[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylko (dziwnarzecz!) cieñ przedmiotu martwego nie jest martwy, ale posiada ¿ycie: rusza siê,przesuwa z miejsca na miejsce, nawet myœli i objawia to za pomoc¹ rozmaitychznaków, najczêœciej - pukania.Gdy cz³owiek umrze, cieñ jego ¿yje i ukazuje siê ludziom.W naszych ksiêgachzapisano tysi¹ce podobnych wypadków.Jedne cienie upomina³y siê o jad³o, innechodzi³y po mieszkaniu, pracowa³y w ogrodzie albo polowa³y w górach z cieniamiswoich psów i kotów.Inne cienie straszy³y ludzi, niszczy³y ich maj¹tek,wypija³y ich krew, nawet poci¹ga³y ¿yj¹cych do rozpusty.Bywa³y jednak cieniedobre: matek opiekuj¹cych siê dzieæmi, poleg³ych ¿o³nierzy ostrzegaj¹cych ozasadzce nieprzyjacielskiej, kap³anów, którzy odkrywali nam wa¿ne tajemnice.Jeszcze za oœmnastej dynastii cieñ faraona Cheopsa (który pokutuje za uciskludu przy wznoszeniu piramidy dla siebie) ukazywa³ siê w nubijskich kopalniachz³ota i lituj¹c siê nad cierpieniami pracuj¹cych wiêŸniów wskaza³ im noweŸród³o wody.- Opowiadasz ciekawe rzeczy, œwiêty mê¿u - odpar³ Ramzes - pozwól wiêc, ¿e i jaci coœ powiem.Jednej nocy, w Pi-Bast, pokazano mi "mój cieñ".By³ zupe³niepodobny do mnie i nawet tak ubrany jak ja.Wnet jednak przekona³em siê, ¿e tonie jest ¿aden cieñ, ale ¿ywy cz³owiek, niejaki Lykon, nikczemny morderca megosyna.Wystêpki swoje zacz¹³ od tego, ¿e straszy³ Fenicjankê Kamê.Wyznaczy³em nagrodêza schwytanie go.Ale nasza policja nie tylko nie pojma³a go, lecz nawetpozwoli³a mu wykraœæ t¹ sam¹ Kamê i zabiæ niewinne dziecko.Dziœ s³yszê, ¿e schwytano Kamê; ale o tym nêdzniku nic nie wiem.Zapewne ¿yjena swobodzie zdrów, weso³y i zasobny w skradzione skarby; mo¿e nawet sposobisiê do nowej zbrodni!.- Zbyt wiele osób œciga tego nikczemnika, a¿eby w koñcu nie zosta³ pojmany -rzek³ Mentezufis.- A gdy raz wpadnie w nasze rêce, Egipt zap³aci mu zazgryzoty, jakie uczyni³ jego nastêpcy tronu.Wierzaj mi, panie, mo¿esz mu zgóry przebaczyæ wszystkie wystêpki, kara bowiem odpowie ich wielkoœci.- Wola³bym go sam mieæ w rêkach - odpar³ ksi¹¿ê.- Zawsze to niebezpiecznarzecz taki "cieñ" za ¿ycia!.Nie bardzo zbudowany podobnym zakoñczeniem swego wyk³adu, œwiêty Mentezufispo¿egna³ ksiêcia.Po nim wszed³ do namiotu Tutmozis zawiadamiaj¹c, ¿e Grecy ju¿uk³adaj¹ stos dla swojego wodza i ¿e kilkanaœcie libijskich kobiet zgodzi³o siêp³akaæ w czasie pogrzebowego obchodu- Bêdziemy przy tym - odpar³ nastêpca.- Czy wiesz, ¿e zabito mego syna?.Takie ma³e dziecko! Gdy nosi³em go, œmia³ siê i wyci¹ga³ do mnie r¹czki!.Niepojêta rzecz, ile nikczemnoœci mo¿e pomieœciæ ludzkie serce! Gdyby ten pod³yLykon targn¹³ siê na moje ¿ycie, jeszcze rozumia³bym, nawet przebaczy³.Alemordowaæ dziecko.- A o poœwiêceniu Sary mówiono ci, panie? - spyta³ Tutmozis.- Tak.Zdaje mi siê, ¿e by³a to najwierniejsza z moich kobiet i ¿e nies³uszniepost¹pi³em z ni¹.Ale jak to mo¿e byæ? - zawo³a³ ksi¹¿ê bij¹c piêœci¹ w stó³- a¿eby dotychczas nie schwytano nêdznika Lykona?.Przysiêgli mi na toFenicjanie.obieca³em nagrodê naczelnikowi policji.W tym musi coœ byæ!.Tutmozis zbli¿y³ siê do ksiêcia i szepn¹³:- By³ u mnie pos³aniec od Hirama, który obawiaj¹c siê gniewu kap³anów kryjesiê, zanim opuœci Egipt.Otó¿ Hiram podobno dowiedzia³ siê od naczelnikapolicji w Pi-Bast, ¿e Lykon zosta³ schwytany.Ale cicho!.- doda³ wylêknionyTutmozis.Ksi¹¿ê na chwilê wpad³ w gniew, lecz wnet siê opanowa³.- Schwytany?.- powtórzy³.- Dlaczego¿ ta tajemnica?.- Bo naczelnik policji musia³ oddaæ go œwiêtemu Mefresowi na jego rozkaz wimieniu najwy¿szej rady.- Aha.aha!.- powtarza³ nastêpca.- Zatem czcigodnemu Mefresowi inajwy¿szej radzie potrzebny jest cz³owiek tak bardzo podobny do mnie?.Aha!.Memu dziecku i Sarze maj¹ sprawiæ piêkny pogrzeb.balsamuj¹ ichzw³oki.Ale mordercê ukrywaj¹ w bezpiecznym miejscu.Aha!.I œwiêty Mentezufis jest wielkim mêdrcem.Opowiedzia³ mi dziœ wszystkietajemnice zagrobowego ¿ycia, wyt³umaczy³ mi ca³y pogrzebowy rytua³, jakbym jasam by³ kap³anem co najmniej trzeciego stopnia.Ale o schwytaniu Lykona i oukryciu tego zabójcy przez Mefresa ani wspomnia³!.Widocznie œwiêci ojcowietroskliwsi s¹ o drobne sekreta nastêpcy tronu ani¿eli o wielkie tajemniceprzysz³ego ¿ycia.Aha!- Zdaje siê, panie, ¿e dziwiæ ciê to nie powinno - wtr¹ci³ Tutmozis.- Wiesz,¿e kap³ani ju¿ podejrzewaj¹ ciê o niechêæ i maj¹ siê na ostro¿noœci.Tymwiêcej.- Co tym wiêcej?.- ¯e jego œwi¹tobliwoœæ jest bardzo chory.Bardzo.- Aha!.ojciec mój chory, a ja tymczasem na czele wojska muszê pilnowaæpustyni, a¿eby z niej piaski nie uciek³y.Dobrze, ¿eœ mi to przypomnia³!.Tak, jego œwi¹tobliwoœæ musi byæ ciê¿ko chory, gdy¿ kap³ani s¹ bardzo czuli dlamnie.Wszystko mi pokazuj¹ i o wszystkim mówi¹ wyj¹wszy tego, ¿e Mefres ukry³Lykona.- Tutmozis - rzek³ nagle ksi¹¿ê - czy i dziœ s¹dzisz, ¿e mogê rachowaæ nawojsko?.- Na œmieræ pójdziemy, tylko rozka¿.- I za szlachtê rêczysz?.- Jak za wojsko.- Dobrze - odpar³ nastêpca.- Mo¿emy teraz oddaæ ostatni¹ us³ugê Patroklesowi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]