[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To bêdzie Obehol.Za ni¹, na Rubie¿ach Po³udnio­wych, jest jeszcze wyspaWellogy.A na Rubie¿ach Za­chodnich s¹ i inne le¿¹ce daleko bardziej na zachódni¿ Wellogy.Czy jesteœ pewien, Sopli?Farbiarza z Lorbanery ogarn¹³ gniew.W jego oczach znowu pojawi³o siê krzywespojrzenie.Mimo to nie mówi ju¿ tak gor¹czkowo - pomyœla³ Arren - jak wówczas,gdy wiele dni temu rozmawiali z nim po raz pierwszy na Lorbanery.- Tak.Musimy wyl¹dowaæ.Dotarliœmy wystarczaj¹co daleko.Miejsce, któregoszukam, jest w³aœnie tam.Czy chcesz, abym przysi¹g³, ¿e wiem? Na moje imiê?- Nie mo¿esz - stwierdzi³ Krogulec swoim twardym g³osem, spogl¹daj¹c w górê namê¿czyznê, który by³ o wie­le wy¿szy od niego.Sopli wsta³, trzymaj¹c siêkurczowo masztu, by móc patrzeæ na le¿¹c¹ przed nimi wyspê.- Nie próbuj, Sopli.Tamten skrzywi³ siê z gniewu czy bólu.Spojrza³ na gó­ry, które zdawa³y siê byæniebieskie z tej odleg³oœci, i po­wiedzia³:- Wzi¹³eœ mnie jako przewodnika.Tam w³aœnie jest to miejsce.Musimy tamwyl¹dowaæ.- Wyl¹dujemy tak czy inaczej.Potrzebujemy wody - odpar³ Krogulec i wróci³ dorumpla.Farbiarz mamrocz¹c, usiad³ na swoim miejscu przy maszcie.Arren s³ysza³ jakwielokrotnie powtarza³: Przysiê­gam na moje imiê.I za ka¿dym razem, gdy tomówi³, zno­wu krzywi³ siê jakby z bólu.Zbli¿yli siê do wyspy pchani pó³nocnym wiatrem i za­czêli j¹ op³ywaæ, szukaj¹czatoki lub dogodnego miejsca do l¹dowania.Lecz grzywacze za³amywa³y siê zhukiem przy brzegu.Zielone góry w g³êbi wyspy pra¿y³y siê w go­r¹cym s³oñcu,a¿ po szczyty pokryte kobiercem drzew.Op³yn¹wszy przyl¹dek ujrzeli wreszcie, g³êboko wcina­j¹c¹ siê w l¹d, pó³kolist¹zatokê, otoczon¹ piaszczystymi pla¿ami.Tutaj fale podchodzi³y do brzeguspokojnie.Ich gwa³townoœæ ³agodzi³ przyl¹dek i ³Ã³dŸ mog³a bezpiecznie cumowaæ.¯aden znak nie œwiadczy³ o tym, ¿e pla¿a lub las ponad ni¹ s¹ zamieszka³e.Niedostrzegli ³odzi, dachu, czy wstêgi dymu.Skoro tylko Dalekopatrz¹ca wp³ynê³ado zatoki, lekki wiatr ucich³.By³o gor¹co, spokojnie, cicho.Arren zabra³ siêza wios³a.Krogulec sterowa³.Jedynym dŸwiêkiem by³ skrzyp wiose³ w dulkach.Zielone szczyty wy³ania³y siê nad zatok¹, otaczaj¹c j¹.S³oñce odbija³o siê wwodzie taflami, rozpalonego do bia³oœci, œwiat³a.Arren s³ysza³ têtnienie krwiw uszach.Sopli opuœci³ swoje bezpieczne miejsce przy maszcie.Przykucn¹³ nadziobie trzy­maj¹c siê burt i w napiêciu wpatrywa³ siê w l¹d.Ciemna twarzKrogulca b³yszcza³a od potu jak posmarowana oli­w¹.Mag nieustannie przenosi³wzrok z niskich, przybrze¿­nych fal na urwiska ponad nimi, zas³oniête kurtyn¹liœci.- Teraz - powiedzia³ i do Arrena i do ³odzi.Arren trzykrotnie silnie poci¹gn¹³wios³ami i Dalekopatrz¹ca ³a­godnie osiad³a na piasku.Krogulec wyskoczy³ z³odzi, aby z pomoc¹ ostatniego impetu fal wypchn¹æ j¹ wy¿ej na brzeg.Gdywyci¹gn¹³ rêce, ¿eby pchn¹æ, potkn¹³ siê i zgi¹³ w pó³, chwytaj¹c za rufê.Potê¿nym szarpniêciem wci¹gn¹³ ³Ã³dŸ z powrotem na wodê, poza przybój, iwczo³ga³ siê do œrodka przez burtê, która zawis³a pomiêdzy morzem a brzegiem.- Wios³uj! - wysapa³ i opad³ na kolana, ociekaj¹c wod¹ i próbuj¹c z³apaæoddech.Trzyma³ dziryt - u¿ywany do miotania, d³ugi na dwie stopy dziryt z br¹zowymgrotem.Sk¹d go wzi¹³? Jeszcze jeden dziryt nadlecia³, gdy Arren oszo³omionypochyli³ siê nad wios³ami.Uderzy³ w krawêdŸ ³awki, od³upa³ kawa³ek drewna iodskoczy³.Na niskich wzniesieniach nad pla¿¹, miêdzy drzewami, porusza³y siêjakieœ postacie, ciskaj¹c coœ, i sk³adaj¹c siê do rzutu.Powietrze wokó³ nichcicho œwista³o i furkota³o.Arren gwa³townie wtuli³ g³owê miêdzy ramiona, zgi¹³grzbiet i zacz¹³ wios³owaæ silnymi poci¹g­niêciami: dwa, aby przeskoczyæp³ycizny, trzy aby zawróciæ ³Ã³dŸ i dalej.Sopli stoj¹cy na dziobie, za plecami Arrena, zacz¹³ krzyczeæ.Raptem coœunieruchomi³o rêce ch³opca tak, ¿e wios³a wyskoczy³y z wody i koniec jednego znich uderzy³ go w ¿o³¹dek.Arren na chwilê oœlep³ i straci³ oddech.- Zawracaj! Zawracaj! - krzycza³ Sopli.Nagle ³Ã³dŸ podskoczy³a na wodzie i zako³ysa³a siê.Ar­ren, rozjuszony, odwróci³siê, gdy tylko znowu zdo³a³ uch­wyciæ wios³a.Farbiarza nie by³o w ³odzi.Wokó³ nich g³êboka woda zatoki falowa³a oœlepiaj¹co w promieniach s³oñca.Arren, os³upia³y, spojrza³ znowu za siebie, a potem na Krogulca skulonego narufie.- Tam - powiedzia³ Krogulec wskazuj¹c za burtê, lecz tam nic nie by³o, tylkomorze i oœlepiaj¹ce b³yski s³oñ­ca.Dziryt z dmuchawki spad³ kilkanaœcie stópod ³odzi i znikn¹³, bezszelestnie zanurzaj¹c siê w wodzie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •