[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedzianopowszechnie, ¿e gniazdo anarchii by³o stare, a domy, nadgryzione zêbem czasu,zmieni³y siê w ruinê, niemniej jednak to, co wydarzy³o siê tej letniej nocyzdziwi³o wszystkich, ze wzglêdu na sw¹ jednolitoœæ.Nie da siê ukryæ, i¿zdarzenie to by³o nad wyraz osobliwe, pomimo i¿ na pozór wydawa³o siê proste.Bez ostrze¿enia bowiem, o nieokreœlonej konkretnie godzinie (wiadomo jedynie,¿e po pó³nocy) wszystkie domy stoj¹ce przy Ulicy, naruszone nieub³aganymczasem, burzami i ¿ar³ocznym robactwem, zmieni³y siê w stertê gruzów; pokatastrofie przy Ulicy nie pozosta³ nawet jeden ca³y budynek - zachowa³y siêtylko dwa samotne, ¿a³osne kominy i fragment mocnego ceglanego muru.Nikt nie wyszed³ ¿ywy z ruin.Poeta i wêdrowiec, którzy wraz z t³umem gapiów znajdowali siê w miejscukatastrofy opowiadali dziwne historie.Poeta twierdzi³, ¿e noc¹, na wielegodzin przed œwitem, w œwietle ³ukowych lamp widzia³ jakby zamazane, obskurne,odra¿aj¹ce ruiny; i ¿e przed brzaskiem zdo³a³ dostrzec nak³adaj¹cy siê na niezupe³nie inny obraz.Opisa³ go jako sk¹pane w blasku ksiê¿yca schludnieutrzymane domy, przy których wznosi³y siê majestatyczne wi¹zy, dêby i klony.Wêdrowiec zaœ, ¿e zamiast uporczywego smrodu unosz¹cego siê zwykle w tymmiejscu czu³ wyraŸny, aromatyczny zapach kwitn¹cych ró¿.Czy¿ jednak sny poetówi opowieœci wêdrowców nie s¹ jednakowo k³amliwe?S¹ tacy, którzy twierdz¹, ¿e rzeczy i miejsca maj¹ dusze i ci, którzy uwa¿aj¹,¿e tak nie jest; ja nie bêdê wypowiada³ siê na ten temat, ale opowiedzia³em wamo Ulicy.Alchemik( The Alchemist )Wysoko, na poroœniêtym traw¹ wierzcho³ku wzgórza, którego zbocza i podstawêporastaj¹ leœne ostêpy z pokrzywionymi, posêpnymi drzewami, stoi starezamczysko moich przodków.Od stuleci jego blanki i krenele spogl¹da³y ponuro nadzik¹ i surow¹ okolicê woko³o, pe³ni¹c funkcje siedziby i warowni dumnego rodu,którego szlachetna linia starsza jest nawet ni¿ poroœniête mchem zamkowe mury.Owe stare, nadgryzione zêbem czasu wie¿yce sk³ada³y siê ongi, jeszcze w czasachfeudalizmu, na jedn¹ z najbardziej przera¿aj¹cych i strasznych fortec w ca³ejFrancji.Z jego machiku³owych gzymsów i podwy¿szonych blanków odpierano atakibaronów, hrabiów, a nawet królów, na tyle skutecznie, ¿e jego przestronnekomnaty nigdy nie rozbrzmiewa³y echem kroków najeŸdŸców.Jednak w miarê up³ywuczasu wszystko siê zmieni³o.Lata chwa³y nale¿a³y ju¿ do przesz³oœci.Ubóstwogranicz¹ce z nêdz¹ w po³¹czeniu z dum¹ naszego imienia nie pozwalaj¹c¹ naz³agodzenie tego stanu poprzez prowadzenie kupieckiego trybu ¿ycia sta³o siêprzyczyn¹, i¿ moi przodkowie nie zdo³ali utrzymaæ posiad³oœci w stanie dawnejchluby i chwa³y, zaœ odpadaj¹ce od gzymsów kawa³ki kamieni, chwasty pieni¹cesiê w parkach, wysch³a fosa, Ÿle wybrukowane dziedziñce i chyl¹ce siê kuupadkowi zewnêtrzne wie¿e, podobnie jak zapadaj¹ce siê posadzki, z¿arta przezkorniki boazeria i wyblak³e gobeliny - wszystko to zdawa³o siê opowiadaæposêpna historiê o czasach minionej œwietnoœci.W miarê up³ywu wieków najpierwjedna, potem zaœ druga z czterech wieŸ zosta³a opuszczona i pozostawiona, byobróciæ siê w ruinê.Ma koniec nieliczni ju¿ potomkowie potê¿nych ongi w³adcówmaj¹tku zagnieŸdzili siê w ostatniej wie¿y.To w³aœnie w jednej z ogromnych komnat owej wie¿y przyszed³em na œwiat ja:Antoine, ostatni z nieszczêsnych, przeklêtych hrabiów de C., 90 d³ugich lattemu.W tych murach i poœród mrocznych, cienistych ostêpów leœnych, dzikichw¹wozów i grot na zboczu wzgórza poni¿ej, spêdzi³em pierwsze lata megoburzliwego ¿ycia.nie zna³em moich rodziców.Ojciec zgin¹³ w wieku lat 52 zabity przez kamieñ,który jakimœ sposobem odpad³ od gzymsu jednej z opuszczonych wie¿, na miesi¹cprzed moim przyjœciem na œwiat.Matka umar³a w po³ogu, a opiekê nade mn¹ i moj¹edukacj¹, przej¹³ ostatni z zamkowych s³ug, stary, wierny cz³ek o wybitnejinteligencji, którego imiê brzmia³o, jak pamiêtam, Pierre [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •