[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedną z najstarszych rodzin Bostonu.Mieszkamy tam już blisko trzysta lat.Jego duma rozśmieszyła ją.Jej własna rodzina żyła na tej ziemi lat niemal tysiątf.- Nigdy bym nie pomyślała, że Amerykanie mają przodków.Jego blada twarz nabiegła krwią.- W Bostonie nie ma nam równych.- Rzeczywiście! A ludzie wierzą, że Amerykę zamieszkują Indianie i gangsterzy.- Z pewnością nigdy tam nie byłaś.Nie, i nie mam zamiaru, pomyślała Hester.- Zapewniam cię, że by ci się spodobało - powiedział Winthrop zachęcająco.- Boston jest najbardziej cywilizowanym miastem, kwintesencją angielskości i kolebką naszej niezależności.- Zatem to bardzo miło z twojej strony, że odbyłeś tak długą podróż, by uczestniczyć w pogrzebie mojego ojca.- Jesteśmy bardzo dumni z naszych angielskich korzeni!- Jednak nie uznajecie arystokracji.- Nie w Bostonie! Daleko ważniejsze jest tam to, kim się jest, skąd się pochodzi.- Mój ojciec był zdania, że uprawiacie kazirodztwo.Jego twarz ponownie spurpurowiała.- To prawda, że żenimy się w obrębie rodu - zgodził się sztywno.- Mój ród obejmuje ród Adamsa, Cabota i Lowella.Matka pochodziła z Adamsów.Hester miała ochotę zaśmiać mu się w twarz.Kim, na Boga, są Adamsowie? Przedstawiał ich, jakby byli Bóg wie kim.- Jesteśmy dumni z naszych przodków - kontynuował.- To prawda, że naśladujemy Anglików we wszystkim poza waszymi prawami do dziedziczenia.Oczywiście.Hester zainteresowała się.- Nie macie takiego prawa?- Odkąd Tomasz Jefferson je zniósł - mówił dalej, już bardziej pewny siebie.- Oczywiście, my to pomijamy.W Bostonie uznajemy bezpośrednie dziedziczenie.Istnieją sposoby na zabezpieczenie go przed degradacją.Na przykład to, co się stało z Vanderbiltami.Dla Hester były to rzeczy nowe.Powiedziała powoli:- Zatem gdybym należała do gałęzi amerykańskiej, dziedziczyłabym po moim ojcu?- Oczywiście! Jako jego jedyne dziecko.Uśmiechnęła się czarująco, podeszła do niego i wsunęła rękę pod jego ramię.- To fascynujące.Powiedz mi o tym więcej.Sześć tygodni później lady Hester Conyingham-Bradford znalazła się na liście pasażerów „SS Mauretania” do Nowego Jorku.Sześć miesięcy później ogłoszono w „Timesie”, że pani Winthrop Bradford z Mount Vernon Street w Bostonie ma przyjemność ogłosić zaręczyny swojego najstarszego syna, Winthropa Bradforda IV, z lady Hester Mary Clarisą Conyingham-Bradford, jedyną córką szóstego markiza Arun.Winthrop Bradford ożenił się z miłości.Hester zaś wyszła za firmę Bradford i Synowie.Amerykańskie odgałęzienie rodziny przedstawiało klan multimilionerów żyjących niczym biedota.Zajmowali całe Wzgórze Beacon.Podstawą fortuny były tekstylia, statki, bankowość i handel.Interesy prowadzili najstarsi męscy członkowie rodziny, w najbardziej konserwatywny sposób.Dopóki Winthrop nie ukończy czterdziestu pięciu lat, nie może zasiąść w zarządzie, choć jest najstarszym synem najstarszego syna.Bradfordowie musieli długo terminować i udowadniać swoją wartość, a także umiejętność wykorzystywania pięciu centów tak, jakby to było pięćdziesiąt.Dopiero potem oddawano im bardziej odpowiedzialne stanowiska.Hester była śmiertelnie obrażona.Co kupa trzęsących się starców, z których żaden nie miał poniżej sześćdziesiątki, może wiedzieć o nowoczesnych sposobach pracy? Był rok 1930, na miłość boską, i chociaż panował poważny krach, nawet ten nie mógł trwać wiecznie.Nie zorientowali się, że jest pora inwestycji, a nie redukcji? Na gwizdek można było mieć całe kompanie! Gdy powiedziała o tym mężowi, zląkł się i oglądając za siebie błagał ją, żeby nigdy nie poruszała tych tematów w obecności wujków lub cioć.Nie musi zaprzątać swojej ślicznej główki tymi sprawami.Nie miał pojęcia, że główka mogłaby sprzedać i jego, i jego wujków, gdyby jej się to opłacało.Hester złościła się i planowała.Całe te pieniądze nic nie robią.Leżą w bankach i pracują na Wielkiego Boga Biznesu - Kapitał, czczony niczym świętość.Bradfordowie wydawali pieniądze tak, jakby były krwawicą ich życia.Pierwszy rodzinny obiad wprawił ją w osłupienie.Ciotki pokazały się w sukniach, które musiały być robione jeszcze na ich ślubne wyprawy, lecz obwieszone perłami, szmaragdami i rubinami, przemyślnie ułożonymi we wzory inicjałów.Hester mogłaby spokojnie włożyć własne klejnoty, ale zbyt dobrze wiedziała, jak jest bogata.Intercyzą zajęła się sama, poinstruowała swoich prawników co do tego, ile majątku można ujawnić, oczywiście jak najmniej.Utrzymała pod całkowitą kontrolą dziewięćdziesiąt pięć procent.Użyła go do wykupienia pewnej liczby zbankrutowanych kompanii.Jedna produkowała uzbrojenie, druga jedwabne pończochy, trzecia miała przędzalnię bawełny, a czwarta wyroby z aluminium.Po krachu wszystkie mogły produkować więcej.Póki istniały ograniczenia, wszystko czekało w pogotowiu.Z Bradfordami był zaś kłopot tego typu, że gloryfikowali przeszłość nie ufając przyszłości.Hester żyła tylko przyszłością.Tymczasem uczyła się, na ile jej pozwolono, zasad funkcjonowania Bradford i Synowie.Chciałaby pozostawać po obiedzie z mężczyznami przy stole i brać udział w dyskusjach.Zamiast tego przechodziła z innymi kobietami do salonu lub „gawędzalni”, jak nazywano to w Bostonie.Gadaniny o garach, ciążach, małżeństwach i śmierci zanudzały ją do łez.Hester wiedziała, że oczekują od niej syna i dziedzica, raczej wcześniej niż później, ale nie miała zamiaru ulegać tej presji.Ojciec powtarzał jej zawsze: „Najpierw sama zejdź na ląd i zobacz, czym dysponujesz, żeby przetrwać, dopiero potem sprowadzaj swojego konia”.Trzy miesiące po przyzwoleniu mężowi na odebranie jej dziewictwa (nic poza tym - seks z Winthropem ją nużył) nie pozostało jej nic innego, jak odkryć, że jest w ciąży, by potem jeszcze mniej cieszyć się z tego, że urodziła dziewczynkę.Oczekiwano więc, że znowu przejdzie przez to przekleństwo.Zgodnie z tradycją Bradfordów córka dostała imię prababki, Abigail.Po roku Hester ponownie zaszła w ciążę.Pod swoją solidną, bostońską fasadą Winthrop ukrywał silny pociąg seksualny, a Hester odkryła, że po stosunku jest on znacznie bardziej skłonny odpowiadać na pytania na temat firmy.On ze swej strony zadowolony był, że przekonał żonę do seksu.O tym, że nie angażowała się ani fizycznie, ani uczuciowo, nie miał pojęcia.Wiedział tylko, że każdej nocy była chętna i oczekująca.Dla niej zaś istotne było to, co później z niego wyciągała.Znowu urodziła córkę.Dostała imię po matce i wspólnej dla obu gałęzi prababce, lecz skazano ją po wsze czasy na imię Binka, a to dzięki wujowi Brewsterowi, który spojrzał na nią i zawołał:- Cóż, w porównaniu z Abby to drobinka.Binka.Teraz Hester wiedziała już o rodzinnej firmie wszystko, co było jej potrzebne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]