[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tym bardziej ¿e Solvitzprzyzna³, i¿ pewnego dnia wypuœci³ z asteroidy "czarn¹ wstêgê".Mo¿e by³ touniwersalny poch³aniacz materii, mo¿e jeszcze coœ innego, a mo¿e sam tego nierozumia³.Nie wiemy, gdzie siê podzia³a owa wroga ca³ej Galaktyce istota, niewiedzia³ tego równie¿ szalony doktor Solvitz.Mo¿e to coœ ukry³o siê w³aœnie naPyrrusie? Ale i tak najwa¿niejsza dziœ sprawa to nie wyprowadzaæ pospiesznychwniosków Trochê cierpliwoœci, przyjaciele.Solvitz, chc¹c nie chc¹c przekaza³nam sporo danych, których wartoœæ trudno przeceniæ.Ale na rozszyfrowanie ich,a nawet na samo zrozumienie potrzeba sporo czasu.- O ile wyrwiemy siê st¹d cali i ¿ywi! - uzupe³ni³a mijaj¹ca ich szybkimkrokiem Meta.Nawet nie zatrzyma³a siê na chwilê rozmowy.- Co siê znowu sta³o? - Jason rzuci³ siê za ni¹, poci¹gaj¹c za sob¹ innych.- Nic szczególnego - odpowiedzia³a.- Po prostu zaczêliœmy odliczaæ ostatnieminuty, a wy tu sobie ucinacie dysputy filozoficzne.Berwick wzywa wszystkichna zbiórkê, ale ja bym na jego miejscu og³osi³a alarm.I tak pewnie zrobiê.Inaczej nie da siê was wszystkich zebraæ.I kto w koñcu dowodzi okrêtem?!Weszli do sterówki.Jason od razu wyczu³, ¿e coœ niedobrego wisi w powietrzu.Cz³onkowie Rady Konsorcjum, uczeni z Uctisa, do tego Pyrrusanie - wszyscystawili siê w komplecie.Siedzieli w fotelach na pozór spokojni.Ale nawet bezspecjalnych zdolnoœci wyczuwa³o siê, ¿e napiêcie psychiczne jest bardzo du¿e.Niepokój panuj¹cy w pomieszczeniu Jason odczu³ niemal fizycznie, jakby naglenadlecia³ i uderzy³ go w twarz zimny, s³ony wiatr od morza.- Wszyscy s¹? - rzuci³ Stan, który zabra³ g³os jako pierwszy.- Hiperlód zacz¹³topnieæ.Na podjêcie decyzji mamy najwy¿ej pó³ godziny.- Czy¿byœmy byli ju¿ tak blisko gwiazdy FG 13 - 9? - zdziwi³a siê Meta.- Bardzo blisko.Przecie¿ szybkoœæ asteroidy zmienia siê czasem skokowo.Obliczenia zaœ wykazuj¹, ¿e topnienie lodu spowodowane jest nie tylkopromieniowaniem cieplnym gwiazdy.- Chcesz powiedzieæ - zdziwi³a siê Meta - ¿e Solvitz podgrzewa lód od wewn¹trz?- Tak.Najpierw zacz¹³ topnieæ od zewn¹trz, teraz dodatkowo podgrzewany jest odwewn¹trz.- Nie rozumiem - przyzna³a Meta.- Ja te¿ nie rozumiem - przyzna³ Stan.- Ale to fakt.- I co proponujesz? - ostro zapyta³ Kerk.- Nic nie proponujê.Po prostu wprowadzi³em was w sytuacjê, a wy decydujcie.- Dobrze - powiedzia³ Kerk uradowany, ¿e w³adza powoli wraca w jego rêce.-Clif! Mo¿emy wystrzelaæ wszystkich wrogów, którzy zaczn¹ siê budziæ za pó³godziny czy kiedy tam?- Tak! - z dumnym przekonaniem odpowiedzia³ Pyrrusanin.- Mo¿esz zagwarantowaæ,¿e nie poniesiemy strat w tej potyczce?- Mogê.Jeœli, oczywiœcie, masz na myœli straty ludzkie.- W³aœnie o to pyta³em.- Kerk zamyœli³ siê.- U¿ycie naszych planetarnych bombbêdzie znacznie tañsze?- Na pewno! - klasn¹³ w d³onie Clif.- Ale wydaje mi siê, ¿e ktoœ nam zabroni³.- Widzê, ¿e teraz ten ktoœ milczy - zauwa¿y³ Kerk.Wszyscy popatrzyli naRevereda Berwicka, który wsta³ i uwa¿nie przyjrzawszy siê wszystkim zebranym,powiedzia³:- Wyjaœnia³em ju¿ wtedy swoj¹ motywacjê, panowie.Teraz, poniewa¿ sytuacjazmieni³a siê diametralnie, jako przedstawiciel Korpusu Specjalnego zdejmujê zsiebie odpowiedzialnoœæ za asteroidê Solvitza.Zgodnie z umow¹ wy jesteœciewykonawcami.Wiêc ju¿ teraz proszê o konkretne decyzje wykonawcze.Ostatnies³owo, jak mi siê wydaje, nale¿y do Jasona.No tak.Mistrzowi hazardu przysz³o podejœæ do sto³u i cisn¹æ koœci na zielonesukno.Czy¿by w³aœnie od jego woli zale¿eæ mia³a przysz³oœæ?Jason popatrzy³ na Metê i poszuka³ w jej oczach podpowiedzi.Powinna wydaæwyrok œmierci na Solvitza.Ale w b³êkitnych oczach amazonki widaæ by³o tylkoniecierpliwe oczekiwanie i ca³kowite zaufanie do niego.- Panowie, przyjaciele, bracia.- Ci¹gle nie potrafi³ znaleŸæ w³aœciwego tonuna tê okazjê.Sytuacja mia³a charakter nieco uroczysty, a on zamierza³ poprostu wszystko przystêpnie wyt³umaczyæ.- Bardzo bym nie chcia³ niszczyæ tego,co tworzono przez wieki i tysi¹clecia.Asteroida Solvitza zawiera znaczniewiêcej tajemnic, ni¿ zdo³aliœmy zdobyæ.Ta asteroida, a mo¿e i sam doktorSolvitz mogliby jeszcze przynieœæ ludzkoœci korzyœæ, ale.Lepiej ni¿ktokolwiek inny zd¹¿yliœmy poznaæ szalonego doktora.Poznaæ, ale nie zrozumieæ.Jego zachowanie jest chwilami zupe³nie alogiczne.Nie jest ju¿ w pe³nicz³owiekiem.A ja nie mogê zagwarantowaæ pomyœlnego zakoñczenia operacji,dlatego te¿ nie chcê braæ na siebie odpowiedzialnoœci za ca³¹ Galaktykê.Wodró¿nieniu od Solvitza jestem tylko cz³owiekiem i nie mam prawa ryzykowaæ¿ycia innych ludzi.Jason znowu popatrzy³ na Metê i poj¹³, ¿e nie chce - och, jak bardzo nie chce!- ryzykowaæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]