[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ekspansjoniœci zawsze byli zwi¹zani ze œwiatami zewnêtrznymi.Najwa¿niejszeby³o zdanie miliardów ludzi na Ziemi, którzy nigdy jej nie opuszczali i nigdyprzedtem o tym nie myœleli.Potrzebowaliœmy jednak ka¿dego zewnêtrznego g³osu, jaki mogliœmy dostaæ.PartiaAgariañska na Ganimedzie g³osowa³a za w piêciu z szeœciu okrêgów, ale onastanowi³a czêœæ naszej koalicji.Partia Ekspansjonistów nie rezygnowa³anatomiast nigdy nawet z pojedynczych kandydatów.Sytuacja na Wenus by³a niecobardziej delikatna, poniewa¿ Wenusjanie podzielili siê na tuziny od³amów iodszczepieñ na podstawie trudnych do pojêcia dla ludzi zasad teologicznych.Pomimo to spodziewaliœmy siê wsparcia wiêkszoœci wœród tubylców, jeœli niebezpoœrednio, to póŸniej, poprzez koalicjê, oraz prawie ca³kowitego poparcia zestrony mieszkaj¹cych tam ludzi.Bonforte wzywa³ do zniesienia restrykcjiimperialnej, na podstawie której tubylcy musieli wybieraæ istotê ludzk¹,reprezentuj¹c¹ ich w Nowej Batawii.Dziêki temu mieliœmy g³osy na Wenus, alenie wiemy, ile ich straciliœmy na Ziemi.Gniazda marsjañskie wysy³a³y na Zgromadzenie jedynie obserwatorów, dlatego naMarsie musieliœmy martwiæ siê tylko o g³osy ludzi.Darzono nas sentymentem, aleoni mieli w³adzê.Pomimo to, przy uczciwym liczeniu, mieliœmy szansê.Dak wraz z Rogiem pochylali siê nad kalkulatorem.Rog wypisa³ na wielkiejkartce papieru jakiœ skomplikowany wzór matematyczny w³asnego pomys³u.Tej nocyoko³o tuzina wielkich elektronicznych mózgów w ca³ej galaktyce robi³o dok³adnieto samo, ale Rog wola³ w³asne metody.Pewnego dnia powiedzia³ mi, ¿e mo¿eprzejœæ siê po okrêgu i powêszyæ, po czym wróciæ i pomyliæ siê we w³asnychprognozach najwy¿ej o dwa procent.Wierzê, ¿e tak jest.Doktor Capek siedzia³ spokojnie, z palcami splecionymi na pokaŸnym brzuchu,spokojny i rozluŸniony jak glista.Penny kr¹¿y³a po pokoju, ustawia³a prostostoj¹ce przedmioty na skos i odwrotnie, a po drodze serwowa³a nam drinki.Wydawa³o siê, ¿e nie mo¿e patrzeæ wprost ani na mnie, ani na pana Bonforte.Nigdy przedtem nie doœwiadczy³em nocy, wype³nionych oczekiwaniami na wynikiwyborów.Nie s¹ podobne do niczego innego.Otacza je przytulny, ci¹g³y ob³okwyczerpanej namiêtnoœci.Doprawdy, nie ma wielkiego znaczenia, jak bêd¹g³osowaæ ludzie, wiesz, ¿e zrobi³eœ wszystko, co trzeba, jesteœ z przyjació³mii towarzyszami, a przez chwilê, pomimo ogólnie panuj¹cego podniecenia, nieczujesz ani troski, ani zdenerwowania, choæ wyniki nap³ywaj¹ i nap³ywaj¹, jakkolejne warstwy lukru na cieœcie.Nie pamiêtam, ¿ebym kiedyœ bawi³ siê a¿ tak dobrze.Rog podniós³ g³owê, spojrza³ na mnie, potem powiedzia³ coœ panu Bonforte.- Kontynent siê waha Amerykanie wyraŸnie sonduj¹ wodê palcem, zanim w ni¹wdepn¹.Ciekawe tylko, do jakiej g³êbokoœci.- Mo¿esz zrobiæ projekcjê, Rog?- Jeszcze nie.Mamy poparcie zwyk³ych wyborców, ale w Zgromadzeniu o wszystkimmo¿e zdecydowaæ jedynie kilka g³osów.-Wsta³.- Muszê trochê pobuszowaæ pomieœcie.Szczerze mówi¹c, to ja powinienem wyjœæ.Lider musi pokazaæ siê w kwaterzeg³Ã³wnej partii w ci¹gu nocy wyborczej.Ja jednak nigdy tam nie by³em, poniewa¿w tak ciasnym miejscu moje wcielenie mog³oby zostaæ bez trudu rozszyfrowane.Wczasie kampanii wymawia³em siê ,,chorob¹", a dziœ nie warto by³o ryzykowaæ.Dlatego to Rog wybierze siê do nich, bêdzie œciska³ d³onie, szczerzy³ zêby ipozwala³ rzucaæ siê sobie na szyjê tym wszystkim rozszala³ym dziewuchom odciê¿kiej i nieskoñczonej papierkowej roboty.- Wracam za godzinê.Nawet nasze ma³e przyjêcie powinno odbyæ siê na jednym z ni¿szych piêter, tak,aby mogli wzi¹æ w nim udzia³ wszyscy pozostali urzêdnicy, zw³aszcza JimmieWashington.To jednak by³o niewykonalne bez wykluczenia samego pana Bonforte.Wsta³em zatem i oznajmi³em:- Rog, zejdê z tob¹ na dó³ i przywitam siê z Jimmiem i jego haremem.- Hej, nie musisz tego robiæ.- Ale wypada, mam racjê, czy nie? A przy tym to naprawdê nie jest ¿aden k³opotani ryzyko.- Zwróci³em siê do pana Bonforte'a.-Co pan o tym s¹dzi, sir- By³bym panu za to bardzo wdziêczny.Zjechaliœmy w dó³ wind¹, mijaj¹c puste, milcz¹ce kwatery prywatne, gabinetymoje i Penny.Za drzwiami jej gabinetu szala³o piek³o.Odbiornik stereo,przeniesiony tu dok³adnie w tym celu, rycza³ na ca³y regulator, pod³oga zas³anaby³a papierami.Wszyscy w najlepsze pili, palili, albo i jedno, i drugie.NawetJimmie dzier¿y³ w d³oni drinka, s³uchaj¹c wyników.Nie pi³ jednak ani niepali³.Prawdopodobnie ktoœ wcisn¹³ mu szklaneczkê do rêki i tak zosta³.Jimmiemia³ doskona³e wyczucie.Z Rogiem u boku wykona³em kilka okr¹¿eñ, bardzo ciep³o i serdeczniepodziêkowa³em Jimmiemu i szczerze przeprosi³em, ¿e czujê siê ju¿ zmêczony.- Pójdê rozprostowaæ nieco koœci, Jimmie.Przeproœ ode mnie ludzi, zgoda?- Tak jest, sir.Musi pan o siebie dbaæ, panie premierze.Wróci³em na górê, a Rog skierowa³ siê w stronê publicznych tuneli.Kiedy zjawi³em siê w górnym salonie, Penny powita³a mnie z palcem na ustach.Bonforte musia³ siê zdrzemn¹æ.Odbiornik œciszono do minimum.Dak siedzia³ przynim, wype³niaj¹c cyframi prognozy Roga na wielkiej kartce.Capek nie poruszy³siê, skin¹³ tylko g³ow¹ i wykona³ szklank¹ salut w moj¹ stronê.Przyj¹³em od Penny szkock¹ z wod¹ i wyszed³em na pêcherzowaty balkon.Zapad³aju¿ noc, zarówno na zegarze, jak i w naturze, i Ziemia widoczna by³a niemal wpe³ni, 1œni¹c na ciemnym aksamicie usianym gwiazdami jak od Tiffany'ego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]