[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale Senor Ortega nie był zajmujący.Zaprzątały go wyłącznie sprawy osobiste.Gdy zapytał mnie znienacka, czy nie wiem, dlaczego oderwano go od pracy (skupywał żywność od chłopów w którejś z prowincji środkowej Francji), odpowiedziałem, że nie wiem, jaka była pierwotna przyczyna, ale zdaje mi się, że obecnie baron H.ma zamiar wysłać go jako kuriera do Kwatery Głównej w Tolosie.Zmierzył mnie wzrokiem bazyliszka.- A dlaczego’ wysłano pana po mnie na dworzec? - zapytał takim tonem, jakby się z góry spodziewał, że usłyszy kłamliwą odpowiedź.Wyjaśniłem, że stało się to na życzenie barona, który chciał w ten sposób zapobiec trudnościom, jakie mogłyby wyniknąć z zainteresowania się policji jego osobą.Ortega źle to przyjął.- Cóż za absurd! - był przecież od szeregu lat urzędnikiem firmy trudniącej się importem, znanej filmy Braci Hemandez w Paryżu i podróżował na ich zlecenie, czego w każdej chwili może dowieść.Zagłębiwszy rękę w boczną kieszeń wyciągnął z niej plik różnych papierów, które jednak natychmiast wsunął tam z powrotem.Nawet wówczas nie domyślałem się, kogo mam przed sobą, kim jest człowiek pożerający w tej chwili porcję pâte de fois gros.Skądże miałem wiedzieć? Ta Rita, której obraz mnie prześladował, nie miała dla mnie historii; stanowiła tylko element życia obciążony fatalizmem.Jej postać była tylko mirażem pożądania, strącającym człowieka powoli i nieuchronnie na dno rozpaczy.Senor Ortega przełknął znów trochę wina, po czym wyraził chęć poznania mego nazwiska.- Powinienem chyba wiedzieć, z kim przestaję - dodał.Nie mogłem temu zaprzeczyć.Uważałem, że będzie rzeczą najwłaściwszą, jeżeli temu człowiekowi, związanemu z karlistowską organizacją, przedstawię się jako Monsieur George, o którym musiał słyszeć.Przechylił się przez stół prawie do połowy ciała i wpatrzył się we mnie strasznym wzrokiem.Jego oczy były jak sztylety, które zdawały się chcieć dotrzeć w głąb mego mózgu.Dopiero później zrozumiałem, jak bliski śmierci byłem w owej chwili.Szczęściem noże leżące na obrusie były zwykłymi restauracyjnymi nożami o zaokrąglonych końcach, równie nieszkodliwe jak kawałki połamanej żelaznej obręczy.Może w paroksyzmie wściekłości Ortega zdał sobie jednak z tego sprawę i reszta zdrowego rozumu nakazała mu poniechać zamiaru przebicia mi serca, gdyż z jego strony byłby to tylko odruch, a właściwy jego cel był zupełnie inny.Nie o moje serce mu chodziło.Wprawdzie palce jego błądziły między trzonkami noży lezących obok talerza, ale moją uwagę przykuły przede wszystkim te czerwone usta, na których osiadł w tej chwili dziwny, przebiegły, schlebiający uśmiech.- Czy słyszał o panu Georgu?- Spodziewam się! Monsieur George! Wódz naczelny wielkiej organizacji przemytu broni.- Ach, pan przypisuje mi zbyt wielkie znaczenie - rzekłem.- Osobą odpowiedzialna, którą uważam za szefa całej akcji, jest - jak pan zapewne słyszał - pewna szlachetna i lojalna pani…- Jestem równie szlachetny jak ona - warknął gniewnie, a ja uświadomiłem sobie od razu, że mam do czynienia ze szkodliwą bestią.- Co zaś do lojalności… Cóż to znaczy być lojalnym? To jest być wiernym.To jest być prawym.Ja zaś wiem, co o niej myśleć.Udało mi się zachować doskonale obojętny wyraz twarzy.To nie był człowiek, z którym można rozmawiać o Donie Ricie.- Pan jest Baskijczykiem - rzekłem.Przyznał tonem dość pogardliwym, że jest Baskijczykiem, a mnie nawet i wówczas prawda nie zaświtała w głowie.Przypuszczam, że z podświadomym egoizmem człowieka zakochanego myślałem o sobie, i tylko o sobie w związku z Doną Ritą, nie zaś o niej samej.On widać także.Po chwili odezwał się:- Jestem człowiekiem wykształconym, ale znam jej rodzinę - to sami chłopi.Jest tam jakaś siostra i wujaszek ksiądz, także chłop, zupełnie ciemny człowiek.Po księdzu wiele nie można się spodziewać, a ten jest całkiem niemożliwy - wyjątkowo tępe bydlę.(Jestem oczywiście wolnomyślicielem.) O reszcie jej krewnych, przeważnie nieżyjących, nie warto wspominać.Mieli nawet kawałek ziemi, ale pracowali przeważnie na cudzych folwarkach - ot, bosa hołota, nędzne głodomory! Wiem dobrze, bo jestem z nimi spokrewniony - jakieś tam kuzynostwo w dwudziestym stopniu.Tak! Mam zaszczyt być kuzynem tej szlachetnej pani.A czymże ona jest, jeśli nie paryżanką o niezliczonej ilości kochanków, jak mi mówiono?- Nie zdaje mi się, aby pańskie informacje były ścisłe - rzekłem udając, że tłumię ziewanie.- To są uliczne plotki i dziwię się, że pan, który w gruncie rzeczy nic o tym nie wie…Ale ta odrażająca bestia pogrążyła się znowu w ponurej zadumie.Nawet czarne jego faworyty znieruchomiały.Porzuciłem teraz wszelką myśl o przesłaniu przez niego listu.On zaś nagle począł mówić dalej:- Kobiety są źródłem wszelkiego zła.Nie powinno im się nigdy ufać.Nie mają honoru.Nie mają honoru! - powtórzył uderzając się w piersi zaciśniętą pięścią, z której wystawały bardzo białe knykcie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •