[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Według mego głębokiego przekonania było tu jądro innego rodzaju ciemności.Zbudowana na miejscu dawnej gazowni Chelsea Marina przeznaczona była dla wysokiej klasy profesjonalistów, gorliwie strzegących swoich plemiennych totemów – prywatnej edukacji, kultury obiadów proszonych i wstrętu do „niższych” warstw: handlowców z City, doradców finansowych, producentów przemysłu fonograficznego oraz lumpen-inteligencji felietonistów i specjalistów od reklamy.I choć do tej fobii nie wolno było się przyznawać, to wszyscy kandydaci należący do tych kategorii zostaliby odrzuceni przez komitet mieszkańców, chociaż prawdę mówiąc większość z nich uznałaby osiedle Chelsea Marina za zbyt skromne i układne jak na ich frymuśne gusty.Kay chodziła po holu, rozmawiając przez komórkę, a ja zastanawiałem się, jak udało jej się dopasować do tej enklawy mieszczańskiej przyzwoitości.Beształa nieszczęsną rejestratorkę szpitalną, podnosząc głos do wrzasku straganiarki, gdy opisywała urazy mojej klatki piersiowej i prawdopodobne uszkodzenia mózgu.Przez cały czas patrzyła z zachwytem na swoje odbicie w lustrze przy wieszaku.Gdy nalewała whisky do szklaneczki, zauważyłem mocno poobgryzane paznokcie i wydatny nos, w którym zapewne dłubała od dzieciństwa.– Doktor Gould jest już w drodze.– Usiadła na poręczy fotela i badawczo spojrzała mi w oczy, przysuwając się przy tym.– Właściwie wyglądasz już lepiej.– W porządku.Byle dalej od tego sądu.– Pokazałem na wykuszowe okno.– A więc to jest Chelsea Marina.Wygląda bardziej na.– Fulham? To jest Fulham.„Chelsea Marina” to kant biura nieruchomości.Domy w sam raz na kieszeń ciułaczy średniego szczebla kierowniczego.– A sama Marina?– Ma rozmiar sedesu i taki sam zapachu.– Uniosła głowę, jakby doleciał ją smród obrzydliwych miazmatów wydzielających się z wody przystani.– Całą dzielnicę zbudowano z myślą o solidnej klasie średniej, ale zamieniła się w kosztowny slums.Nie ma tu dodatkowych korzyści City, nie ma akcji ani korporacyjnych kart kredytowych.Wielu z nas naprawdę ledwie wiąże koniec z końcem.Właśnie dlatego postanowiliśmy coś z tym zrobić.Przeprowadzamy serię demonstracji ulicznych.– Problem polega na tym, że wszystkie ulice prowadzą do sądu.– Jakoś sobie z tym radzimy.Pamiętaj, że policja jest neutralna – nienawidzi wszystkich.Przestrzeganie prawa nie ma nic wspólnego z byciem dobrym obywatelem.Chodzi o to, żeby nie przeszkadzać policji.– Mądra rada.– Złapałem się na tym, że oddycham za głęboko i wypuściłem powietrze z płuc.– Naucz się zasad, a dasz sobie radę ze wszystkim.– To zawsze jest wstrząs dla klasy średniej.– Przejechała palcem po zakurzonym blacie stolika, jak bakteriolog zaskoczony tym, co wyrosło na płytce Petriego.– Co się stało w Olympii?– Nic.– poczekałem, aż Kay usadowi się na kanapie gotowa do wysłuchania mojej opowieści i zdałem sobie sprawę, jak bardzo ta silna i atrakcyjna kobieta jest samotna.Kusiło mnie, żeby opisać moje poszukiwania zamachowca z Heathrow, ale na to była trochę zbyt czujna.Słyszała moje zeznanie przed sądem pokoju i prawdopodobnie uznała, że jestem zaangażowany w ruchy protestacyjne na znacznie poważniejszym poziomie.– Wystawa kotów – to brzmi trywialnie – powiedziałem obronnym tonem – ale sprawa trafiła na pierwsze strony gazet.Nie spodziewano się tego, że ludzie zaczęli myśleć.– Słusznie.– Pokiwała energicznie głową.– Musimy zaniepokoić ludzi.Nie wystarczy samo głębokie przekonanie – wtedy myślą, że jesteś jakimś marudnym trockistą albo innym stukniętym czubkiem.Trzeba nadstawić karku.Ja spróbowałam i jeden Bóg wie, jaką cenę za to zapłaciłam.Wskazałem szklanką na plakaty wiszące na ścianach.– Jesteś krytykiem filmowym?– Wykładam teorię filmu w South Bank University.A raczej wykładałam.– Kurosawa, Klimow, Bresson.?– To ostatni rzut na taśmę.Potem była już tylko komercja.– Zgadza się.– Nadszedł czas pożegnania, ale trudno mi było podnieść się z fotela.Whisky tłumiła ból, dopóki siedziałem.Przyjrzałem się tytułom na setkach kaset wideo upchniętych na półkach za biurkiem.– Nie masz żadnych filmów amerykańskich?– Nie lubię komiksów.– A czarny film?– Czerń to bardzo sentymentalny kolor.Można pod nim ukryć każdą brednię.Kino hollywoodzkie jest śmieszne, jeśli twój pomysł na rozrywkę to zjedzenie hamburgera i popicie go koktajlem mlecznym.Ameryka wymyśliła filmy, więc nie będzie musiała dorosnąć.My mamy gniew, depresje i kryzys wieku średniego.Oni mają Hollywood.– Dobrze im służy.– Wskazałem na skoroszyty leżące na stoliku.– Projekty scenariuszy?– Moich studentów.Pomyślałam, że potrzebna im jest wycieczka w rzeczywistość.Wokół jest za dużo żargonu – „voyeuryzm i samcze spojrzenie”, „niepokoje kastracji”.Marksistowska nowomowa teoretyczna gryzie własny ogon.– Ale ty ich wyleczyłaś?– Kazałam im wziąć kamery do sypialni i zrobić film porno.Pierdolenie to jest to, co robią w wolnym czasie, więc dlaczego nie mieliby popatrzeć na to przez obiektyw kamery? Nie dowiedzą się wiele o seksie, ale sporo o filmie.– I sprawiło im to przyjemność?– Uwielbiali to, ale dziekan był innego zdania.Zostałam zawieszona do czasu, gdy przemyślą, co ze mną zrobić.– No to mają o czym myśleć.– Też tak uważam.A skoro mam tyle wolnego czasu, postanowiłam rozpocząć rewolucję.– Rewolucję? – udawałem, że mi zaimponowała.Wyglądała na poirytowaną i sfrustrowaną.Patrzyła na wystrzępiony dywan jak aktorka, której zabrakło publiczności.Rewolucja, gdy już do niej dojdzie, będzie na pewno materiałem na dobry scenariusz.– Dałaś dziś rano dobry występ – powiedziałem.– Prawdę mówiąc, byłem zdziwiony, że uznali cię za winną.A ukaranie grzywną kogoś, kto niesie kapłańską posługę.– Stephen Dexter? To wikary w Chelsea Marina.Nie jestem pewna, czy to równoznaczne z kapłańską posługą.– Więc protest w Shepherd’s Bush był zorganizowany na tle religijnym?– Nie ze względu na Stephana.Biedak, należy to tego typu kapłanów, którzy wątpienie w Boga uważają za swój obowiązek.Ale to sprawia, że jest przydatny, szczególnie podczas demonstracji.– A szkody w wysokości dwudziestu siedmiu funtów? Podpaliliście kosz na śmieci?– Zdarliśmy kilka plakatów.– Wzdrygnęła się z nieudawanym wstrętem.– Zgnilizna.– Piekielna?– Na swój sposób.W każdym razie bardzo uwodzicielska.– W centrum handlowym? Co to było? Czytelnia dla zwolenników wiwisekcji?– Nie, biuro podróży.– Uniosła brodę, patrząc na mnie.– Tak się składa, że jesteśmy przeciwni samej koncepcji turystyki.– Dlaczego?– Turystyka to środek odurzający.Wielkie oszustwo, które daje ludziom złudzenie, że w ich życiu dzieje się coś ciekawego.To gra w komórki do wynajęcia, tyle że na odwrót.Za każdym razem, gdy muzyczka przestaje grać, ludzie wstają i tańczą wokół kuli ziemskiej, a do kręgu dodawane są nowe krzesła, nowe Mariny, nowe hotele Marriotta, więc wszyscy myślą, że wygrali.– Myślisz, że to jeszcze jeden szwindel?– Stuprocentowy.Współcześni turyści podróżują donikąd.– Była pewna siebie jak wykładowca, któremu słuchacze nie przerywają wykładu.Rozwodziła się z żarliwością
[ Pobierz całość w formacie PDF ]