[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sk³ada siê w piêtnaœcie minut.Skazany podnosiostrze za pomoc¹ ko³owrotka w ci¹gu dziesiêciu minut, trochê wiêcej czasuzajmuje to kobiecie lub dziecku.Ju¿ siê tego nie wstydzê, zosta³emoczyszczony.- Doktor Lecter zjawi³ siê w pañskim domu.Tak.Otworzy³em drzwi w skórze, wie pani.Obserwowa³em, jak zare­aguje, ale nicnie dostrzeg³em.Obawia³em siê, ¿e mo¿e siê mnie przestraszyæ, ale nie sprawia³takiego wra¿enia.On mia³by siê mnie przestraszyæ - jak to dzisiaj œmieszniebrzmi.Zaprosi³em go na górê.Pokaza³em mu psy, które wzi¹³em ze schroniska:dwa zaprzyjaŸnione psy.Trzyma³em je razem w klat­ce bez jedzenia, poj¹c tylkodu¿¹ iloœci¹ œwie¿ej wody.Ciekaw by³em, co siê w koñcu stanie.Pokaza³em mu moj¹ szubieniczkê - ci¹gn¹³ dalej.- Wie pani, autoerotyczneduszenie.Cz³owiek wiesza siê, ale nie naprawdê, i jest mu przyjemnie, gdyjednoczeœnie.wie pani, o co chodzi.- Tak.- On nie wiedzia³.Zapyta³ mnie, jak to dzia³a, a ja na to, ¿e dziwny z nie­gopsychiatra, skoro nie wie, a on na to - nigdy nie zapomnê jego uœmie­chu -„Proszê mi zademonstrowaæ".Pomyœla³em sobie: „Mam ciê!"- I zademonstrowa³ mu pan.- Nie wstydzê siê tego.Uczymy siê na naszych b³êdach.Jestem oczysz­czony.- Proszê mówiæ dalej, panie Verger.- No wiêc stan¹³em przed wielkim lustrem, za³o¿y³em sobie pêtlê, trzyma­j¹c wjednym rêku sznur, a drug¹ rêk¹ onanizowa³em siê.Ca³y czas obserwo­wa³em, jakreaguje, ale niczego po sobie nie pokazywa³.Zwykle potrafiê czytaæw ludzkich twarzach.Siedzia³ w fotelu w k¹cie pokoju.Za³o¿y³ nogê.na nogê,palce splót³ na kolanie.Nagle wsta³, siêgn¹³ do kieszeni marynarki, elegancki,zupe³nie jak James Mason siêgaj¹cy po zapalniczkê.„Masz ochotê na amylo-wegopoppera?" - zapyta³.Rany! - pomyœla³em.Czêstuje mnie, wiêc bêdzie musia³czêstowaæ ju¿ zawsze, ¿eby nie straciæ licencji.Rzecz dostêpna tylko nareceptê.Jeœli czyta³a pani raport, to wie pani, ¿e amylowy popper jest du¿osilniejszy od azotynu amylu.- Fencyklidyna, jakieœ inne metamfetaminy i trochê kwasu - powiedzia³aStarling.- Rewelacja! Podszed³ do lustra, w którym siê przegl¹da³em, kopn¹³ je ipodniós³ kawa³ek tafii.Odlatywa³em.Podszed³ do mnie, poda³ mi kawa³ek szk³a,spojrza³ mi w oczy i zapyta³, czy nie zechcia³bym zedrzeæ sobie skóry z twarzy.Wypuœci³ psy.Nakarmi³em je w³asn¹ twarz¹.Mówi¹, ¿e musia³o to trwaæ bardzod³ugo.Nie pamiêtam.Doktor Lecter z³ama³ mi kark za pomoc¹ pêtli.Odzyskalinos, gdy zrobili psom p³ukanie ¿o³¹dków, ale transplant siê nie przyj¹³.Uk³adanie papierów na stole zajê³o Starling wiêcej czasu, ni¿ by³o toko­nieczne.- Panie Verger, pañska rodzina wyznaczy³a nagrodê po ucieczce doktora Lectera zMemphis.- Tak, milion dolarów.Jeden milion.Og³osiliœmy to na ca³ym œwiecie.- Zaproponowa³ pan te¿ zap³atê za wszelkie istotne dla sprawy informa­cje, nietylko takie, które doprowadz¹ do zatrzymania poszukiwanego.Mia³ pan dzieliæsiê tymi informacjami z nami.Zawsze pan to robi³?- Niezupe³nie, ale te¿ nie by³o siê czym dzieliæ.- Sk¹d pan wie? Zbada³ pan na w³asn¹ rêkê niektóre tropy?- Na tyle, ¿eby siê przekonaæ, ¿e s¹ nic niewarte.W³aœnie, dlaczego mielibyœmysiê dzieliæ? Wy nigdy nam nic nie mówicie.Mieliœmy jeden sy­gna³ z Krety, alefa³szywy, i jeden z Urugwaju, którego nie mogliœmy po­twierdziæ.Chcê, ¿ebypani zrozumia³a.Nie chodzi mi o zemstê, panno Star­ling.Przebaczy³emdoktorowi Lecterowi, tak jak Jezus przebaczy³ rzymskim ¿o³nierzom.- Panie Verger, zasugerowa³ pan wczeœniej, ¿e teraz ma pan coœ dla nas.- Proszê zajrzeæ do szuflady pod sto³em.Starling wyjê³a z torebki bia³e bawe³niane rêkawiczki i za³o¿y³a je.Wszuf­ladzie le¿a³a du¿a szara koperta.By³a sztywna i ciê¿ka.Claricewyci¹gnê³a z niej zdjêcie rentgenowskie i podnios³a wysoko do silnego górnegoœwiat³a.Przedstawia³o lew¹ rêkê, która prawdopodobnie uleg³a kontuzji.Czterypal­ce, nie licz¹c kciuka.- Proszê spojrzeæ na œródrêcze, wie pani, o czym mówiê?-Tak.- Niech pani policzy knykcie.Piêæ.- Razem z kciukiem ten ktoœ mia³ szeœæ palców u lewej rêki.Tak jak doktorLecter.- Jak doktor Lecter.Róg zdjêcia, gdzie powinny znajdowaæ siê dane, zosta³ odciêty.- Sk¹d jest to zdjêcie, panie Verger?- Z Rio de Janeiro.¯eby dowiedzieæ siê wiêcej, muszê zap³aciæ.I to du¿o.Mo¿epani potwierdziæ, ¿e to doktor Lecter? Powinienem wiedzieæ, jeœli mamzap³aciæ.- Spróbujê, panie Verger.Zrobimy wszystko, co w naszej mocy.Ma pan kopertê, wktórej przys³ano zdjêcie?- Margot trzyma j¹ w plastikowej torbie, da j¹pani [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •