[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Max przerwa³, œmiej¹c siê pod nosem - W takim razie nie rozumiem,czemu zabrali mi te ksi¹¿ki.Skoro sam¹ wiedz¹ nie mogê im zaszkodziæ, równiedobrze mogliby mi je podarowaæ.Przecie¿ i tak pamiêtam wszystko, o czym tampisano.- Nie w¹tpiê - odpar³ Sam - Z pewnoœci¹ znasz ogólne teorie, mo¿e kilka z metod.Lecz brakuje ci ca³ych kolumn liczb, wyliczeñ, równañ i tabel, które s¹niezbêdne w czasie lotu.O to im g³Ã³wnie chodzi.- Sk¹d¿e znowu! - zaperzy³ siê Max - Znam te rachunki.znam na pamiêæ ca³¹ksi¹¿kê.Zmarszczy³ czo³o i zacz¹³ recytowaæ.- "Strona 272.Rozwi¹zania równañ wed³ug metody Ricardo.Wyrzuci³ jednymtchem ca³¹ seriê siedmiocyfrowych liczb i symboli.San przygl¹da³ siê mu zrosn¹cym os³upieniem, a¿ wreszcie przerwa³.- Skoro masz taki talent, mo¿e powinniœmy pos³aæ do diab³a pierwotne plany ispróbowaæ innych mo¿liwoœci.- O czym myœlisz?- Hm.pierwszy pomys³ nie by³ wcale a¿ taki z³y.w dodatku by³a topierwsza rozs¹dna myœl, jaka mi wpad³a do g³owy od chwili, gdy siê tuznalaz³em.Dziêki twojej niezwyk³ej pamiêci nasze szansê wzrastaj¹.Choæorientowa³eœ siê w ¿argonie pok³adowym, mia³em jeszcze pewne w¹tpliwoœci.Terazmogê powiedzieæ, ¿e ju¿ siê ich pozby³em.- Przestañ wreszcie z tymi zagadkami! Mów po ludzku!- W porz¹dku.Karty na stó³.Rozejrza³ siê wokó³, pochyli³ siê w stronê Maxa i zacz¹³ mówiæ jeszcze ciszej,ni¿ dotychczas.- WeŸmiemy twoje pieni¹dze, po czym roztrwonimy pewn¹ czêœæ.oczywiœcie zzachowaniem wszelkich ostro¿noœci.Za to, gdy "Asgard" wystartuje, bêdziemynale¿eli do za³ogi.- W jakim charakterze?.Praktykantów? Przecie¿ nie mamy nawet najbardziejelementarnych wiadomoœci, którymi dysponuje ka¿dy uczniak pierwszej klasy.Gdzie siê podziejemy do przysz³ego wtorku? Poza tym jesteœ za stary naczeladnika.- Poruszaj trochê g³Ã³wk¹, ch³optasiu.Mamy wystarczaj¹co du¿o pieniêdzy, abyzap³aciæ za wykszta³cenie jednego z nas.o drugim mo¿na zamilczeæ.Poza tymna "Asgardzie" nikt nie zwraca na nie najmniejszej uwagi.A zatem.co innegopozostaje?.Jesteœmy przecie¿ wykszta³conymi astronautami… cz³onkami gildiii mamy w rêkach odpowiednie papiery.Mucha nie siada!Max pomyœla³, ¿e w³aœnie przed paroma godzinami pañskim gestem odrzuci³ szansêdarmowego wykszta³cenia, a teraz miesza siê w nies³ychan¹ aferê.Czy warto?.- A jak zamierzasz zabraæ siê do tego?Na pocz¹tku Sam wynaj¹³ skromny pokoik nad lokalem Percye'a.Wychodzi³ stamt¹dpo wielokroæ, nie mówi¹c, dok¹d i po co, a wraz z nim ubywa³y pieni¹dze Maxa.Gdy zaniepokojony w³aœciciel nieœmia³o zaprotestowa³, Sam odpar³ zmêczonymg³osem.- Czego ty w³aœciwie chcesz, ch³opcze? Czy mam ci daæ w zastaw serduszko? Amo¿e chcesz w³Ã³czyæ siê razem ze mn¹ i jeszcze bardziej powik³aæ sprawy, któreju¿ w tej chwili s¹ wystarczaj¹co skomplikowane! A mo¿e wyobra¿asz sobie, ¿esam zdo³asz przepchn¹æ ten biznes? Owszem, to ty dajesz pieni¹dze, prawda.Aleja nakrêcam interes.W ten sposób wygl¹da nasze partnerstwo, zapamiêtaj!Gdy Sam wyszed³ po raz pierwszy, Max odlicza³ ka¿d¹ sekundê, lecz dziwnyprzyjaciel wróci³.Pewnego razu przyprowadzi³ jak¹œ star¹, grub¹ kobietê, która zmierzy³a Maxatakim wzrokiem, jakby mia³a przed sob¹ barana na sprzeda¿.Nie przedstawionojej, tylko Sam rzuci³ dziwne pytanie.- I jak?.S¹dzê, ¿e broda mog³aby mu nieco pomóc.Obejrza³a Maxa wpierw zjednej, póŸniej z drugiej strony.- Nie.to by³by najgorszy numer.Po czym dotknê³a g³owy ch³opaka wilgotnymi, zimnymi palcami.Kiedy Max rzuci³siê pod œcianê, napomnia³a go ³agodnie.- Ej ¿e, s³odziutki ty mój.Ciocia Becky musi trochê popracowaæ nad tw¹buŸk¹.Nie.najlepiej bêdzie uj¹æ mu nieco w³osów ze skroni, przerzedziæ nagórze i zrobiæ lekk¹ ³ysinkê.oprócz tego przyda³oby siê kilka zmarszczeknad oczami.Hm.To chyba wszystko.Lepiej nie przesadzaæ.Gdy wiedŸma skoñczy³a sw¹ robotê, Max wygl¹da³ dziesiêæ lat starzej.Beckyzapyta³a tylko, czy powinna zlikwidowaæ cebulki, czy raczej wola³by zachowaæswój zwyk³y skalp.Poniewa¿ Sam spieszy³ siê i nie chcia³ wszczynaæ dyskusji, baba wrêczy³a mujak¹œ buteleczkê.- Tutaj masz kochanie "Cudowny eliksir na porost w³osów".Koszty wkalkulowane whonorarium.nie ma tu nic, poza spirytusem.Kiedy zechcesz mieæ bujn¹ szopê,natrzyj sobie ³ysinê, a pobudzone cebulki zaczn¹ pracowaæ w wariackim tempie.Jesteœ jeszcze za m³ody, aby ca³e ¿ycie œwieciæ ³ysin¹.Max odda³ jej buteleczkê - albo da mu gwarancjê ca³oœci fryzury, albo nici zhonorarium.W koñcu doszli do zgody.Sam zabra³ mu tak¿e dowód osobisty, a gdy wróci³ z kolejnej wyprawy, œciska³ wd³oni zupe³nie inny.Max nosi³ swe zwyk³e nazwisko, lecz by³ starszy, numer ewidencyjny by³ ten sam,ale zawód fa³szywy, odciski palców by³y oczywiœcie jego w³asne, jednak adreszupe³nie inny.W³aœciciel obejrza³ dokument z ¿ywym zainteresowaniem.- Wygl¹da jak oryginalny.- Oczywiœcie.Cz³owiek, który siê tym zajmuje, robi same "prawdziwe" dokumenty,ale ¿¹da tak¿e prawdziwych pieniêdzy.Wieczorem wróci³ Sam z ksi¹¿k¹ pt."Ekonomia statku kosmicznego", opatrzon¹pieczêciami Gildii Stewardów, Kucharzy i Rachmistrzów.- Radzi³bym ci posiedzieæ dziœ w nocy nad tym dzie³em.W³aœciciel tej ksi¹¿kina razie œpi, ale w¹tpiê, czy potrwa to d³u¿ej, ni¿ dziesiêæ godzin, choæ Percydobrze siê spisa³, wal¹c go w podbródek.Chcesz œrodek orzeŸwiaj¹cy?- Chyba nie bêdzie mi potrzebny.Max obejrza³ ksi¹¿kê.By³a œwietnie wydana i w dodatku nie nale¿a³a do cienkich.Mimo to zd¹¿y³ j¹przeczytaæ, zanim wybi³a pi¹ta rano
[ Pobierz całość w formacie PDF ]