[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeden w bliskim sąsiedztwie ampułki, drugi - igły.Mały ekran na biurku technika ożył zielonkawo.Świetlny punkcik pojawił się na nim, zbladł, został wzmocniony, znów zbladł i tak dalej.- Radioaktywność ”Proteusza” na odbiorze - powiedział technik.Carter klasnął w dłonie i odczuł satysfakcję.Jeszcze jedna przeszkoda z tych, którym nie śmiał spojrzeć w oczy, pokonana.Nie była to radioaktywność, która miała być rejestrowana, lecz radioaktywne cząstki, które same w sobie zostały zminiaturyzowane i które, z powodu swych drobnych, infraatomowych rozmiarów, mogły przejść przez zwykły czujnik, nie oddziaływąjąc nań.Te cząsteczki miały przejść najpierw przez deminiaturyzator, niezbędne zestawienie razem deminiaturyzatora i czujnika zostało jedynie zaimprowizowane podczas nerwowych godzin tego ranka.Waldo, trzymający tłok strzykawki, pchał go teraz ku dołowi z równomiernie wzrastającym naciskiem.Krucha, plastikowa bariera między ampułką a igłą pękła i po chwili na czubku igły pojawił się maleńki bąbelek.Spadł do małego pojemnika umieszczonego poniżej, drugi bąbelek i trzeci poszły w jego ślady.Tłok opadł podobnie jak poziom wody wewnątrz ampułki.Świetlny punkcik na ekranie przed oczami technika zmienił położenie.- ”Proteusz” w igle! - zawołał technik.Tłok znieruchomiał.Carter spojrzał na Reida.- W porządku? Reid skinął głową.- Możemy wprowadzać.Dwa zestawy kleszczy nachyliły strzykawkę pod ostrym kątem i Waldo znów zaczął się posuwać, tym razem w kierunku miejsca na szyi Benesa, które pielęgniarka właśnie przetarła spirytusem.Na szyi zaznaczone było małe kółko, wewnątrz tego kółka jeszcze mniejszy krzyżyk.Czubek igły zbliżał się ku środkowi tego krzyżyka.Czujniki podążały za nim.Chwila wahania, gdy czubek igły dotknął szyi.Nakłuł i wszedł na przepisaną głębokość, tłok poruszył się lekko, a technik przy czujnikach zawołał:- ”Proteusz” wstrzyknięty!Waldo wycofał się pospiesznie.Chmara czujników podjęła swą pracę, sadowiąc się nad głową i szyją Benesa.- Śledzenie! - zawołał technik od czujników i pstryknął przełącznikiem.Rozbłysło pół tuzina ekranów, każdy ze świetlnym punkcikiem w odmiennym położeniu.Informacje z tych ekranów zasilały komputer, który kontrolował olbrzymią mapę układu krążenia Benesa.Na tej mapie jasna kropka pojawiła się w tętnicy szyjnej.Do tej tętnicy został wstrzyknięty ”Proteusz”.Carter chciał się pomodlić, ale nie wiedział jak.Na mapie dystans między pozycją świetlnej kropki a pozycją krwawego skrzepu w mózgu wydawał się minimalny.Patrzył, jak zegar kontrolny przestawia się na 57, a potem nastąpił wyraźny i szybki ruch świetlnej kropki wzdłuż tętnicy, w kierunku głowy, ku skrzepowi.Zamknął na chwilę oczy i pomyślał: Proszę.Jeśli cokolwiek istnieje gdzieś nad światem, proszę.*Grant zawołał, z trudem łapiąc oddech:- Przenoszą nas w kierunku Benesa! Oni mówią, że wprowadzą nas do igły, a potem do jego szyi.A ja im powiedziałem, że trochę nami trzęsie.Ha, ha, trochę!- Dobrze - powiedział Owens.Mocował się ze sterami, próbując dostosować się do kołysania i zneutralizować jego efekty.Nie bardzo mu się to udawało.- Słuchajcie - powiedział Grant - dlaczego.dlaczego mamy zostać.wtłoczeni.do igły?- Będziemy tam bardziej ściśnięci.Wtedy przesuwanie igły nie podziała na nas tak silnie.Inna rzecz, że.hm, chcemy wpompować w Benesa tak mało zminiaturyzowanej cieczy, jak to możliwe.- O Boże - rzekła Cora.Jej włosy opadły w nieładzie.Daremnie starała się odgarnąć je do tyłu, omal się nie przewróciła.Grant spróbował ją złapać, ale Duval już trzymał ją mocno za ramię.Nierówne huśtanie ustało tak nagle, jak się zaczęło.- Jesteśmy w igle - powiedział Owens z ulgą.Włączył zewnętrzne światła okrętu.Grant spojrzał przed siebie.Niewiele widział.Roztwór soli przed dziobem zdawał się iskrzyć jak chmara robaczków świętojańskich.Daleko w górze i daleko w dole widniała odległa krzywizna czegoś, co świeciło dużo jaśniej.Ścianki igły? Nagle poczuł niepokój.Odwrócił się do Michaelsa.- Doktorze.Oczy Michaelsa były zamknięte.Otworzyły się z ociąganiem, a głowa zwróciła się w kierunku głosu.- Tak, panie Grant?- Co pan widzi?Michaels popatrzył przed siebie, nieznacznie rozłożył ręce i odpowiedział:- Iskierki.- Dostrzega pan coś wyraźnie, czy wszystko wydaje się tańczyć dookoła?- Tak.Rzeczywiście tańczy.- Czy to znaczy, że miniaturyzacja zaatakowała nasze oczy?- Nie, nie, panie Grant - Michaels westchnął ze znużeniem.- Jeśli martwi się pan, że pan ślepnie, proszę o tym zapomnieć.Niech pan rozejrzy się wokół siebie, tu, w ”Proteuszu”.Niech pan spojrzy na mnie.Czy coś tutaj wygląda nie tak?- Nie.- Bardzo dobrze.Widzi pan zminiaturyzowane fale świetlne za pomocą zminiaturyzowanej siatkówki oka.Wszystko w porządku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]