[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Do cholery, przecie¿ jestem spokojna, a przynajmniej w miarê przytomna! Oczym ty, u diab³a, mówisz?- Mogê ci powiedzieæ, ¿e twój m¹¿ ¿yje.- A ja ci mogê powiedzieæ, ¿e w tym, co robi, jest bardzo dobry.w tym, corobi³.Nie mówisz mi nic nowego.- Za parê minut wyje¿d¿am i nied³ugo siê zobaczymy.Ruch jest jak zwykleokropny, a nawet jeszcze gorszy w zwi¹zku z przyjazdem delegacji chiñskiej ibrytyjskiej i tymi wszystkimi œrodkami bezpieczeñstwa.Ulice i tunele s¹zablokowane, ale jazda do ciebie nie powinna mi zaj¹æ wiêcej ni¿ pó³torejgodziny, mo¿e dwie.- Catherine, ¿¹dam odpowiedzi!- Przywiozê ci j¹, przynajmniej czêœciow¹.Odpoczywaj, Marie, postaraj siêodprê¿yæ.Wszystko bêdzie dobrze.Wkrótce bêdê przy tobie.- A ten cz³owiek? - spyta³a b³agalnym g³osem ¿ona Dawida Webba.- Czy bêdzie ztob¹?- Nie, przyjadê sama.Chcê z tob¹ porozmawiaæ.Zobaczysz go póŸniej.- Dobrze.Czy ton jej g³osu by³ niepokoj¹cy? - zastanawia³a siê Marie od³o¿ywszys³uchawkê.Czy raczej to, ¿e Catherine nie powiedzia³a jej dos³ownie nic,chocia¿ przedtem przyzna³a siê, ¿e mo¿e swobodnie mówiæ z automatu? TakaCatherine, jak¹ zna³a, próbowa³aby przynajmniej uœmierzyæ lêki przera¿onejprzyjació³ki, gdyby mia³a dla niej na pociechê konkretne fakty czy choæby jedn¹kluczow¹ wiadomoœæ, jeœli ca³y splot okolicznoœci by³ zbyt skomplikowany.Cokolwiek.¯onie Dawida Webba chyba coœ siê nale¿a³o! A tymczasem us³ysza³adyplomatyczn¹ gadaninê, jakieœ aluzje, ale nic istotnego.Coœ tu siê niezgadza³o, ale Marie nie potrafi³a tego uchwyciæ.Catherine j¹ ochrania³a,podejmuj¹c z jej powodu niebywa³e ryzyko, zarówno zawodowe, gdy¿ nie uzgodni³atego ze swym konsulatem, jak i osobiste, nara¿aj¹c siê na wielkieniebezpieczeñstwo.Marie zdawa³a sobie sprawê, ¿e powinna odczuwaæ wdziêcznoœæ,bezmiern¹ wdziêcznoœæ, a mimo to ogarnia³y j¹ coraz wiêksze w¹tpliwoœci.Powtórz to jeszcze raz, Catherine! - krzycza³a bezg³oœnie.Powiedz, ¿e wszystkobêdz^ w porz¹dku! Nie potrafiê ju¿ myœleæ.Nie potrafiê myœleæ tutaj! Muszêwyjœæ na zewn¹trz.Muszê odetchn¹æ œwie¿ym powietrzem!Siêgaj¹c po ubranie zachwia³a siê.Zaraz po przyjeŸdzie do Tuen Mun Catherinezaprowadzi³a j¹ do lekarza, który zaj¹³ siê jej poranionymi stopami, za³o¿y³solidny opatrunek, da³ szpitalne kapcie i zaleci³ noszenie tenisówek na grubejpodeszwie, jeœli w ci¹gu paru najbli¿szych dni zamierza odbywaæ d³u¿szespacery.Potem kupi³y ubranie.Œciœle mówi¹c, kupi³a je Catherine,pozostawiwszy Marie w samochodzie.Mimo napiêcia, w jakim by³a wówczasCatherine, wybra³a rzeczy zarówno ³adne, jak i praktyczne.Do jasnozielonejletniej bawe³nianej spódniczki dobra³a bia³¹ bawe³nian¹ bluzkê i ma³¹, bia³¹lakierowan¹ torebkê.Prócz tego kupi³a parê ciemnozielonych spodni, gdy¿ szortyuwa¿ano tu za nieprzyzwoite, a tak¿e drug¹ sportow¹ bluzkê.Wszystko to by³ydoskonale skopiowane fasony s³ynnych projektantów mody, z w³aœciwymi metkami.- S¹ œliczne, Catherine.Dziêkujê.- Pasuj¹ do twoich w³osów - odrzek³a.- Wprawdzie nikt w Tuen Mun nie bêdzieich ogl¹da³, bo nie chcê, ¿ebyœ wychodzi³a z mieszkania, ale kiedyœ bêdziemymusia³y siê przenieœæ.A w razie gdybym ugrzêz³a w biurze, a ty byœ czegoœpotrzebowa³a, w³o¿y³am ci trochê pieniêdzy do torebki.- S¹dzi³am, ¿e mam sama nie opuszczaæ mieszkania i ¿e razem wybierzemy siê pojakieœ zakupy.- Nie mam wiêkszego pojêcia ni¿ ty, co siê tam dzieje w Hongkongu.Lin mo¿e siê wœciec do tego stopnia, by powo³aæ siê na stare kolonialneprzepisy prawne i zamkn¹æ mnie w areszcie domowym.Na Blossom Soon Streetjest sklep z obuwiem.Bêdziesz musia³a tam wejœæ, ¿eby zmierzyæ tenisówki.Oczywiœcie pójdê z tob¹.Po d³u¿szym milczeniu Marie spyta³a:- Catherine, sk¹d ty tak du¿o wiesz o tej okolicy? Nie spostrzeg³am tu ¿adnychinnych bia³ych.Czyje to mieszkanie?- Przyjaciela - odpowiedzia³a Catherine, nie wdaj¹c siê w szczegó³y.- Niekorzysta z niego zbyt czêsto, wiêc bywam tutaj, kiedy chcê siê od wszystkiegooderwaæ.- Catherine nie doda³a nic wiêcej, temat by³ zamkniêty.Nawet podczasich d³ugiej nocnej rozmowy, nagabywana o to przez Marie, nie odpowiedzia³a na¿adne pytanie.Po prostu nie ¿yczy³a sobie o tym mówiæ.Marie w³o¿y³a spodnie, bia³¹ bluzkê i rozpoczê³a zmagania ze zbyt obszernymipantoflami.Ostro¿nie zesz³a po schodach i wydosta³a siê na ruchliw¹ ulicê;natychmiast zda³a sobie sprawê, ¿e przyci¹ga zaciekawione spojrzenia izastanawia³a siê, czy nie powinna zawróciæ i wejœæ do domu.Ale nie potrafi³a;na kilka minut mog³a wyrwaæ siê z dusznego wiêzienia w ma³ym mieszkaniu ipodzia³a³y one na ni¹ jak lek wzmacniaj¹cy.Powoli, z wysi³kiem posuwa³a siêchodnikiem, zahipnotyzowana kolorami, gor¹czkowym ruchem i nieustannymtrajkotaniem dobiegaj¹cym ze wszystkich stron.Podobnie jak w Hongkongu nadwszystkimi budynkami wznosi³y siê krzykliwe reklamy i wszêdzie woko³o ludzietargowali siê przy kramach i przy wejœciach do sklepów.To jednak by³ kawa³ekkolonii przeniesiony w kierunku szerokiej granicy.Dostrzeg³a nie dokoñczon¹ drogê przy koñcu bocznej ulicy.Prace najwyraŸniej tuprzerwano, ale tylko na pewien czas, poniewa¿ maszyny drogowe, nieczynne irdzewiej¹ce, sta³y po bokach.Dwie tablice z chiñskimi napisami ustawiono poobu stronach biegn¹cej w dó³ bitej drogi.Ostro¿nie stawiaj¹c kroki Mariezesz³a po stromiŸnie a¿ do opuszczonego wybrze¿a i tam usiad³a na stosiekamieni; minuty wolnoœci dawa³y jej bezcenne chwile spokoju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]