[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mina mi siê wyd³u¿y³a, kiedy Hart mi tomówi³, bo choæ niby wiedzia³em, ¿e istnieje sieæ i ¿e UPI jest jej abonentem,myœla³em o tym akurat tyle, ile rozmawiaj¹c przez telefon myœli siê ourz¹dzeniach centrali telefonicznej.Hart, któremu nie brak z³oœliwoœci,zauwa¿y³, ¿e wola³em sobie wyobra¿aæ moje nocne tête a tête z komputerem jakoromantyczne schadzki w oderwaniu od reszty œwiata, bo by³o to bardziej w styluniesamowitych opowieœci, ani¿eli trzeŸwa refleksja, ¿e tkwiê w gromadzieabonentów, którzy miêdzy trzeci¹ a czwart¹ nad ranem zwykle œpi¹, przez co sieæjest wtedy najmniej obci¹¿ona i w³aœnie dziêki temu mój IBM móg³ korzystaæ zjej potencja³u tak, jak nigdy by nie móg³ w porannym szczycie.Hart sprawdzi³rachunki, które UPI p³aci³a jako abonentka, i okaza³o siê, ¿e parê razy mój IBMkorzysta³ za jednym zamachem z szeœædziesiêciu do szeœædziesiêciu piêciuprocent ca³ej sieci federalnej.Co prawda te nieprawdopodobne obci¹¿enia trwa³ykrótko, po kilkadziesi¹t sekund, ale i tak ktoœ powinien siê by³ ju¿ dawnozainteresowaæ, czemu jakiœ dy¿urny dziennikarz agencyjnego serwisu pobiera zsieci moc dwadzieœcia razy wiêksz¹ od potrzebnej do obliczenia wszystkichrubryk dochodu narodowego? Wprawdzie teraz wszystko uleg³o skomputeryzowaniu,wiêc kontrola poborów informatycznych te¿.wiadomo zaœ, ¿e komputery nie mog¹siê niczemu dziwiæ — przynajmniej dopóki rachunki p³acone s¹ punktualnie, zczym nie by³o problemów.poniewa¿ p³aci³ je tak¿e komputer, mianowicie nasz.zUPI, buchalteryjny, wiêc przysch³o i to, ¿e za moje zainteresowanie pejza¿emSyrtis Minor na Marsie UPI zap³aci³a dwadzieœcia dziewiêæ tysiêcy dolarów, doœæs³ono, jeœli zwa¿yæ, ¿e nie zosta³o zaspokojone.W ka¿dym razie, choæ milcza³wtedy jak g³az, mój komputer zrobi³, co by³o w jego i nie tylko w jego mocy,skoro przez osiem minut jego milczenia, przerwanego wykrêtnym frazesem, sieæwykona³a jakieœ biliony i tryliony operacji — widnia³o to czarno na bia³ym,utrwalone w miesiêcznym rachunku.Inna rzecz, ¿e charakter tych syzyfowych pracpozosta³ dla nas kompletn¹ zagadk¹.By³y to jakieœ czysto algebraiczne czarymary.Ostrzega³em was, ¿e nie jest to historia o duchach.Zjawy zza grobu,przeczucia, mistyczne proroctwa, kl¹twy, widma pokutuj¹ce i ca³a reszta tychuczciwych, wyraŸnych, wdziêcznych a przede wszystkim prostych stworów znik³a znaszego ¿ycia raz na zawsze.¯eby dok³adnie opowiedzieæ o duchu, który w³azi³do maszyny IBM przez g³Ã³wn¹ mufê sieci federalnej, nale¿a³oby rysowaæ diagramy,pisaæ wzory, a jako detektywów u¿ywaæ jednych komputerów, ¿eby siê dobiera³y doinnych.Duch nowego typu powstaje z wy¿szej matematyki i dlatego jest takinieprzystêpny.Moja historia musi siê rozleŸæ, zanim postawi wam w³os nag³owie, bo bêdê teraz wyk³ada³ to, co mi powiedzia³ Hart.Sieæ informatycznaprzypomina elektryczn¹, tyle ¿e zamiast energii czerpie siê z niej informacjê.Kr¹¿enie zaœ, czy to energii elektrycznej, czy wiadomoœci, przypomina ruch wodyw zbiornikach po³¹czonych ruroci¹gami.Pr¹d p³ynie tam, gdzie spotykanajmniejszy opór, czyli gdzie jest najwiêksze zapotrzebowanie.Jeœli przerwaæjeden kabel dosy³owy, elektrycznoœæ sama szuka sobie drogi okólnymi liniami, cozreszt¹ mo¿e doprowadziæ do przeci¹¿enia i awarii.Obrazowo mówi¹c, mój IBM,kiedy traci³ ³¹cznoœæ z dalekopisem, zwraca³ siê o pomoc do sieci, którarusza³a na to has³o z szybkoœci¹ kilkunastu tysiêcy kilometrów na sekundê, botak szybko porusza siê pr¹d w przewodach.Nim siê zgra³y wszystkie wezwaneposi³ki, mija³a jedna do dwu sekund i przez ten czas w³aœnie komputer milcza³.Potem po³¹czenie zostawa³o jak gdyby odtworzone, ale w jaki sposób w³aœciwie, otym nie mieliœmy nadal pojêcia.Wszystko, wyjaœnione do tego miejsca, mia³obardzo rzeczowy, fizykalny charakter, a nawet dawa³o siê przeliczyæ na dolary,tyle ze zdobyta wiedza by³a czysto negatywna.Wiedzieliœmy ju¿.co uczyniæ,¿eby komputer straci³ swoje nadzwyczajne talenty: wystarczy³o w tym celuod³¹czyæ go od informatycznej mufy.Ale nadal nie pojmowaliœmy, jak mog³a mupomóc sieæ.bo i jak¿e w³aœciwie dobiera³a siê do jakiegoœ Sherabadu, gdzieby³o akurat trzêsienie ziemi albo do sali w Rio, w której odbywa³ siê meczbokserski? Sieæ jest zamkniêtym systemem po³¹czonych komputerów, œlepym ig³uchym na ca³y œwiat zewnêtrzny, z wyjœciami i wejœciami, którymi s¹dalekopisy, przystawki telefoniczne, rejestratory w korporacjach czy w urzêdachfederalnych, steruj¹ce pulpity w bankach, w centralach energetycznych, wwielkich firmach.w portach lotniczych i tak dalej.Nie ma ona ¿adnych oczu.uszu.anten w³asnych, czujników zmys³owych, a ponadto nie wykracza swoimzasiêgiem poza teren Stanów Zjednoczonych, wiêc jak¿e mog³aby zdobyæ informacjeo tym, co dzia³o siê w jakimœ Iranie?Hart.który wiedzia³ tu akurat tyle co ja, to znaczy nic, zachowywa³ siê jednakw sposób zupe³nie odmienny od mego, bo ani sam takich pytañ nie stawia³, animnie nie dopuszcza³ do g³osu, kiedy go nimi chcia³em zarzuciæ.Kiedy zaœ nieuda³o mu siê ju¿ powstrzymaæ mojej rozeŸlonej ciekawoœci, i kiedy powiedzia³emmu niemi³e rzeczy, które ³atwo wymykaj¹ siê z ust miêdzy trzeci¹ a czwart¹ nadranem po nie przespanej nocy, oœwiadczy³ mi, ¿e nie jest wró¿k¹, znachorem anijasnowidzem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]