[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.szczególnie tacy jak ja, którzy w zasadzie nie s¹cz³onkami grupy wycieczkowej.Dlatego zacz¹³em biec.Mój Bo¿e, przecie¿ niemog³em znaleŸæ siê w takiej sytuacji! W grê wchodz¹ miliony franków, zyski, ojakich nie s³yszano w przemyœle pracuj¹cym dla œwiata mody! Nie jestem przecie¿jakimœ tam kupcem, ja reprezentujê konsorcjum!- Dlatego zacz¹³ pan biec i zatrzymali pana - przerwa³ mu Jason, chc¹c unikn¹æwdawania siê w zbêdne szczegó³y.- Tak! Mówili tak szybko, ¿e nie zrozumia³em ani s³owa i dopiero po godzinieznaleŸli jakiegoœ urzêdnika, który zna³ francuski.- Dlaczego nie powiedzia³ im pan po prostu prawdy? ¯e by³ pan z wycieczk¹?- Dlatego, ¿e przecie¿ ucieka³em od tej cholernej grupy, a oprócz tego odda³empanu swoj¹ plakietkê identyfikacyjn¹! Jak przyjêliby to ci barbarzyñcy, którzyw ka¿dym cz³owieku o bia³ej twarzy widz¹ faszystowskiego zbrodniarza?- Naród chiñski nie jest barbarzyñski, monsieur - powiedzia³ ³agodnym g³osemBourne.I natychmiast potem wrzasn¹³: - Jedynie polityczna filozofia ich rz¹dujest barbarzyñska! Pozbawiona ³aski Boga Wszechmog¹cego i powsta³a zpoduszczenia Szatana!- S³ucham?- Mo¿e póŸniej wyjaœniê - odpar³ Jason.Jego g³os znowu raptownie z³agodnia³.-A wiêc przyby³ urzêdnik, który mówi³ po francusku.I co zdarzy³o siê wtedy?- Powiedzia³em mu, ¿e poszed³em na przechadzkê - to by³a pañska sugestia,monsieur.I ¿e nagle przypomnia³em sobie o oczekiwanym telefonie z Pary¿a.Zacz¹³em spieszyæ siê do hotelu i dlatego bieg³em.- Ca³kiem prawdopodobne.- Ale nie dla urzêdnika, monsieur.Zacz¹³ odnosiæ siê do mnie w bardzogrubiañski sposób, czyni³ niezwykle obraŸliwe uwagi i wysuwa³ najobrzydliwszeinsynuacje.Zastanawia³em siê, co, na litoœæ bosk¹, zdarzy³o siê w mauzoleum?- To by³ prawdziwy majstersztyk, monsieur - odpowiedzia³ Bourne.Oczyrozszerzy³y mu siê z zachwytu.- S³ucham?- Mo¿e póŸniej.A wiêc urzêdnik zachowywa³ siê w grubiañski sposób?- Ca³kowicie! Ale posun¹³ siê za daleko, kiedy zaatakowa³' parysk¹ modê,nazywaj¹c j¹ dekadenckim, bur¿uazyjnym przemys³em! Przecie¿ w koñcu p³acimy imza te ich cholerne tekstylia, a oni oczywiœcie wcale nie musz¹ wiedzieæ, jakajest nasza mar¿a.- I co pan zrobi³?- Zawsze mam przy sobie spis nazwisk osób, z którymi prowadzê negocjacje.Niektórzy z tych ludzi s¹, o ile siê orientujê, nader wa¿nymi osobistoœciami.Zwa¿ywszy na to, jak wielkie sumy wchodz¹ w grê, jest to zupe³nie zrozumia³e.Za¿¹da³em, by urzêdnik porozumia³ siê z nimi i odmówi³em - proszê zwróciæuwagê: odmówi³em - odpowiedzi na dalsze pytania, dopóki nie zjawi siêprzynajmniej kilku z nich.No có¿, trwa³o to nastêpne dwie godziny, ale niechmi pan wierzy, wszystko siê odmieni³o! Odwieziono mnie tu chiñsk¹ wersj¹limuzyny, cholernie ciasn¹ jak na mê¿czyznê o moich wymiarach, wraz z czteremaosobami towarzysz¹cymi.A co gorsza, powiedzieli mi, ¿e nasza koñcowakonferencja znowu zosta³a od³o¿ona.Nie odbêdzie siê jutro rano, lecz popo³udniu.Có¿ to za pora na robienie interesów? - Ardisson odsun¹³ siê odœciany.Oddycha³ g³oœno, w jego oczach widaæ by³o b³aganie.- I to wszystko, comogê panu powiedzieæ, monsieur.Jak pan widzi, musia³ mnie pan z kimœ pomyliæ.Nie zajmowa³em siê tu niczym poza sprawami mojego konsorcjum.- Ale pan powinien! - zawo³a³ Jason oskar¿ycielsko, ponownie podnosz¹c g³os.-Robienie interesów z bezbo¿nikami jest dzia³aniem na szkodê Pana naszego!- S³ucham?- Przekona³ mnie pan - oznajmi³ kameleon.- Jest pan pomy³k¹.- Czym?- Powiem panu, co zdarzy³o siê w mauzoleum Mao Tse-tunga.M y to zrobiliœmy.Ostrzelaliœmy kryszta³ow¹ trumnê i cia³o tego pod³ego ateisty.- Co zrobiliœcie?- I w dalszym ci¹gu bêdziemy niszczyæ wrogów Chrystusa, gdziekolwiek zdo³amyich znaleŸæ! Przyniesiemy na nowo œwiatu Jego pos³annictwo mi³oœci, nawetgdybyœmy musieli w tym celu zabiæ ka¿d¹ zara¿on¹ owcê w owczarni, która myœliinaczej! Bêdzie to chrzeœcijañski œwiat albo nie bêdzie go w ogóle.- Z ca³¹ pewnoœci¹ musi jednak istnieæ mo¿liwoœæ jakichœ negocjacji.Proszêpomyœleæ o pieni¹dzach, o mo¿liwoœci wsparcia finansowego.- Ale nie od Szatana! - Bourne wsta³ z krzes³a, wzi¹³ ze stolika pistolet,wsun¹³ go za pasek, a nastêpnie zapi¹³ marynarkê i obci¹gn¹³ j¹, jakby to by³akurtka munduru.Podszed³ do zdezorientowanego biznesmena.- Nie jest panjeszcze wrogiem, ale niewiele panu do tego brakuje, monsieur.Proszê o pañskiportfel i dokumenty handlowe, a tak¿e nazwiska tych, z którymi prowadzi panpertraktacje.- Pieni¹dze.- Nie przyjmujemy datków.Nie potrzebujemy ich.- To dlaczego?- Dla pañskiego bezpieczeñstwa, jak równie¿ dla naszego.Nasze tutejsze komórkimusz¹ sprawdziæ poszczególne osoby, ¿eby ustaliæ, czy przypadkiem nie zosta³pan wyprowadzony w pole.Istniej¹ dowody, ¿e wróg móg³ przenikn¹æ w naszeszeregi.Wszystko zostanie panu zwrócone w dniu jutrzejszym.- Doprawdy, muszê zaprotestowaæ.- Doœæ - przerwa³ mu kameleon.Jego rêka wsunê³a siê pod marynarkê i pozosta³atam.- Pyta³ pan, kim jestem? Musi panu wystarczyæ, co powiem.Wiadomo, ¿e nasinieprzyjaciele korzystaj¹ z us³ug takich si³, jak OWP, ró¿ne Czerwone Armie,fanatycy ajatoi³aha, grupa Baader-Meinhof.A wiêc i my zorganizowaliœmy naszew³asne brygady.Nie dajemy ani nie prosimy o zmi³owanie.To walka na œmieræ i¿ycie.- Mój Bo¿e!- Walczymy w Jego imieniu.Niech pan nie opuszcza pokoju.Niech pan wydapolecenie, ¿eby posi³ki przynoszono panu tutaj.Niech pan nie dzwoni do swoichkolegów ani partnerów tu, w Pekinie.Inaczej mówi¹c, ma pan pozostaæ w ukryciui modliæ siê.Muszê panu powiedzieæ, ¿e je¿eli mnie œledzono i wyjdzie na jaw,i¿ przyszed³em do pañskiego pokoju, po prostu zniknie pan bez œladu.- Niewiarygodne!.- Oczy Ardissona nagle zmatowia³y.Ca³e jego cia³o zaczê³odr¿eæ.- Proszê o pañski portfel i dokumenty.Pos³uguj¹c siê ca³ym zestawem dokumentów Ardissona oraz jego spisem osóbreprezentuj¹cych w negocjacjach rz¹d chiñski, Jason wynaj¹³ samochód rzekomo wimieniu konsorcjum Francuza.Ku wyraŸnej uldze ekspedytora w ChiñskimMiêdzynarodowym Biurze Obs³ugi Podró¿nych przy ulicy Cha-oyangmen Bournewyjaœni³, ¿e w³ada biegle mandaryñskim, a poniewa¿ wynajêty samochód bêdzieprowadziæ jeden z chiñskich urzêdników, kierowca jest zbyteczny.Ekspedytorpoinformowa³ go, ¿e samochód zostanie podstawiony pod hotel o siódmejwieczorem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]