[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na miejsce ostatniego spoczynku odprowadzali Phillipe'a tylko Lewis, Catherinei Jacques Solal.Inni znajomi nie chcieli uczestniczyæ w pogrzebie samobójcyoskar¿onego o morderstwo.Okaza³o siê jednak, ¿e przysz³o wiele obcych osób.Solal przysun¹³ siê doLewisa i szturchn¹³ go.- Co?- Tam, pod drzewem.Sta³ daleko, za marmurowym grobowcem.Twarz zas³oni³ grubym, czarnym szalikiem,kapelusz o szerokim rondzie opuœci³ na same brwi.Wielka ma³pa.Catherine te¿j¹ dostrzeg³a i zaczê³a dr¿eæ ze strachu.To niesamowite, ¿e ma³pa przysz³azobaczyæ sk³adanie Phillipe'a do grobu.Co czu³a? Udrêkê? Winê?Wiedzia³a, ¿e j¹ dostrze¿ono, odwróci³a siê i odesz³a, pow³Ã³cz¹c nogami.Nicnie mówi¹c, Jacques Solal ruszy³ za ni¹ w pogoñ.Po chwili zniknêli wœnie¿ycy.Po powrocie na Quai de Bourbon Catherine i Lewis nie rozmawiali o tym.Analizynie mia³y sensu, ¿ale nic by nie da³y.Phillipe nie ¿y³.Z nim umar³a ichwspólna przesz³oœæ.Ostatni rozdzia³ ich wspólnego ¿ycia przekreœli³ ca³kowiciewszystko poprzednie, tak i¿ nie pozosta³o im ¿adne wspomnienie, które moglibyprzywo³ywaæ z radoœci¹.Phillipe mia³ straszn¹ œmieræ, po¿era³ w³asne cia³o ikrew, byæ mo¿e œwiadomoœæ winy i zepsucia przyprawi³a go o ob³êd.W milczeniu op³akiwali stratê, nie tylko Phillipe'a, lecz i w³asnejprzesz³oœci.Lewis rozumia³ teraz niechêæ Phillipe'a do pozostawania przy ¿yciupo tak okropnym doznaniu.Zadzwoni³ Solal.Zadyszany i podniecony, wyraŸnie zadowolony z siebie.- Halo, Lewis! Dowiedzia³em siê, gdzie mieszka nasz przyjaciel, znalaz³em go!Jestem na Dworcu Pó³nocnym.- Wspaniale.Ju¿ jadê.Wezmê taksówkê.- Jest w piwnicy domu przy Rue des Fleurs szesnaœcie.Poczekam tam na ciebie.- Nie idŸ tam, Jacques.Zaczekaj na mnie!Telefon brzêkn¹³ i Solal umilk³.Lewis siêgn¹³ po p³aszcz.- Kto to by³?Zapyta³a, lecz nie pragnê³a wiedzieæ.- Nie martw siê.Zaraz wrócê.- Zabierz szalik - powiedzia³a.- Jeszcze siê przeziêbisz.Zostawi³ j¹ patrz¹c¹na okryt¹ noc¹ Sekwanê.Na Rue des Fleurs nie zobaczy³ nigdzie Solala, lecz œwie¿e œlady na œnieguprowadzi³y do frontowych drzwi domu numer szesnaœcie, a stamt¹d na ty³budynku.Lewis uœwiadomi³ sobie, ¿e nie zabra³ broni.Mo¿e lepiej bêdzie, jeœliwróci, znajdzie ³om, nó¿ lub cokolwiek.W tym momencie otworzy³y siê drzwi iukaza³ siê nieznajomy ubrany w znajomo wygl¹daj¹cy p³aszcz.Lewis przylgn¹³ domuru, maj¹c nadzieje, ¿e ma³pa go nie dostrze¿e.Zwierzê mia³o jednak innezmartwienia.Sta³o w drzwiach z ca³kowicie ods³oniêt¹ twarz¹ i w œwietleksiê¿yca, odbijaj¹cym siê od œniegu, Lewis dostrzeg³ po raz pierwszy wyraŸniejego rysy.By³o œwie¿o ogolone, w mroŸnym powietrzu czuæ by³o wodê koloñsk¹.Skórê mia³o ró¿ow¹ jak brzoskwinia.Lewis pomyœla³ o otwartej brzytwie.Zwierze wci¹ga³o skórzane rêkawiczki na szerokie, ostrzy¿one d³onie i lekkopokas³ywa³o.Ta istota pragnê³a byæ cz³owiekiem! Naœladowa³a po swojemu idea³,jakim by³ dla niej Phillipe.Teraz, pozbawiona nauczyciela, œmieszna inieszczêœliwa, próbowa³a sama stawiæ czo³a œwiatu.Nie mia³a innego wyjœcia,nie mog³a ponownie staæ siê beztroskim zwierzêciem.Umieszczona w pu³apcenowej osobowoœci musia³a prowadziæ ¿ycie, którego smaku nie potrafi³a siêwyrzec.Nie patrz¹c w stronê Lewisa, spokojnie zamknê³a za sob¹ drzwi iprzesz³a podwórko drobnymi krokami.Lewis odczeka³ chwile w cieniu, ledwo oddychaj¹c.Zwierze nie wraca³o,oœmieli³ siê wiec wyjœæ z kryjówki.Drzwi do piwnicy nie by³y zamkniête.Uderzy³ go odór, md³y, s³odki zapach gnij¹cych owoców, zmieszany z wod¹koloñsk¹; zoo po³¹czone z buduarem.Zszed³ po œliskich, kamiennych stopniach i dotar³ do drzwi.Te tak¿e by³yotwarte, za nimi œwiat³o ¿arówki ukazywa³o dziwn¹ scenê.Pod³ogê pokrywa³ wielki, zniszczony dywan perski; mebli by³o ma³o; ³Ã³¿koniedbale zaœcielone kocami i poplamion¹ narzut¹; szafa wypchana ubraniami,mnóstwo owoców, niektóre le¿¹ce na pod³odze; kosz wype³niony s³om¹ icuchn¹cymi odchodami.Na œcianie wielki krucyfiks.Na kominku wspólnafotografia Catherine, Lewisa i Phillipe'a.W zlewie przybory do golenia.Myd³o,pêdzel, brzytwa.Œwie¿e mydliny.Na szafce stosik pieniêdzy le¿¹cych beztroskoobokstrzykawek i wielu buteleczek.W kryjówce zwierzêcia by³o ciep³o; mo¿e ws¹siedniej piwnicy mieœci³ siê piec ogrzewaj¹cy ca³y dom.Nikogo nie by³o.Nagle rozleg³ siê jakiœ ha³as.Lewis odwróci³ siê do drzwi, spodziewaj¹c siê ujrzeæ w nich ma³pê zwyszczerzonymi zêbami i szaleñczymi oczami.Straci³ jednak orientacjê; odg³osydochodzi³y nie od drzwi, lecz z szafy.- Solal?Z szafy wypad³ mê¿czyzna.Twarz pokrywa³a mu jedna straszliwa rana.Ma³pazerwa³a miêœnie z koœci.Lewis uklêkn¹³ przy Solalu; mia³ silne nerwy.Podczaswojny, sprzeciwiaj¹c siê uczestnictwu w walkach ze wzglêdu na kwestiesumienia, s³u¿y³ ochotniczo w szpitalu wojskowym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]