[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gwałtownie skinął głową.- Tak, proszę pana, ale.- Zawracasz mi głowę, bo wiesz, że jestem zajęty? Diabeł cię kusi?- Nie, proszę pana, ale.- To po co tu przyłazisz i nie zostawiasz mnie w spokoju?- Na pewno właśnie tak bym zrobił, proszę pana, ale najpierw może by pan pozwolił mi powiedzieć, z czym tutaj przyszedłem.- Powiedz i idź do cholery!Beckum przełknął ślinę.Przestał dzwonić zębami, ale z kolei kolana zaczęły mu się trząść.- Ja i Briscoe zamiataliśmy podwórze od frontu, żeby było czyściutkie, zawsze się bierzemy do podwórza, gdy nie mamy nic pilniejszego do roboty, bo cały dzień się uwijamy, jak nam pan przykazał.- Już mi to mówiłeś - krzyknął zniecierpliwiony Grady.- Cóż ty sobie myślisz? Przyłazisz tutaj i w kółko powtarzasz byle co!- Mam tylko jedną rzecz do powiedzenia, proszę pana, i nic poza tym.Ja i Briscoe.- I co dalej?- Ja i Briscoe zamiataliśmy podwórze od frontu, żeby było czyściutkie, zawsze się bierzemy do podwórza.- przerwał i zerknął na Grady’ego.- No i kiedyśmy się tak uwijali; jeden biały pan zajechał wielkim autem i zatrzymał się na podjeździe.Zawołał mnie i Briscoe’a i powiedział nam, że chce się z panem zobaczyć.Dlatego przyszedłem tutaj i przeszkadzam panu, co już raz zrobiłem, bo ten biały pan na dole w swoim aucie bez przerwy się domaga, żebym tu przyszedł i powiedział, że się chce z panem zobaczyć.Nie jest to wcale moja wina, że musiałem przyjść i zawracać panu głowę, bo ten biały pan powiada.- Czego on chce?- Nic z niego nie można wydobyć, tylko tyle, że chce się z panem zobaczyć.- Kto to jest?- Nazywa się Skeeter Wilhite.Grady był zdziwiony i zły.- Ten drań.- urwał i spojrzał w stronę schodów, jakby Skeeter czekał tam na niego.Znów popatrzył na Beckuma.- Dawno czeka? - spytał rzeczowym tonem.- Od chwili, jak przyszedłem tu po raz pierwszy i próbowałem panu o nim powiedzieć.To nie moja wina.Nie chciałem tu przyjść, ale on mnie zmusił.- No dobra - odparł Grady niecierpliwym gestem odprawiając Beckuma.- Uciekaj stąd.Beckum co sił w nogach pobiegł korytarze w stronę schodów.Grady wolno zamknął drzwi i przez chwilę stał oparty o nie.Bez słowa przeszedł koło Lucjany, otwarł szerokie drzwi na werandę i spojrzał na podjazd, gdzie stał okazały czarny samochód Skeetera Wilhite’a.- Co się stało, Grady? - spytała Lucjana.Nie odpowiedział, tylko potrząsnął głową.Nie chciał zobaczyć się ze Skeeterem Wilhite’em i był zły, że widzi jego wóz przed domem.Wiedział, czego Skeeter chce.Pieniędzy.Dotąd zawsze spokojnie czekał, aż Grady poszedł do banku w Maguffin i wziął pożyczkę pod zastaw hipoteczny, ale tym razem Skeeter wygrał dwa tysiące pięćset dolarów i publicznie oświadczył, że jest to za duża suma, by mógł ją skredytować.Grady więc przyrzekł, że postara się o gotówkę i spłaci dług nie później niż dzisiaj w południe.Ale zapomniał o tym w czasie burzliwych wydarzeń porannych, południe minęło i było już po drugiej.Przez dwa lata Grady stale przegrywał w lokalu Skeetera.Teraz nadeszła chwila, kiedy nie stać go było ani na przegranie pieniędzy, ani na zaciągnięcie pożyczki.Skeeter był wytrwałym i sprytnym graczem.Wiedział, że zbliża się chwila, kiedy Grady nie zdoła zdobyć nawet jednego dolara, postanowił więc jak najprędzej wydusić z niego, ile tylko się da.W ciągu dwóch lat zrobił ciężkie pieniądze, prowadząc dom gry i bar tuż na granicy miasta Maguffin.Jeden Grady w tym czasie przepuścił u Skeetera prawie pięćdziesiąt tysięcy dolarów, a sporo innych mieszkańców hrabstwa straciło tam tyle samo.Ilekroć dawały się słyszeć skargi, że Skeeter oszukuje w grze, natychmiast podwyższał sumę łapówek, jakie płacił co miesiąc.Na wszelki wypadek nosił automatyczny pistolet w kaburze pod pachą marynarki każdego ze swych kosztownych garniturów, za które płacił po dwieście dolarów.Grady odszedł od drzwi na werandę i zaczął nerwowo spacerować po pokoju.Po chwili stanął przed Lucjana i spojrzał na nią bezradnie.- Nie wiem, co zrobić, Lucjano - powiedział.- Znalazłem się w paskudnej sytuacji.Muszę natychmiast wydostać skądś pieniądze - skinął głową w stronę drzwi na werandę.- Skeeter Wilhite czeka na podwórzu, a ja nie mam ani centa, by spłacić mu dług.Próbowałem nakłonić go, żeby zgodził się na parę dni zwłoki, ale on tam czeka na żywą gotówkę.Muszę coś zrobić, Lucjano.Skeeter nie da się spławić.Nie ustąpi.Ciężko osunął się na krzesło, ręce mu opadły.- Czy masz jakieś pieniądze, które mogłabyś mi dać, Lucjanko? Potrzebuję dwa tysiące pięćset dolarów.Bank mi już nic nie da.- Wiesz, Grady, że nie mam pieniędzy - odparła szybko.Nagle zrobiło jej się żal Grady’ego.- W życiu nie miałam tyle pieniędzy.- A gdybyś zatelegrafowała do rodziny w Savannah? - spytał z nutą nadziei.- Nie przyślą, Grady.Nawet gdyby mieli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •