[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otworzy³ usta w proteœcie, ale jego cia³o zwiotcza³o.Pierœ muznieruchomia³a, g³owa opad³a do przodu.Dima z³¹czy³ d³onie, znalaz³ w³aœciwemiejsce u podstawy mostka i mocno nacisn¹³.W g³owie rozbrzmiewa³a mupiosenka, któr¹ œpiewali na szkoleniu z pierwszej pomocy, ¿eby z³apaæ rytm: „Wprzód, w ty³, w przód, w ty³, kobiety lubi¹ to".Mieli œpiewaæ: „Naprzód,naprzód, ojczyzna wzywa nas!", ale zamkniêci na trzy lata w namiotach wolelipierwsz¹ wersjê.Otworzy³ usta Kafarowa, zatka³ mu nos, dmuchn¹³ trzy razy,znów nacisn¹³.Nic.Na zewn¹trz rozleg³a siê trzecia eksplozja, tym razemg³oœniejsza, i wszystkie œwiat³a w bunkrze zgas³y.Dimê spowi³a ca³kowitaciemnoœæ.Najwiêksze si³y zbrojne œwiata skoncentrowa³y tu tak¹ si³ê ognia, a jegozdobycz zmar³a po prostu na atak serca.48Biegn¹c w stronê budynku, B³ackburn mia³ w g³owie tylko jedno: Salomon,ostatnie s³owo wypowiedziane przez konaj¹cego Baszira.Nie wiedzia³ nawet, czyto w ogóle nazwisko.Baszir móg³ próbowaæ powiedzieæ coœ zupe³nie innego.Przes³uchuj¹cym nie przysz³o to do g³owy, Cole te¿ zlekcewa¿y³ sprawê.Mimo tow³aœnie tak B³ackburn nazwa³ postaæ, któr¹ widzia³ na ekranie monitora w bankui cz³owieka, który na jego oczach œci¹³ Harkera.Salomon.Powtarza³ to raz zarazem; s³owo, które objê³o znaczeniem wszystko, co sprzysiêg³o siê przeciwkoBlackowi w ci¹gu ostatnich kilku dni.Zamierza³ dostaæ siê do œrodka jako pierwszy.Campo i Montes to wyczuli.B³ackburn by³ jak opêtany.Mogli siê wstrzymaæ, poczekaæ na Cole'a,przegrupowaæ.Montes wezwa³ ju¿ przez radio ewakuacjê.Jeœli Cole by³ ranny,trudno.Ca³¹ energiê Black skupi³ teraz na Salomonie i atomówkach.Nie liczy³osiê nic poza tym.Campo i Montes byli z nim, ale w swoich w³asnych oczachdzia³a³ sam.- Hej, coœ s³ysza³em.- Montes zacz¹³ odgarniaæ gruz.-Mamy tu rannych.Campo podbieg³, ¿eby mu pomóc.B³ackburn zignorowa³ go, nie zatrzyma³ siê,wspi¹³ siê po schodach na zniszczony balkon.Trup na pierwszym piêtrze le¿a³ twarz¹ w dó³.Zachodnie, cywilne ubranie -czarny T-shirt i spodnie.Blackburn podniós³ jego g³owê: pulchne, orientalnerysy, znieruchomia³e na zawsze w grymasie bólu wywo³anego ran¹, przez któr¹ zjego organizmu usz³a prawie ca³a krew.Sprawdzi³ puls, na wszelki wypadek.Nic.Rozejrza³ siê dooko³a.Niczego takiego dot¹d nie widzia³ - ogromne bogactwo iogromne zniszczenia.Wielki kawa³ frontowej œciany odpad³ i roztrzaska³ siê oziemiê w dole.Myœl.Przypomnia³ sobie plany, które ogl¹da³, zorientowa³ siê wpo³o¿eniu.Œciany by³y wy³o¿one boazeri¹, jedne drzwi prowadzi³y w lewo, wprawo ¿adne - ¿adne widoczne.Na planach, które widzia³ w Œwietliku, widnia³wykuty w skale korytarz prostopad³y do pó³piêtra, prowadz¹cy do kilkupodziemnych pomieszczeñ.Jak siê tam dostaæ?Spokojny i bardzo skoncentrowany zdj¹³ rêkawiczkê i przeci¹gn¹³ rêk¹ poœcianie.Po ca³ej lewej stronie pó³piêtra listwy boazerii siêga³y od pod³ogido sufitu, z trzy-milimetrowymi odstêpami.¯adnych klamek ani otworów.¯adnychczujników podczerwieni.Drzwi, jeœli tam by³y, zosta³y umiejêtnie zamaskowane.Black cofn¹³ siê, zacz¹³ szukaæ jakichkolwiek œladów.Trzydzieœci centymetrówod do³u, po prawej stronie szpary miêdzy listwami, zobaczy³ ledwie widocznetrzy czerwonobr¹zowe odciski palców.Potar³ je kciukiem.Rozmaza³y siê.Œwie¿e.Sk¹d siê tam wziê³y? Czy panel obok nich maskowa³ ukryte przejœcie? Zpewnoœci¹.Kopn¹³ go mocno.Nic.Bêdzie musia³ go wysadziæ.Odpalam ³adunek - uprzedzi³ przez radio.- Uwaga.Potwierdzam - odpowiedzia³ Campo.Black za³o¿y³ granatnik na swój M4, zmieniaj¹c karabin w taran.Od wstrz¹sumog³y zawaliæ siê kolejne czêœci domu, ale musia³ zaryzykowaæ.Wybuch zdawa³ siê wstrz¹sn¹æ ca³¹ gór¹: korytarz wype³ni³a gêsta chmura kurzu.Pod po³aman¹ boazeri¹ ukaza³a siê framuga drzwi.Black za³adowa³ nastêpnygranat i powtórzy³ procedurê.Druga eksplozja wydawa³a siê jeszcze wiêksza.Oberwa³ siê kawa³ sufitu i zanim Black zd¹¿y³ odskoczyæ, przygniót³ go dopod³ogi.Potem runê³a œciana po lewej, poci¹gaj¹c za sob¹ nastêpny fragment sklepienia.Kiedy Black siê ockn¹³, le¿a³ w ciemnoœci, odciêty od pozosta³ych.- Blackburn, odezwij siê! Odbiór!To by³ Campo.Blackburn nie odpowiedzia³.W³¹czy³ latarkê przy he³mie i w pylistej ciemnoœcizobaczy³ drzwi - uchylone na jakieœ trzydzieœci centymetrów.Poderwa³ siê inapar³ na nie ramieniem, ca³ym ciê¿arem cia³a; pulsowa³a w nim adrenalina,instynkt silniejszy ni¿ wszystko, czego doœwiadczy³ do tej pory, gna³ gonaprzód, w g³¹b korytarza prowadz¹cego do bunkra.Jedynym Ÿród³em œwiat³a by³a jego latarka.Poczu³ zapach chloru, przypomnia³sobie du¿y prostok¹t na planie, który móg³ byæ basenem.Przystan¹³, próbuj¹cus³yszeæ cokolwiek przez huk w³asnego têtna.Jest.Poruszenie.Pobieg³ dalej.Min¹³ pomieszczenie z monitorami: przypuszczalnie centrum kontrolne.Potemzobaczy³ przed sob¹ b³ysk wody.Niczego nie s³ysza³, ale wyczuwa³ czyj¹œobecnoœæ.By³ blisko, blisko tego, po co tu przyszed³.Omiót³ pomieszczenieœwiat³em latarki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]