[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bridget pali³a w b³êkitnych cieniach papierosa.- Przyszliœmy ciê st¹d zabraæ - powiedzia³em.Bridget spojrza³a na mnie zustami pe³nymi dymu i obdarzy³a tym sta­rym, sennym uœmiechem.- Spójrz na Stwora! - krzykn¹³em.- Zobacz, co mu tu robi¹!- Taaak? - wymrucza³a przeci¹g³e.- Po¿eraj¹ go ¿ywcem!- Kogo po¿eraj¹? Odetchn¹³em g³êboko.- Bridget.- Co tam u ¯uka, Skrybo? Dalej rozstawia ciê po k¹tach?- U ¯uka wszystko w porz¹dku.Bo co mia³em jej powiedzieæ? ¯uk dogorywa.Rozpaczliwie chce siê z tob¹zobaczyæ, zanim umrze na kolory, a wiêc mo¿e posz³abyœ z nami? Czy to by coœda³o? A swoj¹ drog¹, to gdzie ten facet siê podziewa?- To mój przyjaciel, Uberze - powiedzia³a Bridget do le¿¹cego obok niejmê¿czyzny.- Skryba.- Dzieñ dobry panu - w jego g³osie pobrzmiewa³o coœ lekko psiego.-Bardzo mimi³o pana poznaæ.- To jest Uber, Skrybo - przedstawi³a mi go Bridget.- Jak mog³aœ, Bridget? - krzykn¹³em.- No, powiedz! - Bridget wlepi­³a we mnieswoje senne oczy, i te zab³ys³y niczym klejnoty w b³êkitnej po­œwiaciezalewaj¹cej pokój.- Uber jest dla mnie bardzo dobry.Zabiera mnie w ró¿ne miejsca.- Owszem.Do takiej obsranej przez psy meliny jak ta.Uber odrzuci³ z siebie koce, a razem z nimi Karli, ale w ostatniej chwi­li, gdysuka spada³a ju¿ z ³Ã³¿ka, pochwyci³ j¹ w swoje ludzkie rêce.By³ sil­nym,m³odym mê¿czyzn¹ i utrzyma³ sukê bez trudu.Karli nie protestowa­³a.Tarobosuka by³a zakochana! Pozwoli³a mu siê wci¹gn¹æ na kolana.Uber by³ piêknym stworzeniem.Idealny podzia³, dok³adnie przez œrodek.Zdarza siê to czasami, raz na tysi¹cparzeñ.Od pasa w górê by³ cz³owiekiem, od pasa w dó³ psem.Usiad³ na ³Ã³¿ku i trzymaj¹c w silnych ramionach Karli, spuœci³ na pod³ogêporoœniête sierœci¹ nogi.Karli unios³a ³eb i poliza³a go ró¿owym jêzykiem potwarzy.Uber cofn¹³ przed t¹ pieszczot¹ g³owê i obrzuci³ mnie zacieka­wionymspojrzeniem.- Tak bardzo na to czeka³em - powiedzia³ tym swoim mrocznym g³o­sem.- Bridgetdu¿o mi opowiada o pana perypetiach.Nie bêdê kry³, ¿e mnie rozœmieszaj¹.Onabardzo pana powa¿a.Nie odpowiedzia³em.Cienie falowa³y pod tchnieniem œwiec.Wyci¹gn¹³ rêkê.Przez miêkkie poduszki ka¿dego z d³ugich palców przebi³y siêostre pazury, ods³oni³ w uœmiechu ostre zêby.Maleñkie okruchy psa wcz³owieku.- No, co jest? - zagadn¹³.- Nie poda mi pan rêki? - Potrafi³ chowaæ pa­zury,kiedy chcia³, i zrobi³ to teraz przez wzgl¹d na mnie, ale ja dalej siêoci¹ga³em.- Nie lubi mnie pan, Skrybo? Przecie¿ to ja uratowa³em Bridget- Niby przed czym? - zapyta³em.- Jak to? Przed czystym ¿yciem, rzecz jasna.- Zabieram j¹ - oœwiadczy³em.Uber przeniós³ wzrok na œwiece.Przymru¿y³ lekko oczy przed ich blas­kiem.- Ach, tak - wymrucza³.- Spodziewa³em siê tego.Dingo mnie ostrzega³.- To nieodwo³alne.- Niech pan, z ³aski swojej, od³o¿y po¿ywienie.- Nie mogê.- A to dlaczego?- Stwór jest mi potrzebny.- Nazywa go pan stworem.To œwiadczy o braku szacunku.Po¿ywienie jest czymœnajcenniejszym i powinno byæ stosownie do tego traktowane.- Pieprz siê.Uber zamkn¹³ na chwilê oczy, g³aszcz¹c przez ca³y czas le¿¹c¹ mu na kolanachKarli.- To powabna robosuka - powiedzia³.- Dziêkujê, ¿e mi j¹ przyprowa­dziliœcie.Mówi¹c to, wsun¹³ palce miêdzy zadnie ³apy Karli.- Skrybo? - odezwa³a siê ze swego fotela Skierka.- Nie denerwuj siê, ma³a - uspokoi³em j¹.- Wszystko jest pod kontrola.- Doprawdy? - wymrucza³ Uber.- Pod kontrol¹? Wszystko pod kontrol¹? O, jakdobrze.A pod czyj¹? -I ka¿de z tych stów by³o mroczniejsze od poprzedniego ibardziej psie, jakby zatraca³ cz³owieczeñstwo i wzbiera³a w nim wœciek³oœæ.- Wychodzê st¹d - oznajmi³em.- Nie dra¿nij go, Skrybku - odezwa³a siê Bridget.- Zabieram ze sob¹ Stwora - doda³em.- Idziesz, Skierka?- Idê - odpar³a.- Karli! - zawo³a³a, zwracaj¹c siê do suki.Na g³os Skierki Karli nastawi³a jedno ucho, ale zaraz je opuœci³a.- ChodŸ, Karli! - spróbowa³a jeszcze raz Skierka.Ale suce by³o chyba zadobrze.- Idziesz z nami, Bridget? - spyta³em.Nawet na mnie nie spojrza³a.Skierka sta³a ju¿ przy mnie.Uber g³aska³ Karli pod szyj¹, tam gdzie najbardziej lubi³a.Psim odde­chemzdmuchn¹³ z daleka œwiecê.Kiedy znowu na mnie spojrza³, jego ludzk¹ twarzrozci¹ga³ czysto psi uœmiech.- Nie daj mi tego robiæ - powiedzia³, zaciskaj¹c palce na gardle suki.Karli zpocz¹tku nie zareagowa³a, bior¹c to za przejaw mi³oœci.Ale po chwili wyczu³a,co to jest: akt tortury.Palce Ubera zaciska³y siê na tchawi­cy, a wysuwaj¹cesiê pazury utacza³y maleñkie rubiny krwi z szyi Kark'.By³ ekspertem wodnajdywaniu miêkkiego cia³a pomiêdzy plastykowymi koœæmi.Karli skamla³a teraz i wyrywa³a z jego objêæ.Uber rozchyli³ grube wargi, obna¿aj¹c cyzelowane zêby.- Jestem Das Uberpies - warkn¹³.- Sram na œwiat.- Z dzikimi, dziki­mi iniepokornymi oczami zaciska³ pazury na krwawi¹cym gardle.Chcia³em ruszyæ na niego pod przyt³aczaj¹cym ciê¿arem Stwora, ale Skierka mnieubieg³a.Skoczy³a naprzód i rzuci³a siê na Das Uberpsa z ca­³¹ dziecinn¹furi¹.Uber podkurczy³ potê¿nie umiêœnion¹ psi¹ nogê i œpiesz¹ca na ratunek KarliSkierka nadzia³a siê na ni¹.Nastêpnie Das Uber wyprostowa³ nogê szybkim,precyzyjnie odmierzonym ruchem i Skierka odlecia³a od niego z krzykiem, l¹duj¹cna pod³odze u mych stóp.- I jak pan ocenia sytuacjê? - zwróci³ siê do mnie Das Uber.Krew z szyi Karliœcieka³a mu miêdzy d³ugimi, ludzkimi palcami.- Œmierdzisz gównem - powiedzia³em.- Dziêkujê - odpar³.Odwróci³em siê.Skierka uczepi³a siê mojej nogi, próbuj¹c mnie zatrzymaæ.- Skrybo! Skrybo! - krzycza³a p³aczliwie.- Nie zostawiaj nas!Ale ja odwróci³em siê mimo wszystko i wyszed³em.S¹ rzeczy wa¿niejsze od innych, i nic nie poradzê, ¿e czyni mnie to z³ym.Uginaj¹c siê pod ciê¿arem Stwora, szed³em do schodów.Nieczu³y jak kamieñ.Z góry dolatywa³ p³acz Skierki, aleja by³em ju¿ ze swoim brzemieniem napodeœcie pierwszego piêtra.Zupe³nie jakbym dŸwiga³ sam¹ Desdemonê.Wyobra¿a³emsobie, ¿e wymiana zosta³a ju¿ dokonana, to mnie mobi­lizowa³o.Min¹³em pokójfrontowy, w którym dziewczyna-pies doprowa­dza³a siê lizaniem do orgazmu.S³ysza³em zza drzwi jej skamlenie.Za róg, korytarzem do kuchni, gdzie popod³odze tarza³y siê ju¿ wszystkie trzy nahajcowane cia³em Stwora cz³ekopsy,podró¿uj¹c w jakimœ zmutowanym Wurtcie.Gdzie Mandy? Gdzie Skierka? Gdzie ¯uk? Gdzie Bridget? Dlaczego ro­biê to wpojedynkê? Gdzie s¹ ci, Skitrowcy, kiedy najbardziej ich potrzeba?I nagle z ostatniego piêtra dolecia³o wycie Ubera [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •