[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przy pierwszym zjeŸdzie w Greenwich obowi¹zywa³o ograniczenie prêdkoœci doczterdziestu kilometrów na godzinê.Paul Bonner jecha³ ponad szeœædziesi¹t, aleopony nie traci³y kontaktu z mokr¹ nawierzchni¹.Na Shore Road wyprzedza³samochód za samochodem, przygl¹daj¹c siê ka¿demu uwa¿nie.Strza³kaprêdkoœciomierza przekroczy³a setkê.Min¹³ rozwidlenie i mniej wiêcej po trzech kilometrach wjecha³ na drogêgruntow¹.Znalaz³ siê na terenie High Barnegat.Zwolni³.Œnieg znacznie zgêstnia³ i snopy œwiat³a z reflektorów odbija³y siê wpowietrzu od tañcz¹cych p³atków, tworz¹c tysi¹ce ruchliwych plamek.Bonnerjecha³ t¹ tras¹ trzy lub cztery razy podczas weekendów spêdzanych wspólnie zTrevayne'ami, ale nie pamiêta³ zbyt dok³adnie uk³adu zakrêtów.Nagle wcisn¹³ peda³ hamulca.Jakieœ sto metrów przed nim ktoœ macha³ zapalon¹latark¹.Jakiœ mê¿czyzna bieg³ w jego kierunku.Okno od strony Bonnera by³ootwarte.- Mario! To ja, Joey.G³os by³ lekko podniesiony ale daleko mu by³o do krzyku.Paul czeka³ bez ruchu, zaciskaj¹c d³oñ na rêkojeœci pistoletu.Nagle nieznajomystan¹³ jak wryty.To nie by³ samochód, na który czeka³! W gêstym œniegu ioœlepiaj¹cym blasku reflektorów zobaczy³ to, co chcia³ zobaczyæ, nie to, coby³o naprawdê: ciemnobr¹zow¹ limuzynê, w której nie sposób by³o nie rozpoznaæpojazdu stanowi¹cego w³asnoœæ armii USA.Mê¿czyzna siêgn¹³ b³yskawicznie pod marynarkê.- Nie ruszaj siê! - rykn¹³ major, wyskakuj¹c z samochodu.Schowa³ siêza otwartymi drzwiami.- Jeden ruch i jesteœ martwy!W odpowiedzi rozleg³y siê cztery strza³y oddane z broni zaopatrzonej w t³umik.Trzy pociski wbi³y siê w drzwi, czwarty trafi³ w przedni¹ szybê nad kierownic¹,pozostawiaj¹c ma³y otwór otoczony sieci¹ pêkniêæ przypominaj¹c¹ pajêczynê.Bonner us³ysza³ ostro¿ne, oddalaj¹ce siê kroki.Uniós³ lekko g³owê, ale w tejsamej chwili rozleg³ siê pi¹ty strza³ i kula œwisnê³a niedaleko jego g³owy.Korzystaj¹c z os³ony otwartych drzwi, wycofa³ siê za samochód i pad³ p³asko naziemiê.W przeœwicie miêdzy podwoziem a ubit¹ nawierzchni¹ dostrzeg³ mê¿czyznêwycofuj¹cego siê w kierunku drzew; napastnik co chwila odwraca³ siê i os³ania³rêk¹ oczy, usi³uj¹c dostrzec coœ w silnym œwietle reflektorów.Wreszciezatrzyma³ siê w cieniu na krawêdzi lasu, mniej wiêcej czterdzieœci metrów odPaula.Nie ulega³o w¹tpliwoœci, i¿ chêtnie wróci³by, ¿eby sprawdziæ, czyostatni strza³ okaza³ siê celny, ale ba³ siê.Jednoczeœnie z jakiegoœ powodunie móg³ uciec z miejsca strzelaniny.Wreszcie odwróci³ siê i znikn¹³ miêdzydrzewami.Bonner natychmiast domyœli³ siê po co.Uzbrojony mê¿czyzna zatrzyma³ jegosamochód, pomyliwszy go z kimœ innym.Teraz musia³ omin¹æ wojskowy pojazd - bezwzglêdu na to, co siê sta³o z jego kierowc¹ - aby odpowiednio wczeœniej spotkaæsamochód, na który czeka³.Oznacza³o to, ¿e skieruje siê na zachód przez gêstylas porastaj¹cy obszar High Barnegat i wyjdzie na Shore Road za plecami Paula.Major Paul Bonner b³yskawicznie odzyska³ pewnoœæ siebie.Przecie¿ pobiera³nauki w Si³ach Specjalnych, podczas morderczych walk w d¿unglach Laosu iKambod¿y, kiedy ¿ycie jego i ludzi, którymi dowodzi³, zale¿a³o od umiejêtnoœcibezszelestnego zlikwidowania zwiadowców nieprzyjaciela.Wiedzia³, ¿e cz³owiek,który znikn¹³ w lesie, ustêpuje mu pod ka¿dym wzglêdem.B³yskawicznie oszacowa³ odleg³oœæ dziel¹c¹ go od miejsca, w którym widzia³przeciwnika po raz ostatni: maksimum czterdzieœci metrów.Oznacza³o to, ¿e maczas - pod warunkiem, ¿e bêdzie dzia³a³ szybko i cicho.Wypad³ zza samochodu i wbieg³ miêdzy drzewa, odgarniaj¹c na boki ga³êzie -¿adna nie mia³a prawa siê z³amaæ ani uderzyæ o inne.Porusza³ siê wpó³przysiadzie, przed postawieniem ka¿dego kroku badaj¹c najpierw terenwysuniêt¹ stop¹.Kiedy tylko napotyka³a jakiœ twardy przedmiot - kamieñ lubu³aman¹ ga³¹Ÿ - omija³a go niczym superczu³a macka, nie zak³Ã³caj¹c doskonaleskoordynowanych ruchów ca³ego cia³a.W ten sposób Bonner zag³êbi³ siê na jakieœdziesiêæ metrów w wilgotny, ciemny las, po czym skrêci³ w lewo, równolegle dostrumieni œwiat³a wyrzucanych przez reflektory jego samochodu.Natrafiwszy naszeroki pieñ drzewa wyprostowa³ siê i stan¹³ tak, by dostrzec sylwetkê ka¿dego,kto znalaz³by siê miêdzy drzewem a oœwietlon¹ drog¹.Dziêki temu zobaczyprzeciwnika, podczas gdy tamten nie bêdzie mia³ ¿adnych szans na to, by godostrzec.Czekaj¹c bez ruchu, przytulony do chropawej kory, myœla³ o tym, jak czêstostosowa³ identyczn¹ taktykê.Ró¿nica polega³a na tym, ¿e wówczas wykorzystywa³blask wschodz¹cego s³oñca lub wisz¹cego nisko ksiê¿yca.By³ dobry w swoim fachu.Zna³ prawa obowi¹zuj¹ce w d¿ungli.Co mog³y o tym wiedzieæ bobry?Wreszcie mê¿czyzna pojawi³ siê w jego polu widzenia.Szed³ niepewnie,przepychaj¹c siê miêdzy ga³êziami, ze wzrokiem skierowanym na drogê iuniesionym pistoletem, gotowym do oddania strza³u.Powinien min¹æ Bonnera w odleg³oœci mniej wiêcej piêciu metrów [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •