[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Max musia³ uœmiechn¹æ siê wbrew woli.- Z pewnoœci¹.Nie mam tego pani za z³e.By³a pani po prostu przestraszona.- Tak.To prawda.By³am wrêcz przera¿ona.Rzuci³a nieœmia³e spojrzenie.- Chips nazywa pana "Max".Czy ja te¿ mog³abym siê tak zwracaæ?- Czemu¿by nie? Ka¿dy mnie tak nazywa.W koñcu to moje imiê.- W takim razie proszê siê do mnie zwracaæ "Eldreth", albo po prostu "Ellie".Pozosta³a w stajni, bawi¹c siê ze zwierzakiem, a¿ do chwili, gdy Max skoñczy³swoj¹ pracê.Kiedy odstawi³ miot³ê i spojrza³ ni¹, odezwa³a siê niecoprzekornie.- Pójdê ju¿.W przeciwnym razie znowu coœ sknocê.- Przyjdzie pani znowu?- Oczywiœcie.- Hm.panienko.Eldreth.-.Ellie.- Tak jest.Ellie.Czy móg³bym zadaæ pani jedno pytanie? Nie czeka³ nazgodê, lecz ci¹gn¹³ dalej.- Byæ mo¿e to nie wypada, ale chcia³bym wiedzieæ, dlaczego pani tak d³ugo nieprzychodzi³a? Przecie¿ ten zwierzak by³ straszliwie samotny.Z pewnoœci¹myœla³, ¿e zapomniano o nim.- Nie "on", lecz "ona".- Co proszê?.- Mr.Chips jest dziewczynk¹.- wyjaœni³a - To by³ b³¹d, który ka¿demu mo¿esiê przydarzyæ.Gdy siê zorientowaliœmy, by³o ju¿ za póŸno, aby cokolwiekzmieniæ.Nie prze¿y³aby ³atwo takiego wstrz¹su, W tej samej chwili zwierzêukaza³o jedn¹ ze swych bardziej promiennych min i wykrzyknê³o radoœnie.- Mr.Chips jest dziewczynk¹.Cukier, Ellie?!.- Nastêpnym razem, skarbeczku.Max nie s¹dzi³, aby kwestia imienia by³a a¿ tak wa¿na, skoro inne zwierzêtatego gatunku, a zw³aszcza samce, znajdowa³y siê w odleg³oœci kilku latœwietlnych od mr.Chipsa.- Ale pani nie odpowiedzia³a jeszcze na moje pytanie.- Tak.Omal nie oszala³am z rozpaczy, gdy nie pozwolili mi tu przyjœæ.- Kto?- Kapitan i pani Dumont.Max stwierdzi³, ¿e ta niejasna odpowiedŸ nie zadowala go tak samo, jak jejbrak.- Widzi pan.przywieŸli mnie na ten statek karetk¹ pogotowia Nic groŸnego,po prostu gor¹czka, spowodowana g³upim zatruciem miêsnym.Pani Dumontoœwiadczy³a, ¿e nie powinnam schodziæ ni¿ej, ni¿ na pok³ad C, bo choæ lekarz wkoñcu pozwoli³ mi wstaæ z ³Ã³¿ka, nie powinnam siê stykaæ z brudem.Muszêprzyznaæ, ¿e ta kobieta nie ma najlepszego zdania o czystoœci, panuj¹cej nani¿szych poziomach.Max rozumia³, czemu stewardessa nie chcia³a pozwoliæ na samotne wycieczki wrejony kajut za³ogi - ju¿ kilka razy s³ysza³ ten weso³y ton swych kolegów,rozprawiaj¹cych o pasa¿erkach.Nie s¹dzi³ jednak, aby te ostro¿noœci by³ynaprawdê konieczne - w razie zaistnienia jakiegokolwiek incydentu kapitanBlaine z pewnoœci¹ umia³by znaleŸæ winnego i bez d³u¿szych dochodzeñ po prostuwyrzuci³by go za burtê.- Dlatego przysz³am tu w tajemnicy.Zapewne ju¿ mnie szukaj¹.Muszê, wracaæ.Wszelako mr.Chips za nic nie chcia³a s³yszeæ o rozstaniu.Zwierzê uczepi³o siêw dziewczynê wszystkimi ramionami i zaczê³o szlochaæ.Raz po raz wykrzykiwa³arozpaczliwie - "Ach, kochanie" i ociera³a pi¹stk¹ ³zy, gêsto skapuj¹ce z oczu.Mr.Chips by³a w stanie wzruszyæ nawet kamieñ.- Chyba go.j¹ trochê rozpieœci³em - zaniepokoi³ siê Max, po czymopowiedzia³ o swych wêdrówkach ze zwierzêciem na ramieniu.Eldreth zaczyna³asiê niepokoiæ.- Ale ja ju¿ muszê wracaæ.Co mam robiæ?- Trzeba zobaczyæ, czy zechce wróciæ do swej dawnej niañki.Mr.Chips da³a siêw koñcu namówiæ.Eldreth przekona³a j¹ lekkim klapsem, dlatego minê³o niecowiêcej czasu, ni¿ zazwyczaj, zanim zasnê³a i zosta³a ulokowana w klatce.8Max mia³ zamiar czuwaæ podczas pierwszej zmiany kursu, lecz zasn¹³ w œrodkunocy i przegapi³ t¹ niezwyk³¹ chwilê.Obudzono go o pi¹tejrano czasu pok³adowego.Wœciek³y wskoczy³ w ubranie, po czym popêdzi³ na górê.Korytarze pok³adu pasa¿erskiego by³y zupe³nie puste - nawet ranne ptaszki mia³yzwyczaj wstawaæ najwczeœniej o szóstej, czyli pozostawa³a im jeszcze prawiegodzina spokojnego snu.Max ruszy³ do salonu.Podszed³ do ogromnego wizjera, ulokowanego tu dla wygodypasa¿erów i wyjrza³ w Kosmos.Gwiazdy wygl¹da³y zupe³nie normalnie - jedynieznane z Ziemi konstelacje gdzieœ znik³y.Pozosta³a jedynie stara, poczciwaDroga Mleczna - dla zbiorowiska gwiazd o przekroju kilkuset tysiêcy latœwietlnych ta niewielka zmiana kursu niewiele znaczy³a.W koñcu czy mo¿naporównywaæ marne szeœædziesi¹t lat œwietlnych z setkami tysiêcy?Spoœród morza po³yskuj¹cych punkcików jeden œwieci³ szczególnie mocno.Maxs¹dzi³, ¿e ta jasno¿Ã³³ta gwiazda to Theta Centauri - s³oñce planety Garsona -miejsca ich pierwszego postoju.Tymczasem, poniewa¿ nie chcia³, aby ktokolwiek dostrzeg³ go w miejscu, gdzie wzasadzie nie powinien przebywaæ, wzi¹³ siê do pracy.Lot do planety Garsona, nawet mimo potê¿nej szybkoœci, jak¹ rozwijali, trwa³prawie miesi¹c.Eldreth odwiedza³a dolny pok³ad nieomal codziennie: po pierwsze- aby spotkaæ siê z mr.Chipsem, po drugie - aby mieæ okazjê do poplotkowania zMaxem, z którym gra³a tak¿e w trójwymiarowe szachy.Dziêki temu Jones móg³ siê dowiedzieæ, ¿e choæ Bllie urodzi³a siê w Auckland naTerrae, sw¹ prawdziw¹ ojczyznê znalaz³a na Hesperze.- Ojciec wys³a³ mnie na Terrae, abym nabra³a manier i og³ady, ale jak zwykle,nic z tego nie wysz³o.- Jak mam to rozumieæ?- Po prostu.Jestem, jak sam widzisz, doœæ ¿yw¹ osóbk¹ i szybko zyskujê takprzyjació³, jak wrogów.Trudno ze mn¹ wytrzymaæ, dlatego ojciec wezwa³ mnie zpowrotem do domu.Szach!.Chipsie, postaw tê figurê na w³aœciwe miejsce.Coœ mi siê zdaje, ¿e ta ma³a diablica chce przechyliæ szalê na pañsk¹ stronê,Max.Wreszcie uda³o siê Maxowi pozbieraæ wszystkie czêœci tej skomplikowanej mozaikii wyrobiæ sobie w³aœciwy obraz ca³ej sprawy.Szko³a miss Mimsey by³a ju¿trzeci¹ z kolei instytucj¹ oœwiatow¹, która podjê³a ryzyko udzielenia Elliestosownych nauk.Tak, jak w dwóch pozosta³ych zak³adach, tutaj tak¿e Eldrethrozpêta³a istn¹ burzê, puœci³a w ruch ca³y aparat szkolnego terroru i odlecia³az Ziemi, której nigdy nie darzy³a zbytni¹ sympati¹ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •