[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszyscy ci lalusie z Ivy League sa do siebie podobni.Ojciec zyczy sobie, zebym sie ksztalcil w Yale albo w Princeton, ale przysiegam, ze do Ivy League nie dam sie za Boga nawet kijem zapedzic.Ale jaka ten cacus z Yale mial dziewczyne - klekajcie narody.Sliczna lala.No, za to trzeba bylo slyszec, jaka szla gadka miedzy nimi.Po pierwsze oboje byli z lekka zawiani.Chlopak pod stolem obmacywal lalunie, a jednoczesnie opowiadal jej o jakims swoim kolesiu, ktory polknal cala tubke aspiryny i o maly wlos nie popelnil skutecznie samobojstwa.Lalunia powtarzala wciaz: "Och, to potworne.Przestan, kochanie.Prosze cie, nie tutaj".W glowie sie nie miesci, zeby ktos mogl jednoczesnie obmacywac dziewczyne i opowiadac o samobojstwie kolegi.Az mnie zatkalo.Czulem sie juz troche jak ostatni duren siedzacy samiutenki w tym tlumie.Nie mialem nic do roboty, tylko pic i pic.Z depresji powiedzialem w koncu kelnerowi, aby zapytal w moim imieniu Ernie'ego, czy nie chcialby przyjsc do mojego stolika i tracic sie ze mna.Kazalem mu Powiedziec, ze jestem bratem D.B.Zdaje sie jednak, ze kelner wcale Ernie'emu nie powtorzyl mojego zaproszenia.Nigdy te lobuzy nie spelniaja tego, o co ich sie prosi.Nagle podeszla do mnie dziewczyna.-Holden Caulfieid!To byla Lilian Simmons.Moj brat, D.B., chodzil z nia przez jakis czas.Miala wspaniale bufory.-Rzeczywiscie ja - powiedzialem.Usilowalem oczywiscie wstac, ale w tej ciasnocie nie bylo to latwe.Eskortowal ja oficer marynarki, ktory wygladal, jakby kij polknal.-Jak to cudownie, ze sie spotykamy - powiedziala Lilian.Alez falszywa babka, - Co slychac u twego brata? - W gruncie rzeczy tylko o niego jej chodzilo.-Wszystko dobrze.Jest w Hollywood.-W Hollywood! To cudownie! A co tam robi?-Nie wiem.Pisze - odparlem.Nie mialem ochoty rozwodzic sie na ten temat.Lilian, jak widac, bardzo imponowalo, ze D.B.jest w Hollywood.To prawie wszystkim imponuje.Zwlaszcza ludziom, ktorzy nigdy nie czytali zadnego z jego opowiadan.A mnie diabli biora, jak to widze.-Ach, to nadzwyczajne! - powiedziala Lilian.Przedstawila mnie oficerowi marynarki.Nazywal sie podporucznik Blop czy cos w tym guscie.Nalezal do facetow, ktorzy mysla, ze wyjda na ofermy, jesli nie zmiazdza ci wszystkich palcow przy podawaniu reki.Rany boskie, jak ja takich typow nie lubie.-Jestes sam, dzidziusiu? - spytala Lilian.Blokowala swoja osoba caly ruch miedzy stolikami.Miala przy tym taka mine, jakby szalenie sie cieszyla, ze tamuje przejscie.Kelner stal za nia czekajac, zeby sie wreszcie ruszyla i przepuscila go, ale nie zwracala na niego uwagi.Smiech bylo patrzec.Bo w oczy bilo, ze kelner jest zly na nia i ze nie lubi jej zbytnio nawet ten marynarz, chociaz z nia tu przyszedl.No i ja tez.Nikt jej bardzo nie lubil.Az troche jej czlowiek musial wspolczuc.-Nie umowiles sie z nikim, dzidziusiu? - spytala mnie.Stalem wciaz, nie przyszlo jej do glowy zaproponowac, zebym usiadl.Panny tego typu lubia trzymac czlowieka przed soba na nogach godzinami.- Prawda, ze ladny chlopczyk? - zwrocila sie do podporucznika.- Holden, wiesz, ty po prostu w oczach ladniejesz.Marynarz wytlumaczyl jej, ze warto by przejsc dalej.Wytlumaczyl jej, ze tamuje ruch w calej czesci tej sali.-Siadz z nami, Holden - powiedziala.- Wez swoja szklanke i chodz z nami.-Kiedy wlasnie juz wychodze - odparlem.- Umowilem sie z kims.Nie mialem watpliwosci, ze probuje mnie brac pod wlos po to, zebym opowiedzial bratu, jaka ta Lilian jest mila.-Trudno, maly nicponiu.Tym gorzej dla ciebie.A jak zobaczysz sie ze swoim starszym bratem, powiedz mu, ze go nie cierpie.Poszli w koncu.Oswiadczylismy sobie nawzajem z marynarzem, ze szalenie nam bylo milo zawrzec znajomosc.Co za lipa.Stale musze powtarzac: "Bardzo mi przyjemnie." facetom, z ktorymi spotkanie wcale mi nie robi przyjemnosci.Ale jezeli chcesz, bracie, zyc, musisz te komedie odgrywac.Skoro powiedzialem facetce, ze sie z kims umowilem, nie mialem wyboru, musialem wyjsc.Nie moglem nawet poczekac tyle, zeby uslyszec, jak Ernie zagra Jakis znosniejszy kawalek.Wszystko jednak wolalem "iz siedziec przy stoliku razem z Lilian Simmons i jej marynarzem.Zanudziliby mnie na smierc.Wynioslem sie wiec zaraz.Kladac w szatni palto, bylem mimo Czystko wsciekly.Ze tez zawsze ktos czlowiekowi Popsuje zabawe.13.Cala droge do hotelu przeszedlem piechota.Minalem czterdziesci jeden przecznic.Nie zebym mial szczegolna ochote na taki spacer.Nie chcialo mi sie po prostu znowu wsiadac do jakiejs taksowki i znowu z niej za chwile wysiadac.Czasem uprzykrzy sobie czlowiek taksowki, podobnie jak i windy.Nagle zachciewa mu sie isc na wlasnych nogach, chocby nie wiem jak daleko czy wysoko.Kiedy bylem maly, stale wchodzilem piechota po schodach do naszego mieszkania.Dwanascie pieter [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •