O kurczê! – Wykrzykn¹³emzdumiony.– To ten materia³, ten sam! Wzi¹³em lupê z szuflady.Powiêksza³atylko piêæ razy.Spojrza³em przez ni¹ na materia³.Ju¿ wiedzia³em, czym by³y tedziwne marmurowe, owalne od³amki.By³ to py³ek ze skrzyde³ æmy, któr¹poprzedniego wieczoru pozbawi³em ¿ycia.To by³o niesamowite.Zmniejszy³em siêdo mikroskopijnych wymiarów! Od tej pory nigdy wiêcej nie zabi³em æmy.Powy¿sze doznanie by³o ca³kiem niez³ym dowodem.Oczywiœcie nikt postronny niemóg³ tego potwierdziæ.No bo jak? Nie by³o go przy mnie, nie by³ œwiadkiem.Potrzebowa³em czegoœ wiêcej.Dowodów, które potwierdzi³yby niezbicie, ¿ewychodzê z cia³a.Nie minê³o parê dni, kiedy znów ockn¹³em siê po DrugiejStronie.Dowód 2: Lot pod sufitemOdzyskujê œwiadomoœæ w Jasnej Nicoœci.Stojê ³agodnie w Niej zawieszony.Nicoœætworzy swojego rodzaju kopu³ê.Czujê siê jakbym by³ w du¿ej mydlanej bañce.Przygl¹dam siê jej uwa¿nie.Skupiam wzrok na jednym punkcie na sklepieniu.Pochwili dostrzegam, ¿e punkt powiêksza siê, jest wielkoœci monety.Brzegiotoczone s¹ faluj¹c¹ energi¹ niebieskawego koloru.Po chwili staje siêwielkoœci kr¹¿ka hokejowego, po kolejnej ma œrednicê hula-hopu, dalej przyjmujerozmiary du¿ego okrêgu zbudowanego z ³uku elektrycznego.Zaczynam dostrzegaæwidok znajduj¹cy siê w nim.Okr¹g b³yskawicznie siê rozsuwa i oto stojê usiebie w sypialni.Uda³o siê! Wyszed³em! To OBE! Czujê siê jak dziecko.Cieszêsiê i jednoczeœnie bojê.Dwa sprzeczne uczucia, radoœæ i strach.Zupe³nie jakna pierwszej przeja¿d¿ce na karuzeli.Stopy odrywaj¹ siê od pod³o¿a.Zaczynamunosiæ siê w górê.Jak ja to robiê? Niewidoczne Podciœnienie delikatnie chwytamnie za potylicê i grzbiet.Kierujê siê w górê pod sufit.Jestem pod sufitem.Teraz ta sama Energia przyjmuje postaæ Ciœnienia podtrzymuj¹cego mnie podstropem.Jest pode mn¹, unosi mnie niczym poduszka powietrzna.Co za cudowneuczucie lekkoœci, wolnoœci! By dodaæ sobie animuszu, ostentacyjnie przenikamprzez œcianê nad drzwiami.Gdy to robiê, czujê jak moje niefizyczne cia³oobmywaj¹ wibracje.Jestem w przedpokoju.Delikatnie stukam plecami o sufit pokryty tapet¹natryskow¹.Doskonale czujê j¹ swoim nagim niefizycznym grzbietem.Kierujê siêdo du¿ego pokoju.Drzwi do niego s¹ otwarte, ale nie zni¿am lotu, mam ochotêponownie przenikn¹æ przez œcianê.Ot tak, dla zabawy.Uda³o siê! Znów poczu³emwibracje.Jestem w du¿ym pokoju.Ale zaraz! Przecie¿ to doskona³a okazja nazbieranie dowodów! Szybko, szybko, muszê zobaczyæ ¿onê i dziecko, co robi¹.Mo¿e uda mi siê nawi¹zaæ z nimi kontakt.Po powrocie wszystko sprawdzê.W ¿yciunie lata³em pod sufitem.Z tej perspektywy cale mieszkanie wygl¹da inaczej.Trudno jest rozpoznaæ szczegó³y.Dobra, po kolei, ka¿dy k¹t mieszkania!Przeszukujê dok³adnie du¿y pokój, wo³aj¹c jednoczeœnie ¿onê i dziecko poimieniu.Jednak nigdzie ich nie znajdujê.Prêdko do kuchni! Szybciej, szybciej,dlaczego tak wolno siê poruszam?! Znajdujê siê w kuchni.Dok³adnie przygl¹damsiê wszystkiemu z góry.Z tej perspektywy garnki, talerze, szklanki,przypominaj¹ p³askie kr¹¿ki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]